Wylądowaliśmy w ciemnym zakamarku ulicy. Gdzieniegdzie paliły się jedynie blade światła, które wcale nie oświetlały drogi, a rzucały jedynie trupi blask. Wszędzie czaiły się zarysy posępnych ludzi. Czułam się nieswojo. Nigdy nie przyszło mi do głowy zapuszczać się w takie miejsca, mimo, że Deapolis jest po tysiąckroć mniejsze niż pradawna Ziemia. Granica świata znajdowała się jedynie kilka kilometrów od miejsca, do którego przywiódł nas ten cherlawy dron.
– Mieszkasz tu? Czy to nie jest niebezpieczne mieszkać tak blisko krańca świata? Czy widziałeś kiedyś skalnego dziada?
Nic nowego, nadal mnie ignorował. Stanął u progu lepianki, która ledwo się trzymała i przykucnął przy swoim dronie. Poklepał go jak wysłużoną klacz i pogrzebał w jego kablach. – Ja chyba będę powoli wracała. Robi się późno i nie jest to chyba najbezpieczniejsza dzielnica Deapolis. Hej, czy ci mowę odebrało? – Irytowało mnie to. Patrzył się na mnie tymi swoimi pustymi, zapadniętymi oczami z niezadowoloną miną.
– Hej! Głuchy jesteś? – krzyknęłam, zaciskając pięści.
– Jakbyś tyle nie paplała, to byś zauważyła, że jest niemy. Ze słuchem też u niego nie najlepiej – odezwał się głos należący do starszej kobiety.
Ciemna, przygarbiona postać wyłoniła się z lepianki, powolnym, dumnym krokiem, który wyglądał dość groteskowo u tej schorowanej i wątłej kobiety.
Cofnęłam się o dwa kroki. Wprawiali mnie w przerażenie.
– To czemu nie poszedł na leczenie? Sanatorium jest sponsorowane przez rząd dla każdego obywatela Deaopolis!
– Dla każdego idealnego obywatela Deapolis. Chyba nie myślisz, głupia dziewucho, że pomogą bezkastowcowi. – Stara kobieta machnęła ręką.
– Co pani wygaduje? Prawo jest równe dla każdego. A kasty to wymysł prastarych... – Widzę w twoich oczach strach – syknęła, zbliżając się do mnie – Nie, to nie tylko twoje oczy się boją. Całe twe ciało krzyczy ze strachu – Na jej ustach pojawił się złowrogi uśmiech.
– Babciu, daj jej spokój. To jedna z nas. – Chłopak ruszał ustami, ale robotyczny głos, zamiast z jego ust, wydobywał się z jego drona.
– Bardzo mi się nie podoba pani postawa – odparłam, spoglądając kątem oka na chłopaka.
Co z nimi nie tak? Mieszkają na samej granicy świata, są brudni, niegrzeczni, biedni i brzydcy. Są źli. Niebezpieczni.
– Każdy dobry obywatel ma obowiązek zgłosić takie antyspołeczne zachowanie – groziłam im placem, wciąż się oddalając.
Starucha położyła swoją pomarszczoną dłoń na ramieniu chłopaka.
– Jesteś pewien, że to jedna z nas? Nie wygląda mi na taką.
Chłopak sam wydawał się zmieszany. Patrzył to na mnie, to na swoją babcię. – Hyun, po co ty ją tu przyprowadziłeś? To nie tak, że krytykuję twoje decyzje. Wiem, że na pewno miałeś ku temu powód, ale dlaczego? – barwa jej głosu zmieniła się z oschłej na ciepłą.
Chłopak, którego imię brzmiało Hyun kucnął wraz ze swoim dronem, poprzyciskał kilka guzików na jego panelu i dron zaświecił się niebieskim światłem. – Ona zna Cyryla. Przyjaciółka. – odezwał się dron w jego imieniu.
Starsza kobieta ściągnęła powolnym ruchem ciężki, czarny kaptur z głowy, ukazując długie, siwe włosy. W półmroku wydawały się mieć srebrzystą poświatę. – Nie wygląda na przyjaciółkę Cyryla. – Zmrużyła oczy i spojrzała na mnie badawczo.
CZYTASZ
Atlas Światów
FantasyDwie dziewczyny. Dwa pozornie różne światy, w których czas i miejsce nie są pewne. Drishya z wioski leżącej w Kaszmirze, w Indiach, oraz Kasjopeja z ostatniego miasta na świecie, Deapolis. Społeczeństwo i przeciwności losu zdawałyby się skazać obie...