Rozdział 13

5 0 1
                                    

Po wyjściu ojca z laboratorium Nicole i ja zostałyśmy same, otoczone ciszą, która wydawała się gęstsza niż zwykle. W mojej głowie panował chaos – wirus, który ojciec ukrywał, jego dziwne zachowanie, tajemnicze anomalie w bunkrze. Wiedziałam jedno: nie mogłyśmy czekać, aż sytuacja wymknie się spod kontroli.
Nicole odsunęła krzesło z głośnym zgrzytem, wyrywając mnie z zamyślenia.
– Amy, musimy coś zrobić – powiedziała stanowczo. Jej twarz, choć wciąż blada, wyrażała determinację. – Wiem – odpowiedziałam, podnosząc wzrok na ekran konsoli. – Ale najpierw musimy dowiedzieć się więcej. Jeśli ojciec coś ukrywa, musimy to znaleźć.
Nicole spojrzała na mnie z wahaniem, ale po chwili kiwnęła głową.
– Myślisz, że ten prototyp wirusa… jest w laboratorium? Zastanowiłam się przez chwilę.
– Możliwe. W końcu laboratorium to jego najważniejsze miejsce pracy. Ale jeśli ukrył coś tak niebezpiecznego, pewnie zabezpieczył to w sposób, którego nie będzie łatwo obejść.
Nicole westchnęła ciężko.
– Więc musimy działać szybko, zanim ojciec znów tu wróci. Przeszukiwanie laboratorium zaczęłyśmy od najbardziej oczywistych miejsc – szafek, sejfu, a nawet panelu kontrolnego, który wcześniej ojciec tak starannie wyłączył. Każdy centymetr przestrzeni został dokładnie sprawdzony, ale nic nie wskazywało na obecność prototypu wirusa.
Nicole w końcu przysiadła na krawędzi stołu, zrezygnowana.
– Może to był tylko blef? Może próbował nas przestraszyć?
Pokręciłam głową. – Nie sądzę. Ojciec nie ryzykowałby takiego kłamstwa, wiedząc, że mogłybyśmy to zweryfikować. Coś tu jest, Nicole. Musimy tylko pomyśleć jak on. Chwilę później znalazłam coś, co przykuło moją uwagę. W rogu laboratorium, za jedną z szafek, znajdował się mały panel, którego wcześniej nie zauważyłam. Był ledwo widoczny, wtopiony w ścianę.
– Nicole, chodź tu! – zawołałam, klękając przy panelu.
Podbiegła do mnie, a jej oczy rozszerzyły się, kiedy zobaczyła, co odkryłam.
– Co to jest? – zapytała.
– Wygląda na jakieś ukryte wejście – odpowiedziałam, dotykając panelu. Był zimny i gładki, bez żadnych widocznych przycisków.
Po chwili dostrzegłam mały otwór, w którym mogła zmieścić się karta dostępu.
– Ojciec zawsze nosił ze sobą kartę – powiedziała Nicole. Kiwnęłam głową.
– Musimy ją zdobyć. Ojciec siedział w kuchni, kiedy wróciłyśmy do głównej części bunkra. Był pochylony nad stołem, trzymając w dłoniach filiżankę. Wyglądał na jeszcze bardziej zmęczonego niż wcześniej.
– Co robicie? – zapytał, spoglądając na nas spod zmarszczonych brwi.
– Przeglądałyśmy systemy w laboratorium – skłamałam, starając się brzmieć naturalnie. – Chciałyśmy upewnić się, że wszystko działa. Ojciec skinął głową, ale w jego spojrzeniu było coś, co mówiło mi, że nie do końca nam wierzy.
Nicole, jakby czytając moje myśli, zmieniła temat.
– Tato, może powinnaś odpocząć? Wyglądasz na wyczerpanego.
Ojciec westchnął i odstawił filiżankę.
– To nic – powiedział, wstając. – Muszę jeszcze coś sprawdzić. Ruszył w stronę laboratorium, a Nicole i ja wymieniłyśmy zaniepokojone spojrzenia.
– Jeśli wróci do panelu, nigdy się nie dowiemy, co tam jest – szepnęła Nicole, chwytając mnie za ramię.
Musiałam podjąć decyzję.
– Zróbmy to teraz – powiedziałam. Podążyłyśmy za ojcem do laboratorium, ale zatrzymałyśmy się przy wejściu, obserwując, jak grzebie przy jednym z terminali. Kiedy odwrócił się na chwilę, Nicole zrobiła krok naprzód.
– Tato, mogę coś sprawdzić? – zapytała, podchodząc do niego.
Spojrzał na nią zaskoczony, ale po chwili kiwnął głową.
To dało mi wystarczająco dużo czasu, by podejść z drugiej strony i wyciągnąć kartę dostępu z jego kieszeni. Serce biło mi jak oszalałe, ale udało się.
Ojciec niczego nie zauważył. Kilka minut później wróciłyśmy do panelu w ukrytym rogu laboratorium. Wsunęłam kartę do otworu, a panel rozświetlił się na niebiesko. Usłyszałam cichy dźwięk, jakby mechanizm zaskoczył.
– Działa – powiedziała Nicole, patrząc na mnie z napięciem. Drzwi w ścianie odsunęły się, odsłaniając małe pomieszczenie, które wyglądało jak skrytka. W środku znajdowało się kilka zamkniętych pojemników, zabezpieczonych dodatkowymi kodami.
Jeden z nich miał wyraźne oznaczenie: „Prototyp WIR_X”.
Nicole spojrzała na mnie z szeroko otwartymi oczami.
– To to. Nie wiedziałam, co zrobić. Przed nami znajdowało się coś, co mogło zniszczyć nasz świat – albo go uratować. I miałyśmy w rękach klucz do jego losu. Stojąc przed skrytką z prototypem wirusa, czułam, jak moje myśli wirują. Czas zwolnił. Wszystko, co ojciec mówił o zagrożeniu i nadziei na odbudowę ludzkości, nagle zaczęło brzmieć jak abstrakcja. Przede mną była prawda – metalowy pojemnik z napisem „Prototyp WIR_X”, który mógł albo ocalić świat, albo go zniszczyć.
Nicole patrzyła na mnie z przerażeniem i nadzieją, oczekując, że podejmę decyzję.
– Amy… co teraz? – zapytała cicho. Spojrzałam na nią, a potem z powrotem na pojemnik.
– Musimy to zniszczyć – powiedziałam w końcu, choć mój głos był pełen wahania.
Nicole wciągnęła powietrze.
– Ale ojciec powiedział, że to jedyna szansa na lekarstwo. Jeśli go posłuchamy, możemy ocalić…
– To może zniszczyć wszystko, co zostało. Nie możemy ryzykować. Powoli zbliżyłam się do pojemnika. Był zamknięty na elektroniczny zamek z hasłem. Nicole spojrzała na mnie pytająco.
– Skąd wiesz, jak go otworzyć?
Westchnęłam, myśląc o ojcu i jego nawykach.
– Zawsze używa tych samych kodów – powiedziałam. – Może to będzie moja data urodzin.
Wprowadziłam kod. Przez chwilę nic się nie działo, ale po chwili usłyszałyśmy ciche kliknięcie, a pojemnik się otworzył. W środku znajdowała się mała, hermetycznie zamknięta fiolka z przezroczystym płynem, który zdawał się delikatnie pulsować zielonym światłem.
– To to – szepnęła Nicole, jakby sama nie mogła uwierzyć w to, co widzi.
– Tak – odpowiedziałam, czując ciężar odpowiedzialności. Nagle usłyszałyśmy głosy. Ktoś zbliżał się do laboratorium.
Nicole spojrzała na mnie z przerażeniem.
– Tata! – wyszeptała.
Zamknęłam pojemnik, schowałam fiolkę za siebie i spojrzałam na Nicole.
– Musimy coś zrobić – powiedziałam, próbując zachować spokój.
Drzwi do laboratorium otworzyły się gwałtownie, a ojciec wszedł do środka. Jego wzrok od razu spoczął na nas, a kiedy zobaczył otwarty panel i skrytkę, jego twarz zmieniła się w maskę gniewu. – Co wyście zrobiły? – warknął, podchodząc bliżej.
– Tato, to nie tak… – zaczęła Nicole, ale ojciec jej przerwał.
– Amy, oddaj to – powiedział, wyciągając rękę w moją stronę.
Cofnęłam się o krok, trzymając fiolkę za plecami.
– Powiedz nam prawdę – zażądałam. – Dlaczego to tu jest? Dlaczego nas okłamywałeś? Ojciec spojrzał na mnie, a jego gniew ustąpił miejsca zmęczeniu.
– Nie zrozumiesz – powiedział cicho. – To jedyna szansa na naprawienie tego, co zostało zniszczone. Jeśli to zniszczysz, stracimy wszystko.
– A jeśli ktoś to ukradnie ? – zapytałam. – Co wtedy? – Dlatego właśnie to tutaj trzymam – odpowiedział ojciec, podnosząc głos. – Żeby nikt tego nie ukradł!
Nicole wtrąciła się, jej głos pełen emocji:
– Ale ktoś się tu kręci ! Co, jeśli nie jesteśmy bezpieczne? Ojciec zamarł. Jego spojrzenie na chwilę uciekło gdzieś w bok, jakby ważył, ile jeszcze może nam powiedzieć.
– Dlatego wróciłem – powiedział w końcu. – Bo wiem, że oni mnie śledzili.
Zamilkł na chwilę, a jego ręce lekko drżały.
– Proszę, Amy. Oddaj to. Mogę to zabezpieczyć.
Spojrzałam na Nicole, która wyglądała, jakby chciała się rozpłakać.
– Amy… co robimy? – zapytała cicho. Miałam sekundy na podjęcie decyzji.
Spojrzałam na ojca, na fiolkę w mojej dłoni i na Nicole. Czułam ciężar świata na swoich barkach.
Opcje były dwie: zaufać ojcu albo działać na własną rękę.
Nie wiedziałam, która decyzja była właściwa. Ale wiedziałam, że nic nie będzie już takie samo. Zanim ojciec zdążył zareagować, spojrzałam mu prosto w oczy.
– Przepraszam – powiedziałam cicho.
Rzuciłam fiolkę o podłogę z całej siły. Szklana powłoka rozbiła się na drobne kawałki, a płyn natychmiast wyparował w kontakcie z powietrzem.
Ojciec wydał z siebie okrzyk rozpaczy.
– Coś ty zrobiła?! – krzyknął, upadając na kolana i patrząc na pozostałości po fiolce.
Nicole stanęła obok mnie, chwytając mnie za rękę. – Nie mieliśmy wyboru – powiedziałam, czując, jak łzy napływają mi do oczu.
Ojciec spojrzał na mnie, jego twarz wyrażała gniew i ból.
– Nie rozumiesz, co zrobiłaś – powiedział cicho. – To był koniec naszej nadziei.
Nie wiedziałam, czy miał rację. Ale wiedziałam jedno: już nigdy nie będziemy takie same.












































Black Mist Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz