Biegnę szpitalnym korytarzem. Wokół mnie ludzie rozmawiają z lekarzami w białych kitlach, a pielęgniarki szybko uwijają się za ladą i manewrują pomiędzy pacjentami. Kilka razy minęłam migające wesoło choinki. W biegu rozpinam kurtkę, kiedy uderza we mnie gorąco. Docieram we wlaściwe miejsce. Rozglądam się i dostrzegam Michael'a. Siedzi na plastikowym krześle i trzyma głowę w dłoniach. Robi mi się słabo. Korytarz wiruje mi przed oczami. Wtedy czuje, że długie palce zaciskają się na moich ramionach. Spogladam na Fermina, który stoi za mną i powstrzymuje mnie od upadku na wyłożoną białymi płytkami podłogę. Biorę głęboki wdech, żeby się uspokoić, chociaż, wiem, że to niemożliwe.
- Felicja - Michael wstaje z krzesla i mnie obejmuje. Podaje rękę Fermin'owi. Chwyta się za głowę i wygląda, jakby nie wiedział, co ma powiedzieć.
- Gdzie ona jest? - pytam drżącym głosem.
- Robią jej jakieś badania. Ojciec powiedział, że zatamowali krwawienie i ze wszystko powinno być dobrze, ale... gdybyś widziała ją w tamtym momencie - jego głos się łamie. Opiera się plecami o ścianę i chowa twarz w dłoniach. W moich oczach pojawiają się łzy. Nie tylko z powodu tego, co spotkalo Abby. Nie tylko z powodu stresu. W tej sekundzie dociera do mnie, że ten męźczyzna naprawdę ją kocha. Czyż to nie wzruszające?
- Opowiedz, co się stalo - odzywa się Fermin popychając Michael'a na krzesło. Siadamy po obu jego stronach czekamy, aż się odezwie.
- Przyszedłem do domu i zastałem Abby na kanapie. Zwijała się z bólu. Powiedziała, że chyba zatruła się chińszczyzną, ale była niemal zielona na twarzy, więc namawiałem ją, żebyśmy pojechali do szpitala. Nie chciała.
- Cała Abby - mówię, wzdychając. Sama omijam szpitale, a Abby wręcz ich nienawidzi. Aż dziwne, że polubili się z ojcem Michael.
- Zdrzemnęła się, a później poszła do toalety. Mówiła, że jej niedobrze. Usłyszałem, że wymiotuje. Wszedłem w momencie, kiedy osuwała się na podłogę - przerywa i bierze kilka głębokich wdechów - Wymiotowała krwią, Zadzwoniłem po karetkę. Powiedzieli, że to krwawienie z wrzodów żołądka,
- Abby ma wrzody? Nic mi nie powiedziała
- Chyba też nie wiedziała. Tata pytał, czy żyla w permanentnym stresie lub brała przewlekle jakies leki. Nie
brała, prawda? - podnosi na mnie wzrok.- Nie brała - potwierdzam, kładąc dłoń na jego ramieniu.
Milczymy. Napotykam zatroskane spojrzenie Fermina Wiem, co chce mi powiedzieć. Nie bez powodu opowiedziap mi swoją historię. Przeszywa mnie lodowaty dreszcz na myśl, że Abbyy zaplaciła zdrowiem za wyścigiem szczurów, w którym bierzemy udział.
- Można do niej wejść - słyszę nieznajomy glos za plecami. Odwracam się i widzę Michael'a w wydaniu trzydzieści lat później - Tylko pojedynczo.
- Dzięki, tato - mówi cicho Michael, po czym patrzy na mnie, jakby chciał zapytać, czy może iść pierwszy. Wie, jak jesteśmy blisko i że Abby to moja jedyna rodzina. Dziś zrozumiałam, że jeśli ona jest dla mnie niczym siostra, to chyba niedługo zyskam szwagra.
- Idź - kiwam głową w stronę korytarza i uśmiecham się ciepło. Michael nagle promienieje. Szybko wstaje i rusza za ojcem do pokoju Abby.
- Wszystko będzie dobrze - Fermin wyciera kciukiem samotną łzę, która spływa po moim policzku. Chrząkam
i potakuję - Przynieść ci cos do picia?- Nie. Dziękuję, że mnie przywiozłeś. Byłam w takim szoku, że chyba nawet nie umiałabym wsiąść sama do taksówki.
- Widziałem. Nie ma za co.
CZYTASZ
𝑪𝒉𝒓𝒊𝒔𝒕𝒎𝒂𝒔 𝒘𝒊𝒕𝒉 𝒂 𝒔𝒕𝒓𝒂𝒏𝒈𝒆𝒓 |𝑭𝒆𝒓𝒎𝒊𝒏 𝑳𝒐𝒑𝒆𝒛|
FanfictionMimo że w Barcelonie roi się od choinek i bożonarodzeniowych ozdób, Felicja nie czuje tej wyjątkowej atmosfery. Dziewczyna lekceważy świąteczny klimat i powoli przygotowuje się do wyjazdu z kraju oraz obiecanego awansu. Dochodzi jednak do nieporozum...