ŁUBUDUBU!!
Upadłam na ziemię i potoczyłam się jakieś pięć metrów dalej. Znowu. Cała obolała podniosłam się do góry. Mój strój treningowy, czyli granatowy podkoszulek na ramiączkach z białą obwódką dookoła dekoltu i dołu oraz czarne leginsy trzy czwarte, były brudne od ziemi i kurzu. Po plecach lał mi się pot.
Gdy już wstałam, ciężko dysząc położyłam dłonie na kolana i oparłam się tak odpoczywając przez chwilę.
Przede mną, po mojej lewej stał Bet, ubrany w luźne dresy, a obok niego.
Dosłownie przede mną szczerzył się do mnie kpiąco blondyn w białej koszulce i jasnoniebieskich leginsach udających jeansy.
Godzina 20:45, sądząc po trzech dzwonach, które przed chwilą biły. Trening wojskowy skończyliśmy niecałą godzinę temu, a po dziewięciominutowej przerwie wraz z chłopakami rozpoczęłam trening nad Żywiołem Wody. Szło mi makabrycznie. Ani razu nie uwolniłam tej mocy.
- Jeśli dalej będzie ci tak szło, to nas gwiazdka zastanie. – zakpił sobie Zeren. Posłałam chłopakowi zimne spojrzenie.
- Spróbuj jeszcze raz. Skoncentruj się i-
- I znowu mi się nie uda. – przerwałam szatynowi.
- Zgadzam się! – zawołał czerwonooki podnosząc lewą rękę do góry i podskakując dwa razy. Już chciałam mu coś odpowiedzieć, ale Bet mi przerwał.
- Spróbuj jeszcze raz.
- Ech...- westchnęłam tylko i spróbowałam jeszcze raz. Stałam tak, wyprostowana jak słup soli wyglądając jak skończony głupek, przez dobrych kilka minut aż w końcu z kolejnym westchnieniem poddałam się i otworzyłam oczy.
- Muszę go teraz atakować? – jęknęłam wznosząc oczy do nieba.
- Nie... - odparł Bet. Popatrzyłam na Zerena, a on rozszerzył oczy w udawanym zaskoczeniu oraz otworzył lekko usta w niemym zachwycie. Co on zaś kombinuje? – pomyślałam poirytowana. Spojrzałam ukradkiem w stronę Beta. On również przyglądał się chłopakowi z nietęgą miną.
- Riza! Ja, ja nie wierzę! Udało ci się! Twoje oczy są niebieskie! – mówił szybko głosem nasączonym udawanym zachwytem oraz kpiną. – A nie, czekaj... One zawsze są niebieskie.
W tym momencie, gdzieś w trzewiach poczułam złość, jednak byłam tak wykończona treningiem, że cała ta złość wyparowała zmieniając się poirytowane – rozbawienie.
- Pfff... Ha, ha, ha, ha. – prychnęłam. – Ty mi nie odpuścisz, co? – sapnęłam podchodząc do chłopców, którzy już stali u wyjścia z małego lasku, gdzie przyszliśmy chcąc poćwiczyć w spokoju nie obserwowani przez nikogo.
- Znasz mnie. Każda okazja jest do wykorzystania. – uśmiechną się do mnie zadziornie i zakładając ręce za głowę ruszył przed siebie. Westchnęłam.
- Co wy na to, żeby wrócić do domu, obejrzeć jakiś dobry film i zjeść jakąś porządną, zdrową kolację? – spytał się nas Bet.
- Taaaaaak!! – zawołał radośnie Zeren.
- Nieeeee. – odparłam.
- Czemu? – blondyn spojrzał na mnie przez ramię.
- Jak wrócę, to mam zamiar wziąć ciepłą kąpiel.
- To co ty na taki plan, jak wrócimy, to ja przyrządzę kolację, Zeren wybierze film i przygotuje napoje, a ty się w tym czasie wykąpiesz i gdy już wyjdziesz to skołujesz jakiś duży koc?
- Jestem za!
- Dobra, ale pod warunkiem, że nie będziemy oglądać Pięści Mocy.
- Zgoda.
- Coooo??? Czemuuuuu??? – zawył Zeren zrównując się z nami. Teraz Bet szedł po lewej, blondyn w środku, a ja po prawej.
- Bo to leci co tydzień!
- Ale to jest fajne!
- Nie, bo już nudne!
- Sama jesteś nudna!
- Odezwał się!
- Jest lepszy od durnych science fiction!
- Nieprawda! – dołączył się do naszej mini kłótni Bet, najwierniejszy fan tego gatunku filmowego jakiego znam.
- Ale jest lepszy od romansideł!
- Prawda! – zgodziłam się.
- A komedie romantyczne? – spytał się niewinnie szatyn chwytając swoje dłonie z tyłu, wysuwając lekko swój tors do przodu i przekrzywiając głowę w naszą stronę.
- Są dobre!! – zawołałam równocześnie z blondynem.
- Przeważnie. – dodałam.
- W większości.
- To co oglądamy? – spytał się Bet.
- Komedie? – spojrzałam na przyjaciół.
- Komedie. – potwierdził Zeren.
- Aaa co do jedzenia?
- Nie wiem jak wy, ale ja mam ochotę na fast food.
- Kiedy ty nie masz... - westchnęłam.
- Miało być zdrowo... - również westchną Bet.
- A Ri miał nauczyć się mocy wody.
- Nie myl mnie z jedzeniem.
- Spokojnie, jestem przekonany, że nie jesteś aż tak smaczna. Pewnie smakowałabyś kwaśno jak twoja mina.
Mlasnęłam z niesmakiem.
- Więc ty byś pewnie smakował głupio jak twoja.
- Nieee ja jestem przepyszny.
- To co? Po burgerze i frytki? – wtrącił się nagle Bet znużonym tonem.
- Tak! I oranżadę cytrynową do tego!
- Oranżadę? Nie ma nic innego? – spytałam się.
- Chyba nie... - odparł Zeren. Gadaliśmy tak przez całą drogę powrotną. Gdy do naszego domku zostało około sześć metrów, urządziliśmy sobie mały wyścigi, zapominając o prośbie Beta, by być cicho. Wcześniej wymieniony oczywiście ścigał się z nami.
Gdy już znaleźliśmy się w domu, za namową Beta, wszyscy ruszyliśmy się przebrać w świeże ubrania. Oczywiście ja po prosu wzięłam ciuch na przebranie po kąpieli. Znaczy po prysznicu, bo przypomniałam sobie, że nie mamy wanny.
------------------
823!
Witam was!
Oczywiście muszę spytać, jak się podobał rozdział?
I mam pytanko, po ile słów byście chcieli rozdziały, tak około 800, czy tak bardziej po 1000? A i czy chcielibyście dziś jeszcze jeden rozdział?
Pozdrawiam was cieplutko!
Niki :-)
CZYTASZ
Burza Żywiołów
Fantasía"Pod napływem emocji i szybkiego myślenia wzięłam mój kubek i chlusnęłam jego zawartością na Daki. (...) -IIIII!!! - pisnęła dziewczyna wstając. - Czemu to zrobiłaś!? - zawołała wściekle przyglądając się ogromnej plamie z herbaty. (...) - Jak to „c...