Mały Styles

810 90 4
                                    

- Znalazłeś te zjeżdżalnie? - siadam na jednym z rozłożonych leżaków obok trójki moich znajomych.

- Nie - zakładam okulary na nos i kładąc się, zakładam ręce za głowę.

- Harry, nie żartuj sobie, w recepcji mówili, że to po drugiej stronie budynku.

Cała trójka zerwała się ze swoich leżaków, podchodząc do mojego miejsca. Zaczęli mi się intensywnie przypatrywać.

Powoli zaczynałem czuć się jak w zoo. Brakowało im tylko aparatów.

- No to jeżeli wiecie, gdzie to jest, to po co mnie tam, kurwa, wysyłacie? - podciągam się na ręczniku. Ściągam swoje okulary.

Ray, Taylor i Troy intensywnie na mnie patrzyli. Odwróciłem na chwilę wzrok, spoglądając w stronę basenu. Kilka dziewczyn zerkało na nas kątem oka, szczerząc się do swoich przyjaciółek.

Od razu przypomniałem sobie rudą dziewczynę, na którą nieszczęśliwie wpadłem.

Manila

Jeszcze nigdy tak bardzo nie wkurzyłem się na jakąkolwiek dziewczynę.

- Rozmawiałeś już ze swoim ojcem? - Troy przesiadł się na mój leżak, siadając idealnie na przeciwko chichoczących dziewczyn w basenie.

- Nie - marszczę brwi na jego słowa. Patrzę na twarze Raya i Taylora, którzy lekko się spieli.

- To, w czym masz problem? Wyglądasz na strasznie wkurwionego - rzucił przyjaciel, kładąc ramię na moim barku.

- To przez dziewczynę.

- Już jakąś zaliczyłeś? - zaśmiali się wszyscy, przybijając sobie piątki.

No tak, zapomniałem o ich zakładach.

- Mówiłem, że wystarczą 4 godziny, a on już kogoś znajdzie. Wisicie mi 1000$.

Taylor strasznie wysoko cenił mój urok osobisty, jednak najczęściej to on wygrywał takie zakłady.

Po prostu byłem bardzo przystojny, a dziewczyny bardzo napalone.

- Niestety, bracie, muszę cię zmartwić. Zakład jeszcze trwa - spojrzałem w stronę basenu i zacząłem zdejmować swoją koszulkę strasznie powoli. - Ale zaraz się skończy.

- Co ty taki powolny? Juz zdążyłeś się spalić? - śmieje się Ray, jednak ja posyłam mu jedynie zwycięski uśmiech.

- Hej, chłopcy - zadowolony uśmiecham się do przyjaciół i po chwili odwracam głowę w stronę głosu dziewczyny.

- Hej, śliczna - pięknie opalona blondynka, która jeszcze chwilę temu siedziała ze swoimi znajomymi w basenie wyrosła przed moimi nogami, tak szybko jak przypuszczałem.

- Co powiecie na wspólnego drinka? - czerwieni się, spoglądając w moją stronę. Uśmiecham się jak najpiękniej, próbując pokazać jej pełnię moich dołeczków.

Wszystkie leciały na słodziaków.

- Pewnie - odpowiadam za wszystkich, odprowadzając po chwili wzrokiem piękne ciało blondynki. - A nie mówiłem?

Wszyscy zaśmialiśmy się z całej sytuacji, kolejny raz przybijając sobie piątki.

- Idzie ci zbyt łatwo - burknął pod nosem Troy. - Musimy ci utrudnić życie.

- Nie dacie rady. Moja twarz jest problemem. Nie moja wina, że urodziłem się by zaliczać panny.

- Podbijam stawkę do 10.000$, jeżeli prześpisz się z którąś z kelnerek - wszyscy spojrzeliśmy zdziwieni na Raya. Wydawał się bardzo zdeterminowany, jednak to było już zbyt wiele.

- Słyszałeś mojego ojca, zero spoufalania się ze służbą - odpowiedziałem dość poważnie, ponieważ każde słowo mojego taty było święte. A zwłaszcza w tym przypadku.

- O! Czyli się boisz. Mały Styles boi się swojego tatusia? Uważaj, bo dostaniesz jeszcze szlaban - wszyscy zaczęli śmiać się ze słów Raya.

Zagryzłem wargę, aby nie wybuchnąć przed przyjaciółmi. Czułem, że robię się cały czerwony ze złości. Pływałem w swoim gniewie, a moje ego czuło się urażone.

- Dobra, zrobię to. Wybierzcie mi którąś, a zobaczycie, że do końca tygodnia będzie już moja.

Ci to mają pomysły :o

Skomentujcie, czy podoba wam się taki rozwój akcji :D

🔛 What happened in Rio // h.s. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz