Rozdział 6, opowieść Eldy

13 2 18
                                    

Czym prędzej poszliśmy do pokoju naszej trójki. Gdy tylko się tam znaleźliśmy i zamkneliśmy drzwi na klucz streściłam Fini i Ferenowi bieg wydarzeń.

- O. Bo. Że. - zasylabizowała dziewczyna.

- No i kicha. Jak oni się zaczną wtrącać, to po naszej bazie. - dodał chłopak. Tego wszyscy byliśmy pewni.

Nerwowo rozejrzałam się po pokoju i mój wzrok zatrzymał się na kalendarzu. Nagle w mojej głowie narodził się ciekawy pomysł.

- A co jeśli nie? - spytałam.

- Co, co nie? - Chicka zmarszczyła brwi.

- Co jeśli będziemy mieć dobrą, wiarygodną wymówkę? Taką, do której nawet oni nie będą mogli się doczepić?

- Mów dalej. - uśmiechnęla się Fini.

- Wiecie, że dziś jest szesnasty Maja? – pokiwali z zaciekawieniem głowali. – Więc na pewno też wiecie, że za dwa ty godnie jest pierwszy czerwca, czyli Dzień Dziecka? – znów pokiwały głowami.

Colsa nagle olśniło. Zrozumiał, do czego dążę.

- I co, jeśli z tej okazji remontujemy domek? - jego oczy błysnęly.

- Żeby się w nim bawić. - dodała Chicka.

- Taki prezent dla Zuli i Zaki. - skumał Feren.

- Bo obiecaliśmy im coś super hiper. - Fini pokręciła głową z niedowierzaniem. - Tutaj praktycznie nie ma się do czego doczepić!

- Co nie? - zawolalam. - A kłamstwo z malinami wyjaśnimy tym, że nie chcieliśmy zdradzić niespodzianki.

- Siostrzyczko, powiem ci, masz ty głowę na karku.

- A teraz jeśli pozwolicie, to pójdziemy tam i zaczniemy remont. – powiedział Feren wesoło zacierając ręce.

- Tak wcześnie? - jęknęła starsza z sióstr.

- Babo, ja tam już od pół szóstej siedzę!

- Po co? - spytała Chicka.

- Bo jestem podekscytowany i muszę coś robić!

- Ugh... A możemy chociaż poczekać aż się mój program skończy? - mruknęla Fini.

- I tak ci połowa zleciała! Powtórkę obejrzysz! - zawołał jej brat.

- Właśnie! Na plac budowy! - dodał ochoczo mój.

Wyszliśmy z pokoju i skierowaliśmy się w stronę przedpokoju.

- Prowadź Feren. Z chęciom zobaczę, co tam zmajstrowałeś. – powiedziałam wkładając moje ulubione szare tenisówki.

- I zobaczymy też zmutowane jedzenie! – zawołał radośnie Cols. Zachichotałam i przewróciłam oczami.

- Tak, to też. – westchnęłam rozbawiona. Brat mojej przyjaciółki poklepał go po plecach i uśmiechnę się radośnie. Stanęli naprzeciwko siebie zginając łokcie i zacisnęli ręce w pięści.

- Zmutowane jedzenie! Zmutowane jedzenie! Zmutowane jedzenie! – wołali radośnie trzepiąc pięściami w górę i w dół. Fini paczyła na nich z politowaniem, a Chicka z rozbawieniem.

Płeć męska chyba naprawdę pochodzi z innego świata. – parsknęłam w myślach.

- Wiecie co? – zapytałam się chłopców przerywając im ten dziwny pokaz. Starsza Demona Powietrza zatrzymała się w połowie zakładania swojej lekkiej pastelowo zielonej kurteczki, a jej siostra z rękom na klamce. – Gdy tak na was paczę chłopcy, to naprawdę uświadamiam sobie, że można żyć bez mózgu.

Burza ŻywiołówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz