Opowieść Rizy 3; R.11

15 1 11
                                    

- Dobra, to my już pójdziemy. Miłego wieczoru Eli.

- Dzięki bogom! - westchnęłam ledwo słyszalnie.

Kiedy tylko dotarliśmy do stolika obwieściłam.

- Idę do toalety.

- Co? Miałaś tyle czasu, jak na mnie czekałaś!

- Kazałeś mi się nie ruszać!

- Fakt. Idź.

- A czy ja cię prosiłam o pozwolenie? To była tylko informacja. - prychnęłam, a on przewrócił oczami.

Ruszyłam żwawym krokiem, jednak nie w stronę toalet, a wyjścia. Czarnowłosa rzeczywiście tam na mnie czekała.

Opierała się o drzwi ze skrzyżowanymi ramionami i przymkniętymi powiekami.

- Gdzie zwiewamy? - powiedziała na przywitanie.

- Na pewno daleko od snobistycznych bud.

- Czemu? Co w nich złego? - spytała urażona.

Spojrzałam na nią ze zdziwieniem.

- Bo nie lubię nadzianych, rządzących się ludzi?

- Nie wszystkie bogate osoby są wredne.

- O co ci chodzi?

- O nic. Ale w sumie masz rację. Dziewięćdziesiąt procent bogatych to snoby.

Ruszyła przed siebie, a ja miałam dziwne wrażenie, że w czymś ją uraziłam. Zignorowałam to. W końcu jesteśmy rywalkami w niezbyt zdrowej relacji.

- Co powiesz na fast-food? Czy ty takich rzeczy nie jesz?

- Bardzo śmieszne Walters.

- Wiem.

- Ale tak szczerze, to co powiesz na sushi?

- Na zdechłą rybę w wodorostach? Nie dzięki. Ja bym poszła na kebaba.

- Na zdechłe jagnię w cieście? Podziękuję.

- Dobra, to może zjedzmy coś wege? - spytałam z ironią.

- Jak chcesz, to tu masz trawę.

- Ha, ha.

Przez chwilę szłyśmy w ciszy.

- Dobra jestem głodna, więc zgodzę się na cokolwiek, co nie jest rybą. - stwierdziłam.

- Co powiesz na ramen?

- Ramen?

- No. Taka jakby japońska, ostra zupa, plus ja se mogę zamówić sushi.

- Dobra. - zgodziłam się po chwili. - Ale potem chodźmy chociaż na coś normalnego.

- Co rozumiesz, przez słowo normalne?

- Burger, zapiekanka, frytki...

- Dobra. Możemy na zapiekanki.

- No i essa.

- Nieee to skręca!

- Co? Essa?

- Tak! To już wyszło z mody!

- No i masz problem.

Resztę drogi do tej japońskiej knajpki Daki szłyśmy już w milczeniu.

- Dobra, ale ty gadasz. - stwierdziłam na widok odpicowanego kelnera na wejściu, gdzie prosiło się o stolik.

- Tchórz.

Prychnęłam wściekle.

- Chciałabyś! Ja gadam! - warknęłam. Daki tylko przewróciła oczami.

- Dzień dobry, w czym mogę pomóc. - spytał się wysoki, siwy wąsacz.

- Dzień dobry, znajdzie się wolny stolik?

Mężczyzna spojrzał najpierw na mnie, a potem na moją... Znajomą.

- Bardzo mi przykro, jednak specjalne stoliki dla dwojga składa się za pomocą rezerwacji telefonicznej. Pani i... Pani dziewczyna będą musiały zadowolić się innym stolikiem bądź dokonać rezerwacji na inny dzień.

Zaniemówiłam. Moja... Dziewczyna?!

- Bardzo pana przepraszam, jednak nie jesteśmy razem. - na szczęście Daki nie odebrało mowy. - My się tak naprawdę ledwo znamy.

- Och! Proszę mi wybaczyć to nieporozumienie! Po prostu panie takie wystrojone...

- Nic się nie dzieje. Czy możemy prosić stolik?

- Oczywiście, oczywiście.

Kiedy Daki załatwiła już sprawę ze stolikiem i usiadłyśmy w spokoju westchnęłam.

- Najpierw Zeren mnie wplata w randkę, a teraz jeszcze ten człowiek!

- Widać to znak.

- Znak?

- Tak. Że powinnaś sobie kogoś znaleźć.

Zmrużyłam tylko oczy i nic nie powiedziałam.

Daki zamówiła sobie oczywiście sushi, a ja jakiś ich ostry ramen.

Jadłyśmy w dość wrogiej ciszy przerwanej tylko śmiechem Daki, gdy o mało nie zakrztusiłam się ramenem. Nie spodziewałam się, że będzie to aż tak ostre.

- A ty to jeszcze doprawiałaś! - kręciła głową rozbawiona.

Rzuciłam jej wściekłe spojrzenie.

---------------

579!

Witam, witam! Troszeczkę mnie tu nie było, ale złapała mnie dziś wena, więc oto taki krótki rozdzialik. Udanej Niedzieli życzę <3 !!


Burza ŻywiołówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz