Kończę suszyć włosy, owijam się ręcznikiem i wychodzę z łazienki. Za dwie godziny jestem umówiona z Abby w biurze rachunkowym. Przed nami sporo formalności, ale jestem na to gotowa. Cały wieczór planowałyśmy. Wymyślilyśmy nazwę firmy, przygotowałyśmy kampanię na początek, przegadalyśmy wystrój biura i obdzwoniłyśmy kilku znajomych grafików, żeby się zorientować, czy któryś z nich przypadkiem nie szuka dodatkowej pracy. Do końca tygodnia mamy wybrać między dwoma. Wchodzę do salonu, zastanawiając sie, w co się ubrać, kiedy nagle zapiera mi dech w piersi. Jest tutaj stoi przede mną i rozpina marynarkę. Żadne z nas się nie odzywa lecz nie możemy oderwać od siebie wzroku. Jego klatka piersiowa szybko się unosi i opada. W ciemnych oczach widzę żądzę. Moje serce wybiega na spotkanie a usta rozciagają sie w uśmiechu. Fermin zagryza warge, przesuwa wzrokiem po mojej szyi, dekolcie i szybko przeskakuje na gołe nogi.
- Masz na sobie majtki? - pyta
- Mnie też milo cię widzieć.
Uśmiecha się kącikiem ust i rusza w moją strone niczym drapieżnik polujący na ofiarę. Chcę się cofnąć. Naprawde chcę. Ale nie moge się ruszyć. Stoję jak wmurowana, a mój oddech staje sie coraz szybszy. Obserwuje, jak Fermin zrzuca marynarke na podłogę, a następnie podchodzi do mnie i... kuca. O co chodzi? Patrząc mi w oczy, dotyka mojego kolana, Przechodzi mnie dreszcz. Sutki stają sztywno pod recznikiem.
Dłoń Fermina powoli przesuwa sie wyżej. Moje udo płonie, a nieznośne pulsowanie między nogami odzywa sie nieproszone. Długie palce znikają pod ręcznikiem, a po chwili lądują na moim pośladku. To doznanie jest tak intensywne, iż mam wrażenie, że Fermin zostawia trwałe odciski palców w każdym miejscu, w którym mnie dotyka.
- Nie masz majtek - szepcze, gdy jego ręka nagle sie zatrzymuje.
Kiwam głowa, potwierdzając jego odkrycie, bo przez gardło nie może mi przejść żaden dźwięk. Fermin uśmiecha się przebiegle. W jego oczach płonie ogień. Podnosi się, chwyta mnie za ramiona i prowadzi tyłem aż dotykam łydkami kanapy. Popycha mnie na nią, a następnie klęka. Łapie mnie pod kolanami i przyciąga na skraj siedzenia. Zaczynam protestować. Chwytam go za ręce
- Fermin - tyle jestem w stanie wydukać.
- Daj mi dziesięć minut - patrzy mi prosto w oczy - Tak bardzo za tobą tęskniłem.
W jego spojrzeniu jest coś, co każe mi odpuścić. Wypuszczam jego nadgarstki z rąk i patrzę, jak schyla sie żeby złożyć pocałunek na wewnętrznej stronie mojego uda. Glośno wciągam powietrze. Moje wargi drżą. Te na dole też. Delikatne pocałunki Fermina palą mi skórę. Jego oddech muskający moje udo przyprawia mnie gęsia skórkę. Lekko rozsuwa reczniki czuję chłodny powiew na swoim rozgrzanym ciele. Opadam na oparcie kanapy i zamykam oczy. Nie wierzę, że to się dzieje naprawde. Może nadal śnię?
Fermin znacząc ścieżkę pocałunkami, dociera do celu. Czuje ciepło jego oddechu, a następnie lekką pieszczotę języka. Głośno wzdycham, co chyba go nakręca, bo chwyta mnie mocniej za uda i liże moją szparkę od dołu do góry. Potem skupia uwage na łechtaczce, która błaga o orgazm. Zwinny język Fermina smaga mój czuly punkt wolnymi liźnięciami, a ja wypycham biodra, domagając się więcej. Przyspiesza. Zaczynam tracić kontakt z rzeczywistościa. Jego dłonie suną w górę i zatrzymują się tuż nad moimi biodrami. Przyszpila mnie do kanapy, żebym nie uciekła? Końmi by mnie stad teraz nie wydarli. Coraz głosniej oddycham, bo Fermin jest naprawdę utalentowany jesli chodzi o seks. Liże dokladnie tam, gdzie tego potrzebuję, jakby moja cipka wysyłała mu sygnapy i podpowiadała, co robić. Nawet nie zauważam, kiedy wsuwam palce w jego włosy. Odchylam głowe bo moje ciało przechodzi w wyższy wymiar rozkoszy. Chwilę później milion drobnych punkcików wybucha mi pod powiekami, a ja jęczę, dochodząc.
CZYTASZ
𝑪𝒉𝒓𝒊𝒔𝒕𝒎𝒂𝒔 𝒘𝒊𝒕𝒉 𝒂 𝒔𝒕𝒓𝒂𝒏𝒈𝒆𝒓 |𝑭𝒆𝒓𝒎𝒊𝒏 𝑳𝒐𝒑𝒆𝒛|
FanfictionMimo że w Barcelonie roi się od choinek i bożonarodzeniowych ozdób, Felicja nie czuje tej wyjątkowej atmosfery. Dziewczyna lekceważy świąteczny klimat i powoli przygotowuje się do wyjazdu z kraju oraz obiecanego awansu. Dochodzi jednak do nieporozum...