-Dlaczego?
-Wiesz... obiecałam sobie że będe dla wszystkich wrogiem, oraz że się nie zakocham.
-Ale takie życie nie ma sensu.
-Owszem, ma. Lepiej będzie dla nas jeśli odejdziesz.
-Nie.
-Jak to nie?!-krzyknełam
-Normalnie.
-To czy będziemy przyjaciółmi nie zależy tylko od ciebie.
-Wiem.
-W takim razie, wyjdź z tąd.
-Nie.
-Wyjdź z mojego domu i odwal się ode mnie cwelu!
-Dałaś mi szanse, a ja obiecałem sobie że jej nie zmarnuje.
-Aha...
Mam cię w dupie, pamiętaj.
Ja ide spać, ty rób co chcesz.Poszłam pod prysznic, przebrałam się i weszłam do pokoju mając nadzieje że go już tam nie będzie. Nadzieja matką głupich...
Spał sobie u mnie na łóżku, chciałam mu przyjebać... Ale tą część zostawie sobie na jutro.
Nie będe spać na podłodze, położyłam się obok niego, kiedy już zasypiałam ten się do mnie przytulił.
Zajebiście-pomyślałam. Kręciłam się we wszystkie strony by mnie puścił, a on spał jak zabity.
Idiota! Nie wierze że z nim śpie i to akurat jest pestka, ale jeż musiał mnie jeszcze przytulić. Słodko, prawda? Właśnie tego się obawiałam... ale to nic Matrix wszystko sobie jutro odpracuje.
Na samą myśl o tym sama do siebie się uśmiechnełam. Tak dam mu popalić że zrezygnuje nie tylko z przyjaźni ze mną ale też od razu odmówi sobie związku.
