Rozdział 11 (Drishya)

251 4 1
                                    

Ubrania pani z jaskini były bardzo ekstrawaganckie. Nigdy nie widziałam tak niespotykanego, kanciastego kroju, ale może to nowa moda europejska? Macocha nie pozwalała mi oglądać zachodnich programów, więc nie byłam na bieżąco.

Pani z jaskini dosłownie przed chwilą zmaterializowała się z cienia w osobę z krwi i kości.

Nie wiem jak tu weszła, bo za nią była tylko lita skała. Wydawała się zagubiona. Bacznie mnie obserwowała, wędrując wzrokiem od góry do dołu. Po krótkiej wymianie zdań jej oczy zaczęły zachodzić mgłą, a jej kolana drżały.

Podbiegłam szybko, aby uchronić ją przed upadkiem. Była bardzo ciężka, więc ułożyłam ją ostrożnie na ziemi, uważając, aby ostre kamienie nie znalazły się pod jej głową. Nie miałam nic przy sobie, więc pozwoliłam sobie zajrzeć do jej torby i znalazłam tam miękki koc. Podłożyłam go pod jej głowę.

Nadal była przytomna. Mamrotała coś. Z całą pewnością brakowało jej jasności umysłu.

Nie wiedziałam co robić. Nigdy nie musiałam się wcześniej nikim opiekować. Nie znałam jej i nadal trudno było mi zrozumieć co tutaj się wydarzyło, ale odłożyłam wszelką logikę na bok.

Może to kolejna z moich halucynacji? Jeśli tak, to bardzo realistyczna.

Chciałam pogładzić dziewczynę po czole, ale w ostatnim momencie zabrałam rękę. Bałam się, że nie powinnam jej dotykać. Budziła we mnie podziw. Była taka piękna. Wyglądała jak księżniczka z kosmosu.

Postanowiłam przynieść jej wodę i jedzenie. Nie wiedziałam tylko dokąd się udać. Powrót do domu był niemożliwy. Mogłabym stamtąd zabrać trochę żywności. Ale rozzłościłam całą rodzinę i jak mnie tylko złapią, to będą chcieli surowo ukarać.

Przykucnęłam koło kosmitki i myślałam intensywnie, przygryzając paznokieć u kciuka.

Nagle pod sklepieniem groty coś nerwowo zatrzepotało i pisnęło.

Podskoczyłam ze strachu i omal się nie wywróciłam.

To musiał być nietoperz.

Odetchnęłam z ulgą i wstałam, zaciskając pięść.

Abhishek. Mój kolega ze szkoły. Wiele razy pomagałam mu w lekcjach i nigdy nie poprosiłam o nic w zamian.

Wiele razy starał się „odpłacic" mi randką, ale zawsze odrzucałam jego hojne propozycje.

Pomyślałam, że to najwyższy czas, aby odebrać zapłatę za moją uprzejmość. Kucnęłam przy blondynce i szepnęłam uspokajająco, że niebawem wrócę. Przy samym wyjściu jedynie zatrzymałam się na moment, aby upewnić się, że nikt nie widzi jak wychodzę. A potem wybiegłam w podskokach. Jakby wiatr niósł moje nogi.

Na szczęście Abhishek nie mieszkał daleko. Zatrzymałam się zdyszana przed jego drzwiami.

Pochodziłam z bogatej rodziny. Zamieszkiwaliśmy jedną z nielicznych willi w Kaszmirze.

Abhishek mieszkał w dużo skromniejszych warunkach, ale jego dom również robił wrażenie.

Wysoki, zbudowany z czerwonych cegieł. Na wyższym piętrze dominowały ogromne okna, przywodzące na myśl europejski styl. Z prawej strony z domu wyrastał półokrągły, mały balkon, na którym musiało być bardzo przyjemnie podczas ciepłych wieczorów. Lewą część budynku porastał bluszcz, nadając mu wrażenie wiekowego, mimo, że został wybudowany jedynie sześć lat temu.

Poprawiłam końcówkę sari, która ciągle osuwała mi się z ramienia i doprowadziłam do porządku splątane włosy przeglądając się w przedniej kamerze telefonu. Zobaczyłam na krańcu ekranu powiadomienie. Nieodebrane połączenia od ojca i sióstr. Zignorowałam to.

Atlas ŚwiatówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz