Nie miałam pojęcia, że moje nogi potrafią tyle wytrzymać. Abby skupiła się na drinku, więc Michael obraca mnie na parkiecie po raz osiemsetny. Ledwo utrzymuję pion, ale świetnie się bawię. Jego kolega okazał się dość małomównym facetem. Klei sie do mnie podczas wolnych kawałków, lecz nie narzekam, bo zachowuje się przyzwoicie, delikatnie mówiąc jego ręce omijają mój tyłek.
– Myślałem, że umiesz tylko klikać na laptopie, ale ty całkiem nieźle tańczysz – zauważa Michael, kiedy wracamy do stolika. Na twarzy Abby maluje się szeroki uśmiech. Od miesięcy namawiała mnie na wspólne wyjście, lecz byłam zbyt zajęta gonieniem za awansem, który prawdopodobnie i tak mi umknął.
– Dziękuję – mówię do Michael'a i rozgladam się za jego kolegą – Gdzie Wayne?
– Poszedł do łazienki, ale nie ma go już dobre dziesięć minut – informuje Abby – Może stoi w kolejce do damskiej – chichocze ze swojego kiepskiego żartu i zanurza usta w kolorowym drinku.
Zauważam, że moja szklanka
jest pusta, pytam, czy napiją się czegoś jeszcze, a nastepnie ruszam do baru po nowy trunek. Przede mną stoi kilka osób, więc wypatruję wolny stołek i postanawiam poczekać na swoją kolej. Przyglądam się światecznym dekoracjom nad barem. Ciepłe światło lampek odbija sie od złotych bombek, a długa zielona girlanda ciagnie się przynajmniej na cztery metry. Aż dziwne, że w głośnikach nie rozbrzmiewa Last Christmas. Wytężam słuch. Za sobą słyszę męski śmiech. Dziwnie znajomy. Odwracam się dokładnie w momencie, gdy rudowłosa kobieta z ogromnym dekoltem zwraca się do
mężczyzny siedzącego do mnie plecami.– Może pójdziemy do ciebie i się zabawimy?
W tej sekundzie rozpoznaję te szerokie plecy i ułożone włosy. Przechylam głowe i widzę, że Lopeza zagryza wargę, jakby sie zastanawiał nad propozycją rudzielca. Chyba sobie kpi.
– Nawet o tym nie myśl – ostrzegam go w myślach, ale słowa szybko opuszczają moje usta i orientuje się że powiedziałam to na głos.
On odwraca głowe i unosi brwi,
lecz na jego wargach błąka sie uśmiech.– Okej – mówi ruda unosząc do góry dłlnie i odsuwając się od niego – Jestes miły, ale ja nie pcham sie w takie sytuacje – kiwa mi głowa, jakby przepraszała, a później pospiesznie znika w tłumie.
Lopez nawet nie rzucił na nią okiem. Wpatruje się we mnie, a jego uśmiech jest coraz szerszy. Mruży oczy i odwraca umięśnione ciało w
moja stronę. Siedzimy bardzo blisko siebie, a moje nogi zaczynają lekko drżeć. Zaciskam uda i zadzieram głowe, żeby rozpocząć walkę na
spojrzenia.– Jestes zazdrosna? – pyta wyraźnie rozbawiony.
Parskam śmiechem i kręcę głową.
– Po prostu nie życzę sobie żadnych krzyków za ścianą.
– Uważasz, że doprowadzam kobiety do krzyku? Jak na kogoś, kto twierdzi, że mnie nie lubi, bardzo mi pochlebiasz.
Robi mi się gorąco. Najchętniej chlusnęłabym mu prosto w twarz tym, co mam w szklance, ale aktualnie nie mam nawet szklanki. Przypominam sobie o drinku, po którego przyszłam, i kieruję wzrok na barmana. Spogląda na mnie pytająco, więc składam zamówienie.
– Dla mnie to samo – odzywa się Fermin i płaci, zanim zdążę sięgnąć do kieszeni.
– Nie myśl, że teraz cię lubię, bo postawiłeś mi drinka.
– Wystarczyłoby "dziękuję" – odcina się, nie spuszczając ze mnie wzroku.
– Dziękuję – mówię, unosząc szklankę w geście toastu.

CZYTASZ
𝑪𝒉𝒓𝒊𝒔𝒕𝒎𝒂𝒔 𝒘𝒊𝒕𝒉 𝒂 𝒔𝒕𝒓𝒂𝒏𝒈𝒆𝒓 |𝑭𝒆𝒓𝒎𝒊𝒏 𝑳𝒐𝒑𝒆𝒛|
FanfictionMimo że w Barcelonie roi się od choinek i bożonarodzeniowych ozdób, Felicja nie czuje tej wyjątkowej atmosfery. Dziewczyna lekceważy świąteczny klimat i powoli przygotowuje się do wyjazdu z kraju oraz obiecanego awansu. Dochodzi jednak do nieporozum...