Opowieść Eldy, 3

22 2 68
                                    

- Spóźniliście się! – naskoczyła na nich od razu Chicka.

- Tylko piętnaście minut. – Feren machną niedbale ręką.

- Aż piętnaście minut.

- Nie denerwuj się tak, bo już ci się zmarszczki robią. – odparł i pstrykną ją w czoło.

- Nie żałuję, że zabrałam ci ten portfel. – mruknęła.

- Co?

- Nico.

- Masz zagniewane lico.

- Ty jeden okropnico.

- Nie przesadzaj mała babico.

Chicka, nie mogąc już znaleźć żadnej riposty mlasnęła niezadowolona, a jej starszy brat tylko się uśmiechną.

- Znaleźliście coś interesującego? – zapytała piętnastolatka robiąc balona z gumy.

- Tak. – odparł mój brat. – Nawet nie rzuca się w oczy.

- Bo zlewa się z roślinnością. – dodałam kąśliwie i aż wzdrygnęłam się na samo wspomnienie leśnej chatki, o ile można tak to coś nazwać.

- To pokarzcie nam tą ruderę. – westchnęła Fini.

- Finiś, nie przesadzaj. Na jest aż tak źle. – Ferto przewrócił oczami kładąc jej rękę na ramieniu.

Zanim Chicka lub Cols zdołali coś powiedzieć odezwałam się ja.

- Wież mi, jest aż tak źle. Nawet gorzej, a „rudera" to bardzo trafne określenie. – prychnęłam znów nakręcona, żeby skrytykować chatę. – Nawet nie wiem, czy nie lepsze było by „kupa gruzów".

Feren uniósł brwi i o dziwo się uśmiechną, a Fini popaczyła zdziwionym i zmartwionym wzrokiem na mojego brata i swoją siostrę.

- Elda dramatyzuje. Po prostu nie dostała swojej wymarzonej willi. – odparł pogardliwie Cols.

- Za to mam zaniedbaną chatkę krasnoludków sprzed przyjazdu królewny!

- No dobra, może to miejsce jest trochę zaniedbane, - powiedziała niepewnie Chicka uciszając mnie spojrzeniem swoich przenikliwych niebiesko-fiołkowych oczu. – ale wspólnymi siłami damy radę je odnowić. – dodała z entuzjazmem starając się pocieszyć siostrę.

- Prowadź. – westchnęła zrezygnowana Fini.

Gdy dotarliśmy na miejsce starsza siostra Chicky wyglądała na przerażoną, a jej brata wręcz rozpierała energia.

- No to wejdziemy do środka! – zwołał ochoczo.

- Jesteś tego pewny? – zajęczała Fini wyrzucając ręce do góry. Jakby chciała, żeby ktoś stamtąd w magiczny sposób naprawił tą budowle.

- Spokojnie, jeśli będą tam nietoperze, to je oswoję. – powiedział chłopak. – W końcu jestem nieustraszony. – dodał wskazując na siebie kciukiem lewej dłoni.

- Pająk!!! – wrzasnęła niespodziewanie Chicka, a jej starszy brat pisną głośno i skoczył do góry.

- Taaaaa czuję się bezpieczna panie nie-u-stra-szo-ny. – pokpiwała sobie Fini kręcąc głową. Ja, Cols i Chicka ledwo wstrzymywaliśmy śmiech.

Weszliśmy tam świecąc latarkami od telefonów, no oprócz Colsa, bo znów gdzieś posiał swój. Założę, się, że znów jest w jego – dosłownie – bezdennej kieszeni.

W środku „domku" było obleśnie.

Ściany były spróchniałe, a z sufitu kapała woda. Zapewne był tu kiedyś salon połączony z kuchnią, sądząc po spalonej kanapie i starej brudnej lodówce.

Burza ŻywiołówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz