EPILOG

4 1 0
                                    


- Jesteś z siebie zadowolona? – Popatrzyłam na moją pracownicę i skinęłam głową.

- Bardzo. Nawet nie wiesz, ile kobiet dzięki nam znowu będzie mogło czuć się bezpiecznie w tym mieście. – Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko, a ja wiedziałam, że coś kombinuje. Znałam tę minę. – Mów, o co chodzi.

- Zgłosiło się do nas już sporo kobiet. Jutro zaczniemy prowadzić rozmowy, umówiłam je od 10:00.

- Czemu tak późno? – Zmarszczyłam brwi.

- Bo dziś musimy to uczcić. – Chwyciła szampana, który stał na biurku i wystrzeliła korkiem, robiąc dziurę w suficie. Popatrzyła na mnie niewinnie i wymknęło jej się z ust tylko ciche „ups". Pokiwałam głową i nie skomentowałam tego.

Hanię poznałam całkowicie przypadkiem. Siedziała w kawiarni płacząc nad porcją tiramisu. Kiedy się do niej dosiadłam okazało się że chłopak ją zdradził, a ona na pocieszenie próbowała pochłaniać kolejne porcje cukru. Widziałam w niej siebie sprzed 3 lat. Była pewna siebie, ale pogubiona i zraniona. To ja sprzed poznania Dantego. Musiałam ją naprawić, nie narażając przy tym jej duszy na stracenie w czeluściach piekielnych.

Zajęłyśmy się prowadzeniem treningów samoobrony dla kobiet. Tzn, ja je prowadziłam w pobliskim domu kultury, a ona w nich uczestniczyła. Z czasem się polubiłyśmy. Na pewno ona okazywała to bardziej, bo ja byłam zimna i bezuczuciowa. Od momentu wyjścia z domu Daniela nigdy już nie wróciła do mnie radość życia czy szczęście. Byłam niczym puste naczynie, którego nie da się już napełnić, bo było dziurawe.

Dziś, po 3 latach zbierania silnych i niezależnych kobiet otwierałam swój klub, w którym będziemy szkoliły kobiety nie tylko do obrony przed mężczyznami, ale do walki z nimi. Z czasem, jeśli uda mi się stworzyć naprawdę dobry zespół mam w planach coś więcej, ale na razie to tylko pomysły.

Chciałam, aby kobiety mogły znaczyć tyle samo albo i więcej, co mężczyźni. Niestety, nadal żyjemy w czasach, gdzie o wszystkim decydowali faceci, ale dzięki mnie i moim podwładnym, miało się to zmienić.

- Skąd wzięłaś tak drogiego szampana? – Spojrzałam na Hanie podejrzliwie.

- Ty go dostałaś. – Wzruszyła ramionami. – Tu masz nawet liścik. – Zmarszczyłam brwi i wzięłam od niej karteczkę.

Dobra robota, mała.
Powodzenia, D.

A niech spierdala.

Podarłam list i wyrzuciłam go do kosza.

NadziejaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz