Rozdział 9

8 1 0
                                    

Następne dni w bunkrze były pełne napięcia. Nicole i ja próbowałyśmy zachować rutynę, ale to, co odkryłyśmy w systemie i sejfie, nie pozwalało nam zapomnieć o sytuacji, w której się znalazłyśmy. Każdego ranka włączałam konsolę komunikacyjną, licząc na to, że ojciec w końcu się odezwie, ale sygnał nadal pozostawał martwy. Nicole była coraz bardziej zamknięta w sobie. Unikała rozmów i całe dnie spędzała w swoim pokoju albo w kącie kuchni, bawiąc się tabletem. Była wściekła, przerażona i zraniona. Ja zresztą czułam się podobnie, ale musiałam jakoś utrzymać nas na powierzchni.
Postanowiłam przejrzeć dokładniej dokumenty z sejfu, mając nadzieję, że znajdę coś, co wyjaśni nam więcej o Projekcie Genesis albo o sytuacji ojca. W laboratorium usiadłam przy biurku ojca i otworzyłam segregator z pierwszą partią dokumentów. Większość była pełna technicznego żargonu, którego nie rozumiałam, ale kilka stron zawierało bardziej osobiste notatki.
Jedna z nich szczególnie przykuła moją uwagę:
„Amy wykazuje niesamowitą odporność na wirusa w warunkach kontrolowanych. Próby zakażenia w symulowanych środowiskach kończą się pełnym odparciem patogenu. Zastanawiające pozostaje, dlaczego reakcje neurologiczne są tak niestabilne. Omdlenia, halucynacje – mogą to być skutki uboczne, ale wciąż nie mam pewności. Nicole, choć niezmodyfikowana, wydaje się biologicznie kompatybilna z Amy. To daje nadzieję na potencjalne leczenie w sytuacji, gdyby Amy zaczęła wykazywać objawy destabilizacji genetycznej.”
Zamknęłam segregator i oparłam się na oparciu krzesła, czując, jak wszystko we mnie wiruje. Ojciec prowadził eksperymenty na mnie przez całe życie. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego. Dlaczego byłam dla niego bardziej obiektem badawczym niż córką?
Nicole miała rację – wykorzystał nas. Ale jednocześnie wiedziałam, że jeśli Projekt Genesis rzeczywiście mógł pomóc w przetrwaniu, to byłam jego kluczowym elementem.
Tego wieczoru postanowiłam porozmawiać z Nicole.
Znalazłam ją w jej pokoju, siedzącą na łóżku z kocem narzuconym na ramiona. Wyglądała na przytłoczoną, jakby ważyło na niej całe to miejsce.
– Nicole, musimy porozmawiać – powiedziałam, siadając obok niej.
Nie odpowiedziała od razu, ale w końcu spojrzała na mnie.
– O czym? O tym, że ojciec zrobił z nas jakieś narzędzia? Że wszystko, co nam mówił, było kłamstwem?
Westchnęłam.
– Nie wiem, co jest prawdą, a co nie – przyznałam. – Ale wiem jedno: jeśli nie zrozumiemy tego, nad czym pracował, nie przetrwamy.
Nicole potrząsnęła głową.
– Przetrwanie? Amy, żyjemy w klatce. Całe nasze życie to bunkier. A on… – jej głos się załamał – nawet nie wrócił.
– Może nie mógł – powiedziałam cicho.
Nicole spojrzała na mnie ostro.
– Myślisz, że on nas zostawił? Że wiedział, co się stanie, i dlatego odszedł?
– Nie wiem – przyznałam. – Ale wiem, że musimy coś zrobić. Nie możemy po prostu czekać w nieskończoność.
Następnego dnia zabrałam się za sprawdzanie systemów bunkra. Chciałam zrozumieć, jak wszystko działa, by wiedzieć, czy w razie czego damy sobie radę bez ojca.
W międzyczasie Nicole zajęła się przeglądaniem starego tabletu ojca, na którym znajdowało się kilka zaszyfrowanych plików.
– Może tu znajdziemy coś, czego jeszcze nie wiemy – powiedziała, siadając przy stole w laboratorium.
Zaintrygowana, podeszłam do niej i usiadłam obok.
– Myślisz, że uda się to otworzyć? – zapytałam.
Nicole spojrzała na mnie z determinacją, która wcześniej była u niej rzadkością.
– Jeśli ojciec miał odpowiedzi, to na pewno je ukrył. A ja zamierzam je znaleźć.
Przez kolejne godziny pracowałyśmy razem, próbując złamać szyfry w plikach. Nicole była sprytna – zawsze miała smykałkę do technologii, więc to ona prowadziła główną część pracy, podczas gdy ja próbowałam analizować fragmenty danych, które udało się odblokować. W końcu udało nam się dostać do jednego z plików oznaczonego jako „Genesis_Alpha”. Zawierał nagranie ojca.
Na ekranie pojawiła się twarz ojca. Był wyraźnie zmęczony, ale mówił spokojnym, wyważonym tonem:
– Jeśli to oglądacie, to znaczy, że nie wróciłem na czas. Wiem, że możecie mieć wiele pytań, a być może jesteście na mnie wściekłe. Ale musicie zrozumieć, że wszystko, co zrobiłem, było dla waszego dobra.
Spojrzałyśmy z Nicole na siebie, a potem znów na ekran.
– Amy, Nicole – kontynuował. – Projekt Genesis to coś więcej niż tylko przetrwanie. To nasza jedyna nadzieja na odbudowę świata. Epidemia zniszczyła wszystko, ale wasze geny są kluczem do stworzenia odporności, która może uratować ludzkość. Musicie chronić siebie i to, co zostało wam powierzone. Jeśli mnie zabraknie, waszym zadaniem jest przetrwać. Bunkier został zaprojektowany tak, byście mogły tu żyć przez wiele lat. Ale jeśli nadejdzie dzień, w którym będziecie musiały wyjść na zewnątrz... bądźcie gotowe. Nie ufajcie nikomu. I pamiętajcie: jesteście moim największym osiągnięciem córcię .”
Nagranie się urwało, a my zostałyśmy w ciszy, wpatrując się w ekran.
– Co to ma znaczyć? – zapytała Nicole, jej głos pełen frustracji i bólu.
Nie miałam odpowiedzi. Ale wiedziałam jedno: od tej chwili byłyśmy same. I wszystko zależało od nas.
Dzień po obejrzeniu nagrania nie potrafiłyśmy znaleźć spokoju. W słowach ojca było coś, co wywołało we mnie jeszcze więcej pytań, zamiast przynieść odpowiedzi. Nicole wydawała się równie rozbita. Przez cały czas chodziła nerwowo po bunkrze, a ja próbowałam znaleźć sposób, by poukładać to wszystko w głowie.
Coś jednak nie dawało mi spokoju. Nagranie ojca brzmiało jak ostrzeżenie, ale i jak pożegnanie. „Nie ufajcie nikomu” – te słowa odbijały się echem w mojej głowie.
Wieczorem, kiedy Nicole poszła do swojego pokoju, wróciłam do laboratorium. Zabrałam  dokumenty z sejfu, próbując znaleźć coś, co wcześniej mogłam przeoczyć. W jednej z kieszeni dokumentu natrafiłam na coś, czego wcześniej nie zauważyłam – mały, plastikowy dysk z napisem „Genesis_Theta”. Był to kolejny nośnik danych, którego nie miałyśmy wcześniej odtworzyć.
Włożyłam go do konsoli w laboratorium i poczekałam, aż system odczyta pliki. Na ekranie pojawił się zestaw map, wykresów i dokumentów tekstowych. Większość była techniczna, ale jedno z nagrań od razu przykuło moją uwagę.
Kliknęłam w plik oznaczony jako „Theta_Protokół”.
Na ekranie znów pojawił się ojciec, ale tym razem wyglądał na bardziej spiętego niż w poprzednich nagraniach.
– Jeśli to oglądasz, Amy, oznacza to, że sprawy przybrały najgorszy możliwy obrót – powiedział. Jego oczy były pełne zmęczenia, a głos drżał. – Istnieje szansa, że ktoś odkrył bunkier. Poczułam, jak serce podchodzi mi do gardła.
– Mój wyjazd był związany z próbą załatwienia ostatnich spraw, które miały wam zagwarantować bezpieczeństwo. Jeśli jednak nie wróciłem, oznacza to, że mnie śledzono. Musicie zachować najwyższą ostrożność. Systemy bunkra są zaprojektowane tak, by bronić was w razie zagrożenia. Ale pamiętajcie, że nie wszystko jest niezawodne. Jeśli cokolwiek wyda się wam podejrzane… natychmiast aktywujcie Protokół Theta.
„Protokół Theta: Aktywacja całkowitego zamknięcia bunkra. Zablokowanie wszystkich systemów wejścia i wyjścia. Uwaga: Protokół uniemożliwia także wyjście z bunkra przez minimum 72 godziny.”
Wpatrywałam się w ekran, czując, jak całe ciało mnie zdradza – ręce drżały, nogi wydawały się z waty. Czy ojciec naprawdę obawiał się, że ktoś mógłby nas znaleźć?
Wróciłam do pokoju Nicole, trzymając w rękach notatki i dokumenty, które zebrałam. Otworzyła drzwi z niechęcią, ale kiedy zobaczyła moją twarz, natychmiast zrozumiała, że coś jest nie tak.
– Co się stało? – zapytała, siadając na łóżku.
Opowiedziałam jej o nowym nagraniu i Protokole Theta. Nicole zbladła, a jej ręce zacisnęły się na kocu.
– Myślisz, że ktoś mógłby nas znaleźć? – zapytała, jej głos drżał.
– Nie wiem – przyznałam szczerze. – Ale musimy być gotowe. Jeśli ojciec mówił prawdę, to nie jesteśmy tak bezpieczne, jak myślałyśmy. Nicole wpatrywała się w podłogę, a ja czułam, że jej strach zaczyna udzielać się również mnie. W bunkrze panowała napięta atmosfera, którą można było niemal kroić nożem. Nicole poszła do swojego pokoju, a ja wciąż analizowałam dokumenty z laboratorium. W pewnym momencie usłyszałam odgłos tłuczonego szkła. Serce zabiło mi mocniej, a ciało zesztywniało. Pobiegłam w kierunku, z którego dochodził dźwięk – kuchnia. Gdy wbiegłam do pomieszczenia, zobaczyłam Nicole klęczącą na podłodze wśród rozsypanych odłamków szklanki.
– Nicole! – krzyknęłam, a ona spojrzała na mnie z mokrymi od łez policzkami. Jej ręce drżały, a jedna z nich była zakrwawiona. Najwyraźniej próbowała zebrać odłamki szkła, ale zamiast tego tylko się skaleczyła.
– Przepraszam – wyszeptała, łamiącym się głosem. – Przepraszam, Amy... Ja... nie mogę już tego znieść. Podeszłam szybko, ignorując szkło pod stopami, i uklęknęłam obok niej. – Nicole, nic się nie stało. Spokojnie, to tylko szklanka – powiedziałam miękko, starając się, by mój głos był kojący.
Ale ona zaczęła płakać jeszcze bardziej, jakby to wszystko, co w sobie tłumiła, teraz wybuchło. – Nie chodzi o szklankę! – wykrztusiła przez łzy. – Boję się, Amy. Boję się o ojca. Boję się o ciebie. Nie wiem, co się z nami stanie... Nie wiem, co robić! Jej słowa uderzyły mnie mocniej, niż się spodziewałam. Nicole zawsze była tą spokojniejszą z nas dwóch, tą, która trzymała się w cieniu. Teraz widziałam ją w całkowitej rozsypce. Jej płacz zamienił się w gwałtowny, nierówny oddech – atak paniki.
Złapałam ją za ramiona i delikatnie potrząsnęłam. – Nicole, spójrz na mnie – powiedziałam stanowczo, ale z troską. – Oddychaj ze mną, dobrze? Wdech... i wydech. Powtórz, Nicole. Wdech... i wydech. Jej oczy, pełne strachu, spotkały moje. Początkowo oddychała szybko i chaotycznie, ale po chwili zaczęła naśladować mój rytm. Wdech. Wydech. Wdech. Wydech.
– Dobrze – powiedziałam cicho, widząc, że zaczyna się uspokajać. Jej ramiona przestały się tak mocno trząść, a płacz powoli cichł. Wyciągnęłam chusteczkę z kieszeni i delikatnie otarłam jej mokre policzki. – Już dobrze, Nicole. Jestem tu z tobą. Poradzimy sobie. Gdy jej oddech się wyrównał, spojrzałam na jej rękę. Krew wciąż sączyła się z drobnego rozcięcia na dłoni. – Musimy to opatrzyć – powiedziałam, wstając i wyciągając do niej rękę. – Chodź, zajmę się tym.
Nicole pozwoliła się podnieść. Poprowadziłam ją do stołu i usadziłam na krześle, po czym przyniosłam apteczkę z laboratorium. Kiedy przemywałam ranę środkiem dezynfekującym, skrzywiła się, ale nie powiedziała ani słowa. Delikatnie owinęłam jej dłoń bandażem, starając się nie naciskać zbyt mocno.
– Gotowe – powiedziałam z uśmiechem, który miał dodać jej otuchy. – Teraz nic ci nie grozi. Ale jeśli jeszcze raz spróbujesz zebrać szkło gołymi rękami, będę musiała cię ochrzanić.
Nicole spojrzała na mnie z bladym uśmiechem. – Przepraszam, Amy. Usiadłam obok niej i objęłam ją ramieniem. Przytuliłam ją mocno, czując, jak jej drobne ciało drży. – Wiem, Nicole. Wiem, że jest ciężko. Ale jesteśmy tu razem, pamiętasz? Obiecałyśmy sobie, że damy radę.

Pokiwała głową, wtulając się we mnie. – Tęsknię za mamą – wyszeptała po chwili. – Ona zawsze wiedziała, jak mnie uspokoić. Jak sprawić, żeby wszystko wydawało się łatwiejsze.
Poczułam ucisk w sercu, ale starałam się nie dać po sobie poznać, jak bardzo jej słowa mnie poruszyły. – Wiem – powiedziałam. – Też za nią tęsknię. Ale wiesz co? Jestem pewna, że gdyby tu była, powiedziałaby ci, jak dzielna jesteś. Że radzisz sobie w sytuacji, której większość ludzi by nie udźwignęła. Nicole spojrzała na mnie z mieszanką wdzięczności i smutku. – Naprawdę tak myślisz?
Uśmiechnęłam się i lekko potrząsnęłam jej ramieniem. – Oczywiście, że tak. Jesteś niesamowita, Nicole. I wiesz co? Ja też jestem tu dla ciebie. Razem damy radę.
Nicole uśmiechnęła się przez łzy, a ja poczułam, że chociaż na chwilę udało mi się przywrócić jej trochę spokoju. Tej nocy, kiedy kładłyśmy się spać, wiedziałam jedno: muszę być silna, nie tylko dla siebie, ale przede wszystkim dla niej.


























Black Mist Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz