Minęło już tyle czasu od śmierci Samanthy, a ja dalej nie mogłam się po niej w pełni otrząsnąć. W przypadkowych chwilach przypomniałam sobie, że z sześciu podopiecznych miałam już... pięciu. Od tamtego feralnego dnia temat Evans zniknął z ośrodka jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Nikt o niej nie wspominał, nikt nie rozpamiętywał. To trochę tak, jakby dziewczyny nigdy tu nie było. Jej pokój stał już czysty, zapewne gotowy w każdej chwili na przyjęcie nowego pacjenta. Zniknęły wszystkie osobiste rzeczy, pozostawiając po sobie jedynie zapach mocnych środków odkażających. Drzwi były stale zamknięte na klucz, lecz udało mi się niedawno podpatrzeć, jak ekipa sprzątająca wymieniała wszystko na świeże. Pościel, zasłony w oknach, ręczniki.
Często dopadała mnie myśl: „a co by było, gdyby...". Nie mogłam zadręczać się tym w nieskończoność, bo z pewnością oddziaływało to na mnie negatywnie, lecz w głowie odtwarzałam miliony scenariuszy, jak mógłby to potoczyć się inaczej. To był mój błąd, bo zdałam sobie sprawę, że pomimo niewielkiego czasu, który spędziłam z Samanthą, przyzwyczaiłam się do niej. Pewna nić przywiązania, choć cienka, nie pozwalała mi wymazać jej z pamięci i ruszyć dalej, zamknąć jej rozdział i pozwolić w spokoju być tam, gdzie teraz się znajdowała.
Co do udawania... Tak jak mi kazano, tak zrobiłam. W raporcie zmieniłam przyczynę śmierci, lecz żadne organy wyższe tego nie kwestionowały. Sfałszowałam dokument, podpisałam się i z trzęsącymi się rękoma osobiście zaniosłam go Alicii, która uważnie prześledziła zapisany przeze mnie tekst. Później już reszta rozeszła się po kątach, a czas płynął dalej, nie zważając na ubytki w naszym składzie. O dziwo reszta podopiecznych także bardzo szybko poradziła sobie z brakiem Sam, chociaż wydawało mi się, że byli ze sobą dosyć zgrani i momentami wyglądali, jakby byli ze sobą blisko, zważając na okoliczności. Może nie pokazywali tego, jak się czuli, ale temat dziewczyny nie pojawiał się już w naszych rozmowach, a oni sami nie wyglądali na przygnębionych. Tutaj bardziej chodziło mi o Cassie, bo po chłopakach nie spodziewałam się zbytnio dużego wylewu emocji.
Prawdę mówiąc nikt nie zwrócił uwagi na śmierć tak młodej dziewczyny. Co bardziej niepokojące, dodatkowo było to samobójstwo. Ludzie nie odbierali sobie życia ot tak. Każdy widział, że z dnia na dzień stan Samanthy pogarszał się, lecz żaden specjalista nie wychwycił ryzyka zaplanowanej śmierci. To popieprzone, a ja nie rozumiałam panujących tam zasad, abym mogła w spokoju pożegnać ją w myślach i uznać ten temat faktycznie za zamknięty. Kiełkująca obawa nie opuszczała mnie na krok, alarmując, jakbym o czymś zapomniała. Jakbym coś przeoczyła. Czegoś nie dopilnowała.
Nawet krzesło Samanthy zniknęło, za sprawą czego pozostałe krzesła w rzędzie lekko się rozsunęły, dając pozostałym nieco więcej miejsca. Gdyby ktoś nowy nagle wszedł w trakcie któregoś z posiłków, nawet nie dostrzegłby tej zmiany czy czyjegoś braku. Mnie za to okropnie kuło to w oczy, odbierając apetyt za każdym razem, gdy siadałam po jednej stronie stołu, a po drugiej było więcej miejsca, niż być powinno.
Ale życie toczyło się dalej. Każdy zajęty był sobą i swoimi sprawami.
Ja za to nie spałam zbyt dobrze. Mimo upływających tygodni, co którąś noc nawiedzały mnie koszmary. Oczami wyobraźni widziałam sine usta Samanthy wygięte w półuśmiechu. Przyglądałam się im, a ona wtedy uchylała wargi i szeptała ciche prośby pomocy, oskarżając mnie również o swoją śmierć. Na tym sen się kończył, a ja budziłam się zlana potem i z kołatającym sercem. Za każdym razem noc się wtedy dla mnie kończyła, a ja już nie wracałam do spania. Odbijało się to na moim funkcjonowaniu w ciągu dnia. Często łapały mnie kryzysy, kiedy zasypiałam nad książkami albo wstawałam zbyt późno na zajęcia i w skutek czego szykowałam się w biegu do wyjścia.
![](https://img.wattpad.com/cover/360907273-288-k864882.jpg)
CZYTASZ
Poisoned Minds || 18+
RomanceUczucie rozczarowania towarzyszyło Octavii Slyde już od najmłodszych lat. Za swój życiowy cel obrała przyszły sukces oraz spełnienie marzenia w karierze psychologicznej. Studentka jednej z najlepszych uczelni swoją ciężką pracą dostaje od losu życio...