Opowieści Rizy, 2; R.3.

14 4 30
                                        

Czekałam, aż dołączą do mnie moi koledzy, słuchając pochwał na temat pięknego brzmienia mojego głosu. Wszystkim podziękowałam za komplementy.

Siedzieliśmy tam jeszcze półtorej godziny, pijąc (już tylko soki), przegryzając chipsami i bawiąc się na całego.

- Dziękujemy, ale już pójdziemy. – powiedziałam, kiedy Bet szturchną mnie i pokazał która jest godzina. Zeren opierał się o niego ramieniem.

- Czemu idziecie? – zapytał Pit, który akurat siedział obok. Zaraz po zadaniu pytania donośnie bekną, co wywołało u wszystkich śmiech.

- Och Pit, wiesz, że my jutro mamy prace. – powiedziałam i westchnęłam.

- Młodzikom się do wojska zachciało. – burkną mężczyzna, a Bet przewrócił oczyma.

- Ja se mogę wziąć jutro wolne. – zaprotestował Zeren podnosząc palec wskazujący lewej ręki wysoko do góry.

- Jutro, mój drogi przyjacielu, to ty będziesz mieć ochrzan, jeśli teraz stąd nie wyjdziemy. – Bet poklepał go po plecach.

Zeren tylko mrukną coś w odpowiedzi, a wierna widownia buchnęła gromkiśmiechem.

I ja się śmiałam, bo chłopcy naprawdę przeszli samych siebie.

Wyszliśmy z gospody, a Zeren chwiejnym krokiem szedł sam podśpiewując refren piosenki.

- Stary, choć tu pomogę ci iść, bo zaraz się wywrócisz. – zawołał do niego Bet.

- Nie dziękuję, nic mi nie jest! – odparł chłopka.

- Bet co ty masz w tych palcach!? – zażartowałam sobie, a Bet spiorunował mnie wzrokiem.

- Posłuchaj, Zeren jest w niezbyt dobrym stanie, a tobie się wzięło na żary. – warkną przeczesując nerwowo swoje włosy palcami. Typowy „ojciec" Bet. – parsknęłam w myślach.


Gdy doszliśmy do naszego domku, jak że ciekwaym zbiegiem okoliczności!, czekała tam na nas Daki.

"Wstrętny szpieg." - warknęłam w myślach.

Pewnie przyszła do Beta, by się go coś tam poradzić, w końcu oboje to Demony Ziemi. Dziewczyna od razu zwróciła uwagę na to, że Zeren szedł oparty ramieniem o Beta (koniec końców jednak Bet musiał pomóc mu iść, kiedy ten poślizgną się na kałuży i przewrócił). Daki uniosła brwi.

- A temu co? – zapytała mrużąc oczy.

Zauważyłam, iż tym razem w je rozpuszczonych, czarnych włosach plątają się drobne jasnoróżowe kwiatuszki.

- Piłem palce Beta. – pochwalił się chłopak, a ona przerzucała zdziwione spojrzenie ze mnie na Beta i z Beta na mnie.

- Koktajl korzenny. – odparł Bet.

- Raczej dwa. – parsknęłam, a Bet burkną coś pod nosem.

- Z dodatkiem bazylii? – dopytywała.

- Tak. – odparłam.

- Czyli typowy zestaw na chorobę. – parsknęła wychodząc.

Ciekaw czemu była taka miła? – pomyślałam. Pewnie Eli ją o to poprosiła, żeby bardziej przypodobać się Zerenowi.

- Ach i uważajcie, bo może wam jeszcze coś obrzygać. Choć w sumie, nie ważne co by to było, nie będzie to duża strata. - usłyszałam jeszcze jej głos.

"Wszystko po staremu." - pomyślałam i trzasnęłam drzwiami.

---------------------------

412!

Wiem, że strasznie krótkie, ale nie wiem, co tu jeszcze dodać! W zamian za to, dodam dziś jeszcze jeden rozdział.

* po lekkiej korekcie

Burza ŻywiołówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz