Prawie nikt nie komentuje :(
W głowie cały czas siedziała mi piękna blondynka z przed kilkunastu minut. Musieliśmy iść na te drinki, ponieważ jej tyłek błagał o mój dotyk. Widziałem to w sposobie, jaki blondyna nim ruszyła. Ciul z tym, że próbowała mnie w ten sposób uwieść. Udało jej się i to jest najważniejsze.
- Styles, mam dla ciebie idealną sztukę na nasz zakład - Taylor poklepał mnie po ramieniu, pokazując palcem w kierunku baru. - Ta ruda.
Poszedłem za jego wskazówkami i zacząłem wpatrywać się we wszystkie trzy dziewczyny znajdujące się przy barze.
- Ta blondyna wydaje się spoko - komentuję, oblizując suche wargi językiem. - Do tego wydaje mi się, że nas obczaja.
Zauważam, że zza ciała blondynki wyłania się jeszcze jedna postać.
- Nie pierdol - szepczę, łapiąc dwoma palcami za dolną wargę.
Rudowłosa dziewczyna zaczyna się rozglądać, na końcu trafiając wzrokiem w nasze leżaki. Szybko odwracam ciało, tracąc z nią kontakt wzrokowy.
- Stary, nie zachowuj się jak dziecko - Ray klepie mnie w plecy z całej siły, przez co lekko podskakuję.
- Znam tę rudą. Ma na imię Manila - łapię się za kark, kilka razy przejeżdżając ręką wzdłuż szyi.
Nie wiedziałem, z jakiego powodu zacząłem się czuć nieswojo. Nigdy nie odwracałem wzroku od żadnej laski, nawet gdy była niewyobrażalnie brzydka.
- To tym lepiej, pierwsze koty za płoty - Troy włącza się do rozmowy, cały czas spoglądając w stronę baru. - Do tego wydaje się całkiem ładna i zainteresowana.
Zmarszczyłem brwi, jednak nadal nie wykonałem żadnego większego ruchu.
- Ale ja nie jestem, dajcie mi kogoś innego - narzekam jak rasowy 15 latek, jednak taka była prawda.
Nie chciałem jej podrywać. Wyglądała na wyjątkowo twardą sztukę. Jeżeli jakiś chłopak wywalczy jej względy, to będzie mistrzem.
- Zakład to zakład, sam kazałeś wybrać sobie laskę - śmieje się Ray. Najwyraźniej powoli zaczynał odczuwać euforię z powodu wygrania zakładu.
Jednak, czy chciałem, żeby go wygrał?
Powoli wstałem ze swojego miejsca, poprawiając przy tym shorty. Nie zamierzałem ubierać koszulki, chociaż gdybym to zrobił, zyskałbym plusa.
Nie wygląda na typ lecący na serferów... ani żadnych normalnych chłopaków.
Zaciskam pięści i powtarzam sobie w myślach, że jeżeli odepchnie mnie na początku, wycofam się i żadne pretensje nie będą leciały w moją stronę.
Harry, jesteś geniuszem!
- A więc tutaj pracujesz, Manila - zatrzymuje się przy barze, siadając na stołku zaraz obok obczajanej wcześniej blondynki. Najwyraźniej wiedziała, kim jestem, ponieważ nie mogła odlepić ode mnie wzroku.
Dlaczego Manila taka nie była?
- Jest wokół z milion barów, ale akurat tutaj musiało cię przywiać ?- słyszę kolo siebie lekkie kaszlnięcie. Manila uśmiechnęła się sztucznie i znowu spojrzała w moją stronę.
Wydało mi się to trochę dziwne, jednak stwierdziłem, że pozostawię to mimo uszu.
- Dobra, chciałbyś złożyć zamówienie,...?
- Harry - dopowiadam do jej nieskończonej myśli.
Prawdopodobnie zastanawia się, dlaczego znałem jej imię, jednak wolę utrudnić jej życie i dać jej chwilę do myślenia.
- Okay, to chciałbyś coś zamówić, Harry? - dopiero teraz zorientowałem się, że ma australijski akcent. Nie pasował do takiej zołzy jak ona.
Również uśmiecham się sztucznie i na chwilę zerkam na kartę. Jednak jedyne pytanie, na które potrzebowałem odpowiedzi to: " Podrywać czy zostawić? "
CZYTASZ
🔛 What happened in Rio // h.s.
FanficSłoneczne plaże w Rio de Janeiro słyną ze swojej magicznej aury, przyciągając wielu turystów z całego świata. Dwójka nieznanych sobie osób, Manila i Harry, spotkali się na jednej z cudownych plaż tego regionu, od razu nie przypadając sobie do gustu...