Rozdział 7, Opowieść Rizy

14 2 9
                                    

- Głupek! Wariat! Dureeeeeń! – skwitował Zeren po wysłuchaniu planu Seila.

- Wiem jak się zachowujesz! – parskną chłopak.

Siedzieliśmy teraz ukryci w krzakach. Nie za bardzo byliśmy zdolni do walki.

Daki potraktowała Beta jakąś trucizną, więc był nieprzytomny, Aurelia ciężko ranna. Ledwo zatamowaliśmy jej ranę w biodrze. Seil miał zwichnięty nadgarstek, a Zeren i ja na szczęście tylko kilka zadrapań.

Dwie drużyny zawiązały sojusz i uwzięły się na nas, za to trzecia już została przez nie pokonana.

W skład sojuszu wchodziły drużyny czerwona i żółta. W pierwszej byli Ron, Daki, Eli, Juko i Kai, a w drugiej Mera, Ekko, Wally, Lume i Sali.

Pokonana grupa nosiła barwę niebieską. Poturbowani Will, Hans, Kiro, Uma i Tristy odpoczywali opatrzeni przez lekarzy wojskowych w izbie chorych.

- Gdzieście się ukryli? I tak nie uciekniecie! – rozbrzmiał słodko-gorzki ton Daki.

 Seil zaklną, słysząc, że się zbliżają.

- Zróbmy to! – zawołałam po cichu. Położyłam się na brzuchu i najciszej jak umiałam zaczęłam się czołgać. Zgodnie z planem Demona Wody musiałam wraz z Zerenem doczołgać się do buku rosnącego jakieś pięć metrów od nas.

- Błazenada, masakra, pewna przegrana na całej linii! – prychną mój przyjaciel czołgając się obok mnie.

- Nie musisz mi opisywać swojego życia. – odgryzłam się, a on spojrzał na mnie wściekle. Rzuciłam mu wredny uśmieszek i przyspieszyłam.

- Odpowiedzi w stylu Monsieur Dupe. - powiedział mając na myśli Seila.

- On chociaż ma jakiś styl.

- Taaaa styl błazna i zrzędy.

- Czyli dwóch rzeczy opisujących cię na co dzień.

- Się znawczyni znalazła.

- Masz rację, znam cię od dziecka.

- W dzieciństwie byłaś milsza.

- A ty mądrzejszy.

- Teraz za to jestem silniejszy.

- Ale słoik z ogórkami to ci Bet musi odkręcać.

W trakcie tej jakże intrygującej rozmowy dotarliśmy do drzewa.

- Ciiiii! – syknęłam widząc, że Zeren próbuje dodać coś jeszcze.

Teraz chłopak miał się teleportować na drugi koniec areny, a potem z powrotem tu i tak ze dwa razy, żebym mogła niepostrzeżenie otoczyć ich delikatnymi, prawie niezauważalnymi ognikami i uwięzić drużynę czerwoną w ognistej barierze, a Seil żółtą w wodnej.

Zeren miał w tedy wysłać w tych drugich piorun, który by wszystkich poraził, a potem w tych pierwszych. W czerwonej drużynie były dwa Demony Wody, więc moja bariera by opadła, a oni nie dali by rady tak szybko wycofać mocy, by nie trafił ich piorun.

Plan niby doskonały, ale wrogowie mogli zrobić coś innego, na przykład Ron mógłby spróbować zrobić w mojej barierze dziurę, ktoś mógł zobaczyć moje płomyki, albo wyczuć podstęp, jednak na razie nie mieliśmy niczego lepszego i musieliśmy chociaż spróbować.

Zaczęło się.

- Nie jest źle. – mruknęłam, posuwając powoli moje ogniki.

- Uwaga! – zawołała Juko.

- Podstęp! – dodała Daki.

- Kuźwa! – zaklęłam. W moją stronę frunęło kilka wodnych ramion. Zaklęłam jeszcze raz i uruchomiam moją moc.

Jarzące się pomarańczem oczy skierowałam w stronę paska od spodni. Westchnęłam. Wstałam i wyprostowałam się. Wyszłam zza pnia pokazując się wrogowi. Z moich pleców wystrzeliło, po trzy z każdej strony, sześć pasem ognia i pofrunęły do przodu zderzając się z wodą.

W miejscu zderzenia zaczęła się robić para.

Szybkim ruchem oderwałam zawieszkę od paska, jednak zawahałam się. Wypuszczanie Drako, nie było dobrym pomysłem.

"Ale oni nie muszą wiedzieć." - pomyślałam i już wiedziałam co zrobię.

Przyczepiłam z powrotem wisiorek do paska i chwyciłam drobny kamyk podobnej wielkości.

- Leć! - zawołałam rzucając nim przed siebie.

- Co to? – zawołał Ekko. Wszyscy spojrzeli na tajemniczy przedmiot. Usta Daki złożyły się w słowo „O nie." Już wiedziała co się święci.

Kamyczek (za moją sprawą) zaczął płonąć, a wokół niego rozeszła się para. Dym wystrzelił do góry na jakieś cztery metry a gdy opadł na arenie pojawił się długi na dwanaście metrów, wysoki na osiem, o rozpiętości skrzydeł raz większej od swojego ciała, piękny, dumny i groźny ognistoczerwony smok.

A przynajmniej jego nie najgorzej wykonana atrapa z mojego ognia, którą ledwo utrzymywałam.

Za mną w głośnym i jasnym piorunie pojawił się Zeren.

- Drako w pełnej krasie? Będzie zabawa! – parskną.

- To nie Drako, zwykły ogień. - chłopak spojrzał na mnie zdziwiony. - Ale zanim się kapną mamy chwilę.

Jego oczy błysnęły kiedy w końcu zrozumiał. Uśmiechnął się leniwie tym swoim drapieżnym uśmiechem i znów zniknął w błysku piorunów.

- Dobra, czas to zakończyć! – zawołała Daki i związała pnączami winnymi drużynę żółtą. – Było miło, ale się skończyło.

Drużna żółta odpada! – zawołał pan Hansow i używając swojej mocy zabrał ich stamtąd do izby chorych, by opatrzyli swoje rany.

- Skup się! – syknęłam na Zerena i wydobywając miecz ruszyłam cicho przed siebie. Z krzaków wydostał się Seil trzymając miecz w prawej ręce.

Mój ognisty smok robił zamieszanie. Na razie jeszcze się nie skapnęli, ale jeślki ktoś z nich spróbuje przyzwać swojego strażnika, ten od razu się kapnie, że to atrapa. Z resztą długo jeszcze nie utrzymam tak ogromnej ognistej konstrukcji w mniej więcej normalnie wyglądających kształtach.

"Będzie ciężko." – mruknęłam w myślach.

----------------------------

825!

No i ekstra! Jest około 800 set słów, a akcja dzieje się na całego!  Ogólnie, to nie wiem, czy ktoś zauważył, ale pomieszały mi się dni i zamiast poniedziałek dodałam w niedzielę XD. 

To co, widzimy się znów w poniedziałek. Na razie kochani!


Burza ŻywiołówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz