Rozejrzałam się dookoła, lekko wzdychając. Pogoda była do bani. 40 stopni w cieniu wcale nie zachęcało człowieka do półetatowej roboty przy barze pełnym odwodnionych ludzi. Ręce trzęsły mi się za każdym razem, gdy stykały się z plastikową tacką. Głowa bolała mnie od głośnych rozmów klientów, którzy w dość równych odstępach wołali pracowników o dolewkę ich ukochanego napoju.
Z przykrością musiałam stwierdzić, iż jestem tym pracownikiem, który musi być na każde zawołanie zakompleksionych bogaczy, którzy wydają fortunę przy hotelowym barze.
Pracuję tutaj stosunkowo krótko, ponieważ przyjechałam tu jedynie na wakacje, dorobić sobie na studia, które musiałam niestety rzucić przez brak funduszy na moją dalszą naukę.
- Hej, śliczna! Poproszę to samo, co wcześniej - stary mężczyzna pstryknął palcami kilka razy przed moją twarzą.
Zmarszczyłam nos, jednak wykonałam jego prośbę z wielkim uśmiechem na ustach.
To był typ ludzi, których jeszcze jakoś znosiłam. Nazwałam ich "słodzikami", ponieważ zawsze zwracali się do nas w bardzo przesłodzony sposób.
- Kwiatuszku, pospiesz się z tym drinkiem - słyszę za swoimi plecami krzyk. Dlaczego w tym barze zamawiają tylko mężczyźni? Gdzie się podziała płeć piękna?
Halo, przecież przy barach pracują bardzo przystojni faceci!
Na przykład taki Zac.
Pierwszego dnia w pracy prawie potrzebowałam śliniaka, ponieważ moja buzia cały czas otwierała się na przepiękny widok jego umięśnionych ramion i przystojnej twarzy.
- Proszę - pokazałam mój firmowy uśmiech, w duchu wypowiadając słowa " Obyś się udławił".
- Ruda, gdzie moje piwo? - właśnie wyłonił się kolejny typ klientów. Oni nazywają się "obserwatorami". Mówią o wszystkim, co widzą i wcale nie uważają tego za coś złego.
Spojrzałam na Zaca zranionym wzrokiem, na co ten westchnął i zajął się obserwatorem. Wielbiłam go za to, że był taki uległy i kochany. Był ideałem faceta, jednak już zajętym, więc nie było nawet co próbować.
- Gigi chciała z tobą pogadać - oto i wybranka jego serca! Moja najdroższa przyjaciółka. - Pewnie jak zawsze jest przy basenie.
Kiwnęłam głową w jego stronę, wchodząc do środka baru. Zdjęłam swoją roboczą koszulkę i przebrałam się w przewiewną sukienkę. Pożegnałam się z wszystkimi w środku i szybko wyszłam z pomieszczenia gospodarczego.
Zebrałam w rękę wszystkie moje włosy i zaczęłam robić z nich warkocza, na chwilę przystając na środku chodnika. W tym samym momencie zostaję popchnięta przez kogoś z łokcia i upadam na ziemię wraz z poszkodowaną osobą. Szybko wstaję z ziemi i otrzepuję swoje rzeczy, chwilę później podając rękę nieznajomemu chłopakowi.
- Kurwa, powaliło cię? Tu się chodzi, a nie bawi w fryzjera.
Wzdycham i przewracam oczami, odsuwając swoją pomocną dłoń. Kocham takie miłe przeprosiny.
- Mogłeś za mną nie iść - burczę pod nosem, chociaż wiem, że kłótnie z klientami są zabronione.
Uniformy bogaczy nie były aż tak trudne do odszukania, koszulka polo włożona w shorty. Każdy z nich wyglądał, jakby zaraz miał zacząć grać w golfa.
- Jak się nazywasz? - patrzę na niego trochę zdziwiona, ponieważ ton jego głosu uległ szybkiej zmianie.
Rozglądam się na boki, szukając jakiejś ukrytej kamery, jednak ostatecznie mój wzrok wraca do przystojnego gbura.
- Manila! - słyszę za swoimi plecami i szybko odwracam głowę w stronę głosu. Gigi szybko zbliżała się w moim kierunku, szczerząc się od ucha do ucha.
Na chwilę odwróciłam się w stronę nieznajomego, jednak na jego miejscu nikogo nie zastałam.
Szybki jest!
- Co to był za przystojniak? Ktoś nowy? - Gigi szybko dobiegła do mojej osoby, przytylając mnie na powitanie. Uśmiechnęłam się w jej stronę, przybierając o wiele lepszą postawę.
- Nowy golfista.
...
Nie mogłam się powstrzymać XD
Komentujcie i gwiazdkujcie :D
Zapraszajcie znajomych do wspólnego przeżywania historii
Kocham was!
CZYTASZ
🔛 What happened in Rio // h.s.
FanfictionSłoneczne plaże w Rio de Janeiro słyną ze swojej magicznej aury, przyciągając wielu turystów z całego świata. Dwójka nieznanych sobie osób, Manila i Harry, spotkali się na jednej z cudownych plaż tego regionu, od razu nie przypadając sobie do gustu...