Rozdział 2, Opowieść Eldy

15 3 7
                                    

Jak każdy ranek wstałam obudzona przez krzyki kogoś z domowników (najczęściej Chicky).

Jeszcze zaspana siadłam na łóżku, zgarnęłam gumkę z szafki nocnej i szybkim ruchem zrobiłam sobie kucyka. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że to nie krzyki, tyto śmiechy i radosne piski.

Wstałam i podeszłam do szafy po czym wybrałam lawendową koszulkę i musztardowe jeansy. Szybkim krokiem skierowałam się do łazienki i ubrałam.

Gdy wróciłam do pokoju by zaścielić łóżko zauważyłam, że inni lokatorzy już wstali. Na jednym z łóżek znalazłam karteczkę.

Ja i Chicka poszliśmy do miejscówki, która została wybrana na narady.

Szybko rozpoznałam pochyłe pismo Colsa. Dzieliłam bowiem pokój z młodszym bratem i wcześniej wymienioną dziewczyną. Na razie wraz z nim mieszkaliśmy u państwa Doloteri (rodziców Chicky).

Gdy weszłam do kuchni Zuli i Zaki siedziały przy dębowym stole.

Bawiły się pięknie ubranymi lalkami i co chwila gryzły kanapki, których cały talerz stał na stole.

Podeszłam do dziewczynek i usiadłam koło nich.

Byłam głodna, więc z chęcią poczęstowałam się kanapkami z sałatą i pomidorem.

- Elda! Elda! Pamiętasz jak wczoraj wypadł mi ząb? – zapytała Zaki na chwilę odrywając się od zabawy. Nie dając mi czasu na odpowiedź kontynuowała. – Zobacz co odkryłam przed chwilą razem z Zu.

Dziewczynka otworzyła szeroko usta i pokazała ząbki, po czym wzięła głęboki wdech nosem i wydech buzią.

Przy wydechu powietrze, które przelatywało przez „szparkę" zaczęło świszczeć.

- Niesamowite. – mruknęłam z pełną buzią.

- Wiem!!! - zawołała radośnie i wraz z siostrą wróciła do zabawy w przebieranie lalek.

- Hej! Eli-el-el! – głowa mojego brata wynurzyła się z przedpokoju.

- Cześć bracki. Jak spałaś Chicka? – odparłam, gdy oboje weszli do salono-jadalni.

- Spałam dobrze. Dziękuje, że pytasz. – powiedziała dziewczyna. Naprawdę dziwiło mnie to, że zawsze miała nienaganne maniery.

Powoli wstałam od stołu, przeżuwając ostatni kęs kanapki i podeszłam do nich.

- Czy Feren powiedział wam cokolwiek na temat przebudowy? – zapytałam, po czym oparłam dłonie na biodrach.

- Tak. – odparł radośnie Cols.

Od około dwóch miesięcy nasza trójka szukała miejsca na naszą tajną kryjówkę. Ostatnio, Cols wraz ze starszym bratem mojej przyjaciółki natknęli się na coś interesującego i zaczęli renowacje jakiejś starej chatki. Jednak jak na razie utrzymywali jej położenie i większość szczegółów w tajemnicy.

- Czy w końcu będziemy mogły ją zobaczyć? - spytałam.

- Tak, dziś tak. - stwierdził mój brat.

- Zobaczyć co słoneczka? - zaświergotała pani Doloteri.

- Nową szkołę Ferena. Jak on i Fini wrócą od Kai, to mają nam ją pokazać. - stwierdziła Chi.

- Obiecali. - dodaj mój brat.

- Och! Rozumiem, rozumiem. Tylko mi się tam nie zasiedźcie, maci wrócić na kolacje!

- Dobrze mamo!

- Tak jest prze pani!

Rodzice Chicky – Dorote i Wenet – nie wiedzieli o tym, że planujemy urządzić rebelię, która ma na celu obalenie Linigów.

Linigowie to grupa rozbójników, która siłą chce zdobyć władze. W ich skład wchodzą przeróżne magiczne istoty, a nawet kilku ludzi. Od około roku panoszą się na wschodniej planecie.

Do naszej małej rebelii należała na razie tylko nasza trójka, starszy brat Chicky Feren i jej starsza siostra Fini. Takim pół członkiem był dziewięcioletni Andi, który bardzo chciał nam pomóc, jednak mieliśmy aż dwa powody, bo go nie przyjmować. Po pierwsze był za młody, żeby walczyć, mogłoby mu się stać coś poważnego

Po drugie jego starszy brat, który chyba nazywa się Beret służy w Wojsku Żywiołów, a jeśli ta ono się dowie o naszej rebelii to już po nas.

Niby walczymy w słusznym celu, ale według nich pomoc innym magicznym światom i krainom sprawi, że będziemy słabi, a oni uważają się za tak silnych i sądzą, że zdołają pokonać ich wszystkich z palcem w nosie (o jego pół przyjęciu bardziej zadecydował ten pierwszy fakt. Po prostu się o niego martwimy).

- To co o tym sądzisz El? – zapytał się mnie nagle Cols z podejrzliwym uśmieszkiem.

- Eeeem...yyyy to świetny pomysł. – powiedziałam zmieszana. Trochę głupio było mi się przyznać, że ich nie słuchałam.

Zuli i Zaki właśnie teraz pobiegły ze swoimi lakami do łazienki, by je wykąpać, więc podeszliśmy do stołu i usiedliśmy na krzesłach.

Zaczęłam powoli przesuwać raz w przód, raz w tył opuszek mojego wskazującego palca prawej ręki po gładkim, czystym blacie.

Zauważyłam, że Chicka zasłania usta ręką, by nie wybuchnąć ze śmiechu.

- Możesz powtórzyć? – bąknęłam ledwo słyszalnie.

- Dobrze. Więc mam taki pomysł, żeby przebrać cię w strój kaczki i wysłać cię na wschodni świat, żebyś wołała na cały głos „Tu jestem Linidzy! Kwa, kwa, kwa!". – chłopak wyszczerzył się w moją stronę, a ja zrobiłam się czerwona na twarzy.

Teraz wraz z moją przyjaciółką śmiali się w najlepsze.

- Cie-cieszę się, że po-podoba ci się mój pomysł! – wołał przez śmiech Cols.

- Dobra. – powiedziałam zawstydzona.

– Może zechcecie prowadzić mnie do tego, co znaleźliście? – zapytałam chcąc zmienić temat.

- Zjemy i idziemy. – powiedziała Chicka gdy wkońcu się uspokoiła. Sięgnęła teraz po kanapkę, jednak zamiast ją ugryźć dorzuciła zgryźliwą uwagę. – Tylko nie kwakaj ze złości.

Obydwoje znów zaczęli się śmiać, przy czym mój brat bardziej krztusić. Wypluł kawałek kanapki na stół, ale szybko wpakował go z powrotem do buzi.

- Ijuuu!!! – jęknęła moja przyjaciółka momentalnie hamując śmiech. Mój brat tylko wzruszył ramionami biorąc kolejnego gryza.

-----------------

858!

Ten rozdział jest zdecydowanie krótszy od poprzednich, ale za to dziś dodam jeszcze drugi.

Burza ŻywiołówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz