ROZDZIAŁ 24.

6 2 0
                                    


Balansowałam na krawędzi bólu i nicości. Każda część mnie krzyczała, że to nie może być prawdą, że Klara żyje, a to, co widziałam wczoraj było tylko złym koszmarem. Emocje paraliżowały cierpienie, które wdarło się bezpośrednio do mojego serca i zamieniło je w kamień. Nie płakałam. Po nieprzespanej nocy, kiedy wyłam z rozpaczy nie potrafiłam uronić już nawet jednej łzy.

Żałowałam każdego przykrego słowa skierowanego w jej kierunku. Każdego wyrzutu i każdej pretensji. Żałowałam, że powiedziałam jej tyle złych rzeczy, których już nie cofnę. Klara umarła. A z nią resztki mojej dobroci.

Chciałabym jej jeszcze tyle powiedzieć. Przeprosić i wybaczyć jednocześnie. Tak bardzo skupiłam się na życiu z Dante, że zapomniałam o innych ważnych dla mnie osobach, których kochałam całym sercem. Powinnam o nią zadbać. Powinnam ją ochronić lub nauczyć jak to robić. Powinnam stać za nią murem, ale tego nie zrobiłam.

Przez ostatnie tygodnie rozmawiałyśmy może trzy razy. Prosiła mnie o spotkanie, ale byłam zbyt zajęta, żeby tracić czas na błahe pogadanki. Może chciała mi coś powiedzieć? Może wiedziała, że coś jej grozi? Może czuła, że ktoś ją obserwuje? Może przed kimś uciekała? A może po prostu potrzebowała przyjaciółki?

Pamiętam, jak kiedyś nękała mnie wiadomościami i nachodziła w domu. Martwiła się o mnie, że nie poradzę sobie po akcji z Dante, kiedy odjebało mu od narkotyków. Była przy mnie mimo że tego nie chciałam, ale potrzebowałam najbardziej na świecie. Nigdy jej za to nie podziękowałam i już nie będę miała okazji.

Nie wierzyłam w życie po życiu. Nie wierzyłam w piekło i niebo ani w reinkarnację. Choć bardzo potrzebowałam wiedzieć, że nie zniknęła, że gdzieś tam jest i na mnie czeka, że mnie teraz słyszy i wybacza mi. Potrzebowałam odkupienia, ale nie będzie mi dane tego doświadczyć.

Wczoraj moja dusza spełzła do ostatniego kręgu piekła i już nigdy z niego nie wróci.

To koniec.


Ada siedziała przy mnie wtulając się w rękaw i wypłakując łzy z tych pięknych niebieskich oczu, a ja trwałam w tej nicości, która pochłonęła mnie na zawsze. Nie potrafiłam jej pocieszyć, ani ulżyć w cierpieniu. Jak miałam to zrobić, skoro pozbawiono mnie uczuć? Jak miałam spojrzeć z miłością na przyjaciółkę, która również straciła bliską osobę i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze? Po co kłamać? Nie będzie dobrze. Już nigdy.

- Ola. Musisz coś zjeść. – Natan podał mi torbę z McDonald's i usiadł biorąc w ramiona załamaną brunetkę.

Odstawiłam jedzenie i wstałam aby nalać sobie wina. Miałam odstawić butelkę, ale stwierdziłam, że nie ma sensu. I tak zaraz po nią wrócę, więc usiadłam przy wyspie i wychyliłam kieliszek do dna, a następnie nalałam sobie kolejny.

- Mi też nalej. – Ada przetarła nos i usiadła obok. Wykonałam prośbę i wróciłam do wgapiania się w przestrzeń przed sobą.

Daniel z Michałem załatwiali sprawy pogrzebowe i poinformowali rodziców Klary. Nie wyobrażam sobie przez co właśnie przechodzili, ale mogłam im jedynie współczuć. Przez znajomości chłopaka udało się zorganizować „wypadek", w którym rzekomo zginęła, więc nie musieliśmy się martwić chociaż tym.


Minęła godzina, kiedy Dante z Michałem wrócili. Moje nogi automatycznie ruszyły w kierunku blondyna, po czym wpadłam mu w ramiona. Pogłaskał mnie po głowie, a kiedy się odsunęłam posłał mi słaby uśmiech. Też płakał, widziałam to po czerwonych i opuchniętych oczach.

- Pijecie od rana? – Dante spojrzał na kieliszki za mną, a potem na mnie. Wzruszyłam tylko ramionami.

- Próbowałem wcisnąć w nie cokolwiek, ale nie chcą jeść. Niech się chociaż napiją, może zgłodnieją.

- Spałaś? – Złapał mnie za brodę i uniósł do góry patrząc w moje pozbawione krzty człowieczeństwa oczy. Przytaknęłam. – Odezwiesz się? – Pokręciłam przecząco i pocałowałam go lekko, a później wróciłam do degustacji.

- Wiadomo coś? – Ada już prawie bełkotała. Dziwne, bo miała mocniejszą głowę ode mnie.

- Na ciele nie było żadnych śladów. – Dante zaczął, a mnie wino podeszło do gardła. Przystawiłam rękę do buzi i pobiegłam zwymiotować. Na same słowo „ciało" zrobiło mi się niedobrze. – Wszystko dobrze? – Oparłam się o ścianę nadal siedząc na zimnych płytkach i schowałam twarz w dłoniach. – Powiedz coś, mała.. Martwię się.

- Idź stąd. Chcę zostać sama. – Podniosłam głowę i spojrzałam w chłodne spojrzenie bruneta. Jednak posłuchał i wyszedł.


Nie wiem ile czasu spędziłam na zimnej podłodze, ale kiedy postanowiłam wstać kości strzelały mi z zastygnięcia i zmarznięcia. Weszłam pod prysznic i odkręciłam korek z gorącą wodą.

Muszę się wyparzyć.

Odżyć.

Ocucić.

Była taka dobra. Nie pasowała do tego świata, a mimo to uparcie w nim tkwiła. Za późno stwierdziła, że chce uciec, bo nie miała już dokąd...

Czy można umrzeć żyjąc?

Bo właśnie przez to przechodziłam.

Gorąca woda nie pomogła rozluźnić spiętych mięśni. Miałam wrażenie, że wręcz pogorszyła mój stań, bo czułam się fizycznie bardziej zmęczona. Nie chciałam wracać do przyjaciół. Wiedziałam, że będę na mnie czekać, ale musiałam wrócić po wino. To było mój jedyny ratunek przed rozpadnięciem się na milion kawałków.

Wyszłam i skierowałam się prosto po butelkę, kiedy zatrzymały mnie czyjeś ręce.

- Może coś zjesz, zanim pochłoniesz cały alkohol, jaki mamy w tym domu?- Daniel trzymał mnie w tali obróconą tyłem do siebie.

- Musisz coś zjeść. – Ada próbowała mnie przekonać. Obejrzałam się tak szybko w jej stronę, że omal nie skręciłam sobie karku.

- Nie jestem głodna.

- Chuj mnie to obchodzi. Siadaj i jedz. – Daniel warknął i siłą posadził przy blacie, a potem podsunął talerz z burgerem. – Jedz. – Wskazał surowo, a ja w nadziei, że się ode mnie odpierdoli zaczęłam powoli przeżuwać ten syf.

- Znajdziemy ich. – Michał skierował się bezpośrednio do mnie. – A kiedy to zrobimy...

- To ich zajebię.. -Przerwałam mu.

NadziejaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz