ROZDZIAŁ 27.

5 1 0
                                    


                                                                        OLA

Rozmowa Bartka z tym karkiem wyglądała tak, jak się tego spodziewaliśmy. Wypytywał o każdy, najdrobniejszy szczegół całego wieczoru, który spędzili w klubie. Chciał wiedzieć jak udało im się wejść, ile jest kamer, ilu ochroniarz stoi na dole, a ilu na górze. Wywiad był kompletny i szczegółowy, co było całkowicie zrozumiałe.

Z obserwacji tego typa mogłam wywnioskować, że jest niesamowicie opanowany, spokojny i cierpliwy. Niedobrze. Najprościej atakować narwańców, ale ci ludzie nimi nie byli. Zresztą czego mogłam się spodziewać po szefie konkurencji Dantego.

Jeden z naszych podrzucił lokalizator do auta wroga, dzięki temu będą mogli dotrzeć do Skorpiona. Swoją drogą, cały czas zastanawiałam się skąd Daniel go zna i przede wszystkim, czemu nic o nim nie mówił? Może mówił...ale nie mnie.

Swoim autem zaparkowałam za rogiem pubu, w którym toczyły się rozmowy mężczyzn, a moim zadaniem była obserwacja czy nikt nie nadchodzi z odsieczą. Czułam adrenalinę buzującą w żyłach, a wszystkie zmysły się wyostrzyły. Miałam swój plan i nikt nie powstrzyma mnie przed zrealizowaniem go. Nawet jeśli później dostanę kulkę w łeb, przynajmniej pomszczę Klarę, a to było teraz najważniejsze.

Kiedy mężczyzna wyszedł z pubu i wsiadł do auta, odpaliłam silnik będąc w gotowości.

- Halo?

- Udało się. Możesz wracać do domu. – Głos Daniela był stanowczy, ale też czuły. Chyba był dumny, że nic nie odjebałam. Miało się to zaraz zmienić.

- W porządku. – Skłamałam. – Pa.

Wyciszyłam telefon i ruszyłam za czarnym suvem. Starałam się trzymać bezpiecznej odległości, żeby nie zostać złapaną, a było to coraz trudniejsze, bo wyjeżdżaliśmy z miasta.

Na wyświetlaczu telefonu co chwilę migało mi imię moje chłopaka. Wkurwił się i na pewno rozpierdala pół domu, ale nie obchodziło mnie to. Albo tak mi ufał, albo był po prostu głupi wierząc, że nie będę chciała wprowadzić pewnych zmian w planie, który osobiście układał.

- Zanim cokolwiek powiesz, chcę, żebyś wiedział, że nie mogłam postąpić inaczej i choćbym miała dzisiaj umrzeć, Skorpion umrze razem ze mną.

- Nawet się kurwa nie waż, rozumiesz?! – Darł mordę, przez co musiałam lekko odsunąć urządzenie od ucha. – Zawracaj natychmiast! Obiecałaś, że będziesz się trzymać planu, co ty odpierdalasz?!

- Kocham cię. – Wyłączyłam telefon.

Samochód przede mną zwolnił i skręcił w prawo na podjazd jakiejś posesji. Pojechałam prosto, aby nie nabrał podejrzeń, a kiedy tylko zniknęłam za zakrętem zjechałam w lewo i zaparkowałam auto w leśnej dróżce.

Zabezpieczyłam się w dwa noże i 2 bronie oraz 4 magazynki. Miałam nadzieję, że wystarczy, aby stawić czoło mordercom. Podeszłam na tyły posiadłości, którą otaczał wysoki mur. Tu przydadzą się moje umiejętności z dzieciństwa, kiedy wdrapywałam się na każde drzewo w okolicy.

Stawiając powoli nogi w dziury w murze lekko wychyliłam głowę, aby sprawdzić teren. Pusto. Żadnych ludzi, psów, elektrycznych pastuchów. Nic. Przeskoczyłam i schowałam się za najbliższym krzakiem.

Podwórko było zadbane. Równo przystrzyżona trawa, kilka owocowych drzew i krzewów oraz wielka altana z murowanym grilem. Dom był nieduży, ale elegancki, a dookoła chodziło tylko dwóch ochroniarzy, a przynajmniej tylko tylu zdołałam dostrzec.

NadziejaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz