ROZDZIAŁ 26.

5 1 0
                                    


DANTE

- Wiesz, co masz mówić? – Zapytałem ze stoickim spokojem?

- Tak. – Bartek skinął głową i poprawił koszulkę. – Czy po wszystkim mnie zabijecie?

- Zależy. Jeśli wszystko pójdzie po naszej myśli, pozwolę ci zabrać dziewczynę i zniknąć na zawsze z Polski.

- W porządku. – Podobał mi się ten chłopak i gdyby nie okoliczności w jakich się poznaliśmy, mógłbym zwerbować go do swoich szeregów.

- W takim razie, do zobaczenia. Pamiętaj, jeden krzywy ruch i wylatujesz w powietrze. – W czasie, kiedy u nas przebywał zamontowaliśmy mu mikro ładunek wybuchowy w szyi, więc mieliśmy nad nim całkowitą kontrolę. Jeden guzik i BUM. Po chłopie.

- Jasne. Do zobaczenia.

Mieliśmy spotkać się o 17, żeby zająć odpowiednie miejsca i przygotować się na przyjazd prawej ręki Skorpiona. Miałem nadzieję, że uda nam się podłożyć mu gps do auta, którym przyjedzie, a przy odrobinie szczęścia jeszcze dziś zaatakujemy. Wszyscy ludzie stali na głowie wykonując swoje obowiązki i dopinając je na ostatni guzik.

Adrenalina nie odstępowała na krok, a ja czułem w kościach wygraną. Miałem nosa do takich akcji i jeśli każdy zajmie się swoim zadaniem osiągniemy nasz cel. Problemem była Ola. Od niedawna ze mną pracowała i nie rozumiała jeszcze wszystkich zasad, a nawet jeśli je rozumiała, to się do nich nie stosowała, bo wiedziała, że jej nie ukaram.

Była naszym słabym ogniwem i to nie przez siłę czy charakter, ale przez samowolkę. Ona również chciała złapać odpowiedzialnego śmierci Klary, ale nie kierował nią zdrowy rozsądek lecz zemsta. Miałem pewne obawy czy aby na pewno dostosuje się do planu i jak się później okazało, miałem kurwa rację.

Wszedłem do domu, ale dziewczyny nigdzie nie było. Wyjrzałem na podwórko i tam ją znalazłem. Trenowała z Grzegorzem, a co najzabawniejsze – wygrywała.

- Dajesz jej fory?

- Pan Danie. – Mężczyzna wziął głęboki oddech i spoważniał. W walce z Olą miał szeroki uśmiech na mordzie. – Ależ skąd. Pani Ola poczyniła ogromne postępy, walka była wyrównana.

- W takim razie jestem z ciebie dumny, mała. – Uśmiechnąłem się słabo. – Pogadamy?

- Jasne. – Skinęła, a kiedy ochroniarz się oddalił, kontynuowałem.

- Jeszcze raz chciałem ci przekazać, jak ważne jest to, żebyś pamiętała o planie. – Wskazałem na nią palcem, bo już chciała coś powiedzieć. – Teraz ja mówię, a ty mnie uważnie posłuchaj. – Zrobiła oburzoną minę i założyła ręce na piersi, ale o dziwo nic nie powiedziała. – To, czy się uda zależy w głównej mierze od ciebie. My pracujemy zE sobą od lat i wiemy, że najważniejsze to trzymać się planu. Jeden impulsywny ruch i wszystko pójdzie się jebać, rozumiesz?

- Rozumiem. Mam trzymać się planu. – Odpowiedziała na odpierdol.

- Ola.- Złapałem ją za ramiona przez co się wzdrygnęła. – To jest kurewsko ważne. Nie spierdol tego, okej?

- Dobrze! Rozumiem! Mi też zależy, żeby akcja się udała. Nie wierzysz we mnie? – Uniosła zielone oczy, a mi serce miękło. Nie powinno. Nie w takiej sytuacji.

- Wierzę. Ale znam cię na tyle dobrze, żeby mieć obawy, co do twojej porywczości. – Pogładziłem jej policzek. – Proszę, kurwa. Nie rób nic na własną rękę. – Szepnąłem.

- Możesz być mnie pewien. – Uniosła głowę i pocałowała mnie czule. Kochałem te uczucie. Kochałem tę dziewczynę. Ale nienawidziłem się za to, że mimo zapewnień, wciąż jej nie wierzyłem.

NadziejaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz