ᴡʏᴘᴏᴡɪᴇᴅᴢᴇɴɪᴇ

248 25 158
                                    

Chciałabym być twarda i kazać się długo namawiać, ale kiedy patrzy na mnie z taką miną, nie umiem mu odmówić. Od razu się zgadzam. Nigdy nie robiłam za przewodnika, lecz przecież mieszkam tu od urodzenia, na pewno sobie poradzę. Fermin zabiera ze sobą parasol, choć ja twierdzę, że dziś nie będzie padać. Zanim docieramy na typowy dla wszystkich miejscowosci rynek zaczyna kropić i muszę mu przyznać rację. Nie znam się na pogodzie. Zresztą w Barcelonie ostatnio trudno znać się na pogodzie, skoro w ciągu kilku godzin bezchmurne niebo potrafi zamienić sie w burzową chmure. Tule się do ramienia Fermina, kiedy pod parasolem idziemyzatłoczonymi ulicami. Pokazuję mu kilka charakterystycznych budynków. Każdemu musi zrobić zdjęcie. Przewracam oczami, ale pstrykam mu kilka fotek, które wysyła rodzicom i bratu, gdy siedzimy w kawiarni nad parującym cappuccino. Kolejne punkty wycieczki sprawiają, że robię się głodna, więc namawiam swego towarzysza na pizzę. Nie protestuje.

– Myślałam że wy, piłkarze żywicie sie tylko sałatką i brukselką - mówie z uzaniem, kiedy czekamy na pizzę.

– Zjadamy też pyskate Hiszpanki, które nie umieja, zrobić sosu pomidorowego. A poza tym nie lubie brukselki

– Ty też?!

– Dałem jej szansę kilka razy, ale jesli jest coś, czego wolałbym już nigdy nie jeść, to właśnie brukselka Tylko nikomu nie mów. - wysuwa palec wskazujacy w moja stronę.

– Musialbyś mnie wtedy zabić?

– I potem zakopać w lesie, a nie chcę się babrać w ziemi

– A masz łopatę?

– Cholera, wiedziałem, że czegoś zapomniałem.

Fermin ma w planie wycieczki tak dużo miejsc, że do mieszkania docieramy dopiero późnym wieczorem. Jestem wykończona. Bolą mnie nogi, ale pierwszy raz od
bardzo dawna czuję się po prostu szczęśliwa. Na kolacje zjadamy sałatkę grecką – uczy mnie ją przygotowywać, a później wyskakuje z propozycją obejrzenia filmu, który kupił wczoraj w drodze z pracy.

– Pod warunkiem, że mogę leżeć przez cały seans – oznajmiam.

– Możemy postawić laptop koło łóżka i obejrzeć film w sypialni.

Wstrzymuję powietrze. Patrzę na niego znacząco. Wspólne leżenie w łóżku nie jest dobrym pomysłem, biorąc pod uwage, jak bardzo nas do siebie ciągnie.

– Nawet cię nie dotknę – zapewnia, kładąc dłoń na swojej umięśnionej klatce piersiowej, która śni mi się po
nocach.

– Trzymam cię za słowo.

Moscimy sie na poduszkach, zachowując od siebie odpowiednią odleglość. Przykrywam sie kocem. Film jest wciągający. Jest morderstwo i zagadka. Wkręcam się w akcję. Kiedy zerkam na Fermina, zauważam, że też oglada z zainteresowaniem. Miło, że lubimy podobne filmy. Może w ten sposób uda nam się zapełnić wieczory, które spędzimy pod jednym dachem, próbując się na siebie nie rzucić.

Przecieram oczy, bo zaczynają mnie piec. Naciagam wyżej koc. Fermin siega po drugi. Ten w renifery. Chyba dopada nas zmęczenie wędrówką, jaką dziś odbyliśmy. Przypominam sobie, jak dobrze się razem bawiliśmy, i juz zaczynam za nim tęsknić, a przecież jeszcze nie wyjechał. Ziewam i moszczę się wygodniej na poduszce. Zaczynam gubić wątek, a w pewnym momencie powieki robią sie tak ciężkie, że obraz znika, a ja zapadam w sen.

Wiem, że już jasno, ale jest mi zbyt wygodnie, żebym od razu otworzyła oczy. Może jeszcze na chwilę zasne?
Szkoda przerywać taką dobrą drzemkę. Dzisiaj niedziela, więc nie muszę się zrywać. Ciekawe, czy Fermin już wstał? Może parzy kawę, a mnie ominie kubek pełen kofeiny? Oj tam. Poproszę go później, to zaparzy kolejną. Biorę głęboki oddech i czuję znajomy zapach. Mięta i drzewo herbaciane. Cała pościel nim pachnie. Wtulam sle w poduszkę, która jest ciepła, przyjemna i... sie rusza. Gwałtownie otwieram oczy i unoszę głowe. To nie poduszka. To piers Fermina o kurwa. Co on tu robi? Dla czego leżymy razem w łóżku? Zaglądam pod koc Mam na sobie dres. On ma koszulkę. Zakładam że spodnie też. Spoglądam w dół i widze, że poranek objawia sie nie tylko promieniami słonecznymi zaglądającymi przez okno. Pod kocem w renifery widze lekkie wybrzuszenie, Ktoś tutaj wita nowy dzień. Uśmiecham się pod nosem, chociaż, rozsądek sugeruje, że nie mam powodów do radości. Próbuje delikatnie wyswobodzić się spod ramienia, którym Fermin mnie
obejmuje, ale efekt jest taki, że on otwiera oczy i spoglada wprost na mnie. Widzę moment, gdy dociera do niego, co się dzieje. Marszczy brwi i rozgląda się wokół.

𝑪𝒉𝒓𝒊𝒔𝒕𝒎𝒂𝒔 𝒘𝒊𝒕𝒉 𝒂 𝒔𝒕𝒓𝒂𝒏𝒈𝒆𝒓 |𝑭𝒆𝒓𝒎𝒊𝒏 𝑳𝒐𝒑𝒆𝒛|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz