-Matrix... Tylko że ja nie potrafie ciebie kochać. Ja nikogo nie kocham, zrozum.
-Natalie.-podszedłem bliżej-Ja naprawdę... -Spusciłem wzrok w podłode- Kocham cię. Ja się zabije.
-Nie zrobisz tego.
-Zrobie-poszłem do kuchni a dziewczyna za mną, wziąłem nóż a ona próbowala mi go zabrać.-odejdz bo zrobie ci krzywdę. Dziewczyna popatrzyła na mnie wzrokiem "yyyy nie?"-odejdz!
-Jestes jeżem!
-Kim?-zasmiałem się.
-Jeżem.-Dziewczyna obróciła się na pięcie, a ja szarpnąłem jej ręke i teraz stała patrząc prosto w moje oczy. Przytuliłem ją.
-Obiecuje że już nigdy nie przestrasze ciebie oraz nie bede próbował samobójstwa.
-Dobrze, puścisz mnie?
-Nie, tak jest mi miło i ciepło.
-A ja... Ja nic nie czuje-powiedziała.
Było mi tak jakoś... smutno. Chciałem by i ona miała uczucia, czuła miłość, ciepło, poczucie bezpieczeństwa.
Natalie
Matrix wciąż się do mnie przytulał, było to całkiem fajne uczucie, takie... ciepełkoo.
-Matrix, ja chce isć do domu.
-Yhmm.
-Proszę cię, puszczaj.............10 minut później..............
Dojechałam do domu cały czas myśląc o tym czy może dać mu szanse. Było bardzo dużo ZA, a PRZECIW tylko jedno-miłość jest złem.Ten rozdział jest do bani, przepraszam za błędy i pozdrawiam. Na weekend powinien pojawić się nowy rozdział :) Kocham Was
Boomys.