ɴɪᴇᴄʜᴄɪᴀɴᴀ ɴɪᴇꜱᴘᴏᴅᴢɪᴀɴᴋᴀ

215 25 59
                                    

- Przyczyną może być to, że cały czas wpatrujesz się w laptop albo telefon - mówi Lopez obwiązując
szyje szalikiem.

- O czym ty mówisz? - pytam, próbując zapiąć łańcuszek, ale już piąty raz nie trafiam i coraz mocniej trzęsą mi się ręce.

‐ Co chwile masujesz szyje. Wyglada, jakby cie bolała. Czytałem o tym, to się chyba nazywa "szyja technologiczna" ból pojawia sie, gdy spędzasz większość dnia, gapiąc się w ekran, wiesz że możesz też chyba nabawić się garbu?

- A nie czytałeś przypadkiem o tym, co łạczy ból karku ze spaniem na niewygodnej poduszce? - odgryzam się, okrutnie wkurzona nie tylko na jego przemądrzałe komentarze, ale też, na łańcuszek, którego nadal nie zapięłam.

- Daj to - mówi cicho.

Jest tak blisko, że jego oddech muska moją twarz. Wyciąga mi z dłoni końce łańcuszka i w ułamku sekundy umieszcza złote kółeczko w zapięciu.

- I tak uważam, że za dużo czasu spędzasz przy pracy.

- Znasz mnie dwa dni, nic o mnie nie wiesz - syczę zadzierając głowę jeszcze wyżej, żeby spojrzeć mu w oczy.

Moja klatka piersiowa faluje. Chyba będę musiala poprosić Abby o jakieś zioła na uspokojenie, a to wszystko przez glupi łańcuszek i przez głupiego współlokatora. Patrzy mi prosto w oczy i wygląda na urażonego, lecz też na... smutnego. Czyżbym za ostro go potraktowala? Może powinnam powiedzieć to delikatniej, ale sam sie prosił, wymądrzając się na temat, który go nie dotyczy. Właśnie rozważam przeprosiny, kiedy on odwraca się na pięcie i wychodzi bez słowa. No pieknie. Teraz jeszcze przez cały dzień bede miała na sumieniu jego humorki. Potykając się o własne nogi, zakładam żakiet i szpilki. Za godzinę jestem umówiona z klientem, a już czuje, że mogę się spóźnić. Na szczeście przygotowałyśmy z Abby doskonałą prezentację. Jestem pewna, że udane spotkanie poprawi mi nastrój. Nic mnie tak nie nakręca, jak sukces. Gdy oddycha się praca, trudno czerpać satysfakcję z innych sfer życia szczególnie jeśli w ogóle nie poswięca sie im czasu.

Idę wzdłuż rzeki, mijając kilku biegaczy oraz pary trzymające się za ręce. Po prawej stronie wyrastają ogromne budynki, w których toczy się znana mi gonitwa. Tam ludzie cięźko pracują, rezygnując z przyjemności, aby udowodnić swoją wartość. Aby odnieść zwycięstwo i dostac podwyżkę, awans, nagrodę. Aby otrzymać szanse wyjazdu do Paryża, a następnie zwątpić w swoje możliwości, bo na boisku pojawia się nowy gracz. Taka Kimberlly. Ja się zaharowuję, a ona przychodzi i wymachuje swoimi dyplomami oraz nagrodami sprzed kilku miesięcy lub lat. To niesprawiedliwe, ale nie mówię tego głośno, bo szef zawsze mnie szanował a ja nie chcę wyglądać jak skrzywdzone dziecko, bo ktoś inny ma ładniejszą lalkę albo bardziej puszystego misia. Takie problemy zostawiłam za sobą. Już nie chce porównywać się z innymi i przegrywać w tym porównaniu. Teraz pragne wierzyć, że ciężką pracą zasłużyłam na nagrodę. Nikt mi jej nie odbierze.

- Będę za trzy minuty. Zajęłas stolik? - pytam, odbierając telefon.

- Szef zdecydował, że będziesz dziś pracować z kimś innym - mówi Abby. W jej głosie słyszę złość - Dopiero wyszłam z jego gabinetu i troche się pokłóciliśmy no bo kurcze włożyłam dużo pracy w tę prezentację, ale on stwierdził, że musisz nauczyć się pracować z nowymi osobami, bo w Paryżu mnie z tobą nie będzie więc wysyła do ciebie Kimberlly.

- Czekaj co?! - zatrzymuję się bo chyba się przesłyszałam - Dlaczego Kimberlly ma czerpać korzyści z twojej pracy? Ty i ja przygotowałyśmy tę prezentację. Jest genialna. Nie chcę robić jej z kimś innym. To... niesprawiedliwe.

- To samo powiedziałam Gilbertowi. Zasugerował, żebym...- mówi, lecz urywa i wypuszcza głośno powietrze Cisza się przeciąga, więc ją ponaglam

- Abby?

𝑪𝒉𝒓𝒊𝒔𝒕𝒎𝒂𝒔 𝒘𝒊𝒕𝒉 𝒂 𝒔𝒕𝒓𝒂𝒏𝒈𝒆𝒓 |𝑭𝒆𝒓𝒎𝒊𝒏 𝑳𝒐𝒑𝒆𝒛|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz