Rozdział 12

3 0 0
                                    

Przez kolejne godziny ojciec pracował niestrudzenie, zabezpieczając bunkier i tłumacząc nam, co jeszcze musimy zrobić. Wyglądał na skupionego, ale coś w jego zachowaniu było... inne. Nicole była pierwsza, która to zauważyła.
- Amy - szepnęła, kiedy byłyśmy same w kuchni. - Coś z nim jest nie tak.
Spojrzałam na nią, zaskoczona.
- Co masz na myśli? Nicole uniosła brew i nachyliła się bliżej.
- Nie zauważyłaś? Jest... inny. Jakby cały czas czegoś szukał. A widziałaś, jak drży mu ręka?
Przytaknęłam niepewnie. Rzeczywiście, od momentu, gdy wrócił, jego ręce czasami drżały, a spojrzenie często uciekało gdzieś w bok, jakby bał się, że coś zaraz się wydarzy. Było to niepokojące, ale tłumaczyłam to jego zmęczeniem. - Może to przez stres - powiedziałam, choć w moim głosie nie było przekonania. - W końcu... przeszedł przez coś naprawdę trudnego. Nicole jednak nie wyglądała na przekonaną.
- Amy, on coś ukrywa - powiedziała stanowczo. - Widziałam, jak przeszukiwał swoje dokumenty, a potem chował je szybko, kiedy wchodziłam do laboratorium. On nie mówi nam wszystkiego. Westchnęłam ciężko. Czułam, że może mieć rację, ale nie chciałam jeszcze bardziej psuć delikatnej równowagi, która utrzymywała nas w ryzach.
- Może po prostu poczekajmy - powiedziałam, choć w głębi serca wiedziałam, że to nie wystarczy. Wieczorem sytuacja stała się jeszcze dziwniejsza.
Ojciec powiedział, że idzie sprawdzić system wentylacyjny, ale minęły dwie godziny, a on nie wracał. Nicole i ja zaczęłyśmy się martwić, więc postanowiłyśmy go poszukać.
Znalazłyśmy go w magazynie, siedzącego na ziemi z głową opartą o kolana. Wyglądał na wyczerpanego, ale kiedy się do niego zbliżyłyśmy, szybko podniósł się na nogi, jakby chciał ukryć, co robił.
- Wszystko w porządku? - zapytałam, starając się zachować neutralny ton.
Ojciec kiwnął głową, ale unikał naszego wzroku.
- Tak, po prostu... potrzebowałem chwili.
Nicole spojrzała na mnie wymownie, ale nie powiedziała nic więcej. Kiedy wróciliśmy do laboratorium, ojciec usiadł przy konsoli i zaczął przeglądać dane systemowe. Wyglądał na skupionego, ale jego ruchy były szybkie, wręcz nerwowe.
- Co sprawdzasz? - zapytała Nicole, stojąc za jego plecami.
Ojciec odwrócił się gwałtownie, jakby go przestraszyła.
- Nic ważnego - powiedział szybko, wyłączając ekran.
Nicole uniosła brew, ale nie dopytywała. Ja jednak widziałam, że coś było nie tak. Tej nocy, kiedy Nicole już spała, poszłam do laboratorium, żeby zobaczyć, co ojciec tak starannie ukrywał. Otworzyłam konsolę i spróbowałam uzyskać dostęp do ostatnich danych, ale wiele plików było zabezpieczonych hasłem. Jedynym, co udało mi się znaleźć, był raport, który ojciec otwierał wcześniej.
„System działa w 77% sprawności. Potencjalne anomalie w sekcji wentylacyjnej. Dalsza analiza wymagana." Raport nie wyglądał podejrzanie, ale coś w nim mi nie pasowało. Dlaczego ojciec poświęcał tyle uwagi systemowi wentylacji, skoro wszystkie główne systemy były prawie sprawne?
Czułam, że coś ukrywa. I wiedziałam, że musimy się dowiedzieć, co to jest, zanim będzie za późno.
Następnego ranka zbudziłam się wcześnie, choć ledwo zmrużyłam oko. Myśli o ojcu i jego dziwnym zachowaniu nie dawały mi spokoju. Nicole jeszcze spała, więc postanowiłam sama wrócić do laboratorium i spróbować dowiedzieć się więcej o tym, co ojciec tak uparcie ukrywał. Kiedy dotarłam na miejsce, zauważyłam, że drzwi do laboratorium były uchylone. Serce podeszło mi do gardła. Weszłam ostrożnie i zobaczyłam ojca pochylonego nad konsolą, mówiącego do siebie cicho, jakby próbował coś policzyć. Nie zauważył mnie od razu, więc ukryłam się w cieniu, nasłuchując.
- To tylko kwestia czasu... - mruknął, przeglądając jakieś dokumenty na ekranie. - Jeśli nie zadziała teraz, wszystko pójdzie na marne. Zmarszczyłam brwi. Jego ton był dziwny - pełen desperacji i napięcia. Zanim zdążyłam zrobić cokolwiek, odwrócił się gwałtownie, jakby wyczuł moją obecność.
- Amy? - zapytał, jego głos był spięty. Wyszłam z cienia, starając się wyglądać spokojnie.
- Tak - odpowiedziałam. - Co robisz?
Ojciec spojrzał na mnie przez chwilę, a potem westchnął ciężko.
- Pracuję nad zabezpieczeniami - powiedział, ale jego głos był pełen napięcia.
- Tato , przestań kłamać - powiedziałam, podchodząc bliżej. - Widzimy z Nicole, że coś jest nie tak. Co się dzieje naprawdę? Ojciec zamilkł, a jego ręce zacisnęły się na krawędzi biurka.
- To nic, co powinnaś wiedzieć - odpowiedział w końcu, ale jego głos zdradzał niepewność.
- Naprawdę? - rzuciłam, podnosząc głos. - Bo wydaje mi się, że ukrywasz coś, co dotyczy nas wszystkich. Przestań mnie traktować jak dziecko!
Przez chwilę wydawało się, że nic nie powie. W końcu jednak odwrócił się do mnie i oparł dłonie na biurku. - Masz rację - powiedział cicho. Zanim zdążyłam dopytać, drzwi do laboratorium otworzyły się i do środka wpadła Nicole. Jej włosy były potargane, a twarz pobladła.
- Co się dzieje? - zapytała, patrząc na nas oboje.
Ojciec spojrzał na nią, potem na mnie, jakby zastanawiał się, co powiedzieć. W końcu wziął głęboki oddech i wskazał na krzesła.
- Usiądźcie - powiedział.
Usiadłyśmy, patrząc na niego z mieszanką frustracji i niepokoju. - Pamiętacie, co mówiłem o Projekcie Genesis? Że jesteście kluczowe? - zaczął.
Kiwnęłyśmy głowami.
- To prawda. Ale jest jeszcze coś, czego wam nie powiedziałem. Czego... nie chciałem mówić, bo myślałem, że mogę to rozwiązać sam.
- Co to takiego? - zapytała Nicole, jej głos był ledwie słyszalny.
Ojciec opuścił głowę, jakby ważył każde słowo.
- W bunkrze... jest coś jeszcze - powiedział w końcu. - Coś, co przyciągnęło tych ludzi, o których wam mówiłem.
- Co masz na myśli? - zapytałam ostro.
Ojciec spojrzał na mnie, a w jego oczach widziałam mieszankę strachu i determinacji.
- Prototyp wirusa - powiedział cicho.
Zapadła cisza. Nicole spojrzała na mnie, potem znów na ojca.
- Prototyp wirusa? - powtórzyła, jakby nie mogła uwierzyć w to, co usłyszała. - Co ty mówisz?Ojciec wstał i zaczął chodzić po laboratorium, jakby nie potrafił usiedzieć na miejscu.
- To wirus, od którego wszystko się zaczęło - powiedział. - Próbowałem go zneutralizować, znaleźć sposób, by odwrócić jego działanie. To była część Projektu Genesis. Ale to także największe zagrożenie. Jeśli ktoś zdobędzie próbkę... wszystko, co znamy, zniknie na zawsze.
Zamarłam.- I trzymasz to tutaj? - zapytałam, czując, jak narasta we mnie gniew.
- To było jedyne miejsce, gdzie mogłem go zabezpieczyć - odpowiedział, patrząc mi prosto w oczy. - Nie mogłem pozwolić, by trafił w niepowołane ręce.
Nicole zerwała się na równe nogi.
- Musimy to zniszczyć - powiedziałam stanowczo, wstając.
Ojciec spojrzał na mnie z niedowierzaniem.
- Nie możemy tego zrobić - powiedział. - To jedyna szansa na znalezienie lekarstwa.
- A jeśli ktoś się do tego dostanie? - zapytała Nicole. - Jeśli przejmą wirusa i użyją go jako broni? Ojciec milczał przez dłuższą chwilę, a potem spojrzał na nas.
- Dlatego musimy go chronić - powiedział cicho. - Bez względu na wszystko.
Siedziałyśmy z Nicole w milczeniu, kiedy ojciec opuścił laboratorium.
- Amy - zaczęła Nicole, jej głos drżał. - Nie możemy tego zostawić.
Spojrzałam na nią, czując ciężar odpowiedzialności.
- Wiem - odpowiedziałam. - Musimy zrobić coś, zanim będzie za późno.
Wiedziałyśmy, że ojciec nie powie nam całej prawdy. I wiedziałyśmy, że decyzja, którą podejmiemy, może zmienić wszystko.


































Black Mist Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz