Rozdział 9; Opowieść Rizy

13 2 11
                                    

ŁUBUDUBU!!

Upadłam na ziemię i potoczyłam się jakieś pięć metrów dalej. Znowu. Cała obolała podniosłam się do góry. Mój strój treningowy, czyli granatowy podkoszulek na ramiączkach z białą obwódką dookoła dekoltu i dołu oraz czarne leginsy trzy czwarte, były brudne od ziemi i kurzu. Po plecach lał mi się pot.

Gdy już wstałam, ciężko dysząc położyłam dłonie na kolana i oparłam się tak odpoczywając przez chwilę.

Przede mną, po mojej lewej stał Bet, ubrany w luźne dresy, a obok niego.

Dosłownie przede mną szczerzył się do mnie kpiąco blondyn w białej koszulce i jasnoniebieskich leginsach udających jeansy.

Godzina 20:45, sądząc po trzech dzwonach, które przed chwilą biły. Trening wojskowy skończyliśmy niecałą godzinę temu, a po dziewięciominutowej przerwie wraz z chłopakami rozpoczęłam trening nad Żywiołem Wody. Szło mi makabrycznie. Ani razu nie uwolniłam tej mocy.

- Jeśli dalej będzie ci tak szło, to nas gwiazdka zastanie. – zakpił sobie Zeren. Posłałam chłopakowi zimne spojrzenie.

- Spróbuj jeszcze raz. Skoncentruj się i-

- I znowu mi się nie uda. – przerwałam szatynowi.

- Zgadzam się! – zawołał czerwonooki podnosząc lewą rękę do góry i podskakując dwa razy. Już chciałam mu coś odpowiedzieć, ale Bet mi przerwał.

- Spróbuj jeszcze raz.

- Ech...- westchnęłam tylko i spróbowałam jeszcze raz. Stałam tak, wyprostowana jak słup soli wyglądając jak skończony głupek, przez dobrych kilka minut aż w końcu z kolejnym westchnieniem poddałam się i otworzyłam oczy.

- Muszę go teraz atakować? – jęknęłam wznosząc oczy do nieba.

- Nie... - odparł Bet. Popatrzyłam na Zerena, a on rozszerzył oczy w udawanym zaskoczeniu oraz otworzył lekko usta w niemym zachwycie. Co on zaś kombinuje? – pomyślałam poirytowana. Spojrzałam ukradkiem w stronę Beta. On również przyglądał się chłopakowi z nietęgą miną.

- Riza! Ja, ja nie wierzę! Udało ci się! Twoje oczy są niebieskie! – mówił szybko głosem nasączonym udawanym zachwytem oraz kpiną. – A nie, czekaj... One zawsze są niebieskie.

W tym momencie, gdzieś w trzewiach poczułam złość, jednak byłam tak wykończona treningiem, że cała ta złość wyparowała zmieniając się poirytowane – rozbawienie.

- Pfff... Ha, ha, ha, ha. – prychnęłam. – Ty mi nie odpuścisz, co? – sapnęłam podchodząc do chłopców, którzy już stali u wyjścia z małego lasku, gdzie przyszliśmy chcąc poćwiczyć w spokoju nie obserwowani przez nikogo.

- Znasz mnie. Każda okazja jest do wykorzystania. – uśmiechną się do mnie zadziornie i zakładając ręce za głowę ruszył przed siebie. Westchnęłam.

- Co wy na to, żeby wrócić do domu, obejrzeć jakiś dobry film i zjeść jakąś porządną, zdrową kolację? – spytał się nas Bet.

- Taaaaaak!! – zawołał radośnie Zeren.

- Nieeeee. – odparłam.

- Czemu? – blondyn spojrzał na mnie przez ramię.

- Jak wrócę, to mam zamiar wziąć ciepłą kąpiel.

- To co ty na taki plan, jak wrócimy, to ja przyrządzę kolację, Zeren wybierze film i przygotuje napoje, a ty się w tym czasie wykąpiesz i gdy już wyjdziesz to skołujesz jakiś duży koc?

- Jestem za!

- Dobra, ale pod warunkiem, że nie będziemy oglądać Pięści Mocy.

- Zgoda.

- Coooo??? Czemuuuuu??? – zawył Zeren zrównując się z nami. Teraz Bet szedł po lewej, blondyn w środku, a ja po prawej.

- Bo to leci co tydzień!

- Ale to jest fajne!

- Nie, bo już nudne!

- Sama jesteś nudna!

- Odezwał się!

- Jest lepszy od durnych science fiction!

- Nieprawda! – dołączył się do naszej mini kłótni Bet, najwierniejszy fan tego gatunku filmowego jakiego znam.

- Ale jest lepszy od romansideł!

- Prawda! – zgodziłam się.

- A komedie romantyczne? – spytał się niewinnie szatyn chwytając swoje dłonie z tyłu, wysuwając lekko swój tors do przodu i przekrzywiając głowę w naszą stronę.

- Są dobre!! – zawołałam równocześnie z blondynem.

- Przeważnie. – dodałam.

- W większości.

- To co oglądamy? – spytał się Bet.

- Komedie? – spojrzałam na przyjaciół.

- Komedie. – potwierdził Zeren.

- Aaa co do jedzenia?

- Nie wiem jak wy, ale ja mam ochotę na fast food.

- Kiedy ty nie masz... - westchnęłam.

- Miało być zdrowo... - również westchną Bet.

- A Ri miał nauczyć się mocy wody.

- Nie myl mnie z jedzeniem.

- Spokojnie, jestem przekonany, że nie jesteś aż tak smaczna. Pewnie smakowałabyś kwaśno jak twoja mina.

Mlasnęłam z niesmakiem.

- Więc ty byś pewnie smakował głupio jak twoja.

- Nieee ja jestem przepyszny.

- To co? Po burgerze i frytki? – wtrącił się nagle Bet znużonym tonem.

- Tak! I oranżadę cytrynową do tego!

- Oranżadę? Nie ma nic innego? – spytałam się.

- Chyba nie... - odparł Zeren. Gadaliśmy tak przez całą drogę powrotną. Gdy do naszego domku zostało około sześć metrów, urządziliśmy sobie mały wyścigi, zapominając o prośbie Beta, by być cicho. Wcześniej wymieniony oczywiście ścigał się z nami.

Gdy już znaleźliśmy się w domu, za namową Beta, wszyscy ruszyliśmy się przebrać w świeże ubrania. Oczywiście ja po prosu wzięłam ciuch na przebranie po kąpieli. Znaczy po prysznicu, bo przypomniałam sobie, że nie mamy wanny.

------------------

823!

Witam was!

Oczywiście muszę spytać, jak się podobał rozdział?

I mam pytanko, po ile słów byście chcieli rozdziały, tak około 800, czy tak bardziej po 1000? A i czy chcielibyście dziś jeszcze jeden rozdział?

Pozdrawiam was cieplutko!

Niki :-)

Burza ŻywiołówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz