Rozdział 6

11 1 0
                                    

Wyszłam z laboratorium ojca, czując się bardziej zagubiona niż kiedykolwiek. To, co mi powiedział - a raczej to, czego nie powiedział - jedynie pogłębiło moje obawy. „Nie masz wyboru." Jego słowa dźwięczały mi w głowie, powtarzając się jak echo w tych sterylnych, metalowych korytarzach bunkra. Czułam, że coś przede mną ukrywał. Nie chodziło tylko o moje zdrowie, suplementy czy reakcje organizmu. To było coś większego, coś, co dotyczyło nie tylko mnie, ale i tego, co stało się z naszym światem po wybuchu epidemii.
Szłam korytarzem, myśląc o wszystkim, co usłyszałam od Nicole i ojca. „Jesteś kluczem." Do czego? Czy to możliwe, że moje ciało naprawdę było inne? Zatrzymałam się przed swoimi drzwiami, próbując złapać oddech. Miałam ochotę zamknąć się w pokoju i nie wychodzić stamtąd przez resztę dnia, ale coś we mnie mówiło, że to nie wystarczy. Że nie mogę już dłużej być tylko biernym obserwatorem swojego życia.
Otworzyłam drzwi, ale zamiast wejść do środka, stanęłam w progu. Moje oczy padły na tablet leżący na biurku. To była jedyna rzecz, którą ojciec mi zostawił - narzędzie kontrolowane przez niego, z ograniczonym dostępem do danych i funkcji. Ale może to wystarczyło.
Wzięłam tablet i usiadłam na łóżku. Nie wiedziałam, czego szukam, ale miałam nadzieję, że znajdę coś, co pozwoli mi lepiej zrozumieć to, co się dzieje. Wyszukałam hasła, które wydawały mi się najbardziej oczywiste: „Suplementy. Reakcje organizmu. Genetyczne predyspozycje." Nic. Większość danych była zablokowana, a to, co znalazłam, było ogólnikowe i niezwiązane z tematem.
Postanowiłam spróbować inaczej. Sięgnęłam po notatnik , w którym od jakiegoś czasu zapisywałam swoje sny, myśli i spostrzeżenia. Otworzyłam na ostatniej zapisanej stronie i spojrzałam na notatki o moim ostatnim śnie.
„Może to coś z przeszłości ojca?" - pomyślałam, czując, jak serce zaczyna mi szybciej bić, przewracają kartki. Wtedy usłyszałam stukot kroków na korytarzu. To nie był ojciec - jego kroki były cięższe, bardziej zdecydowane.
Kroki zatrzymały się tuż przed moimi drzwiami. Przez chwilę panowała cisza, a potem rozległo się ciche pukanie.
- Amy? To ja, Nicole - powiedziała zza drzwi.
Poczułam ulgę i od razu wstałam, by otworzyć.
Nicole weszła szybko, rozglądając się na boki, jakby chciała się upewnić, że tata jej nie widział.
- Musimy porozmawiać - powiedziała cicho, zamykając za sobą drzwi.
- Co się dzieje? - zapytałam, widząc, że jest zdenerwowana. Nicole podeszła do biurka i spojrzała na tablet, który wciąż leżał otwarty.
- Wiem, że próbowałaś coś znaleźć, widziałam w histori wyszukiwania- powiedziała. - Ale ojciec ma zabezpieczenia na wszystko. Nie znajdziesz tam nic, czego on nie chciałby, żebyś widziała.
- A więc to prawda, że coś ukrywa - powiedziałam, próbując powstrzymać gniew.
Nicole przygryzła wargę i spojrzała na mnie z wahaniem. - Amy, nie mam dużo czasu. Ojciec wysłał mnie po coś do magazynu, ale musisz coś wiedzieć. On... on nie mówi ci wszystkiego.
- Wiem o tym - przerwałam jej, czując, jak frustracja wzbiera we mnie na nowo. - Ale muszę wiedzieć, co.
Nicole westchnęła i sięgnęła do kieszeni, wyciągając niewielki klucz. - To jest do jednej z szaf w magazynie - powiedziała. - W środku są dokumenty. Zeszyty ojca, zapiski. Może tam znajdziesz coś, czego szukasz. Ale musisz się spieszyć. Jeśli ojciec się dowie, że tam byłaś, możemy mieć poważne kłopoty.
Wzięłam od niej klucz, czując, jak dłoń mi drży.
- Dlaczego mi to dajesz? - zapytałam.
- Bo mam dość tego, że wszystko tutaj jest tajemnicą - odpowiedziała, patrząc mi prosto w oczy. - Masz prawo wiedzieć, co się z tobą dzieje. Nie czekałam długo. Gdy tylko Nicole wyszła, schowałam klucz do kieszeni i ruszyłam w stronę magazynu. Serce waliło mi jak oszalałe, a każdy krok wydawał się za głośny w tej martwej ciszy bunkra.
Kiedy dotarłam na miejsce, rozejrzałam się, upewniając, że nikt mnie nie widzi. Wsunęłam klucz do zamka jednej z szaf i przekręciłam. Zamek zaskoczył z cichym kliknięciem, a ja otworzyłam drzwi.
W środku znajdowały się grube zeszyty, kartony z dokumentami i pendrive w plastikowej kopercie. Wyciągnęłam jeden z zeszytów i otworzyłam go na losowej stronie.
Moje oczy natychmiast przykuły dwa słowa zapisane w nagłówku: „Projekt Genesis."
Przeczytałam pierwsze zdania, ale to, co zobaczyłam, sprawiło, że zaparło mi dech w piersiach.
„Subiekt #07: Amy."
Mój świat zatrzymał się w miejscu.
Stałam wpatrzona w otwarty zeszyt, czując, jak wszystko we mnie zastyga. „Subiekt #07: Amy." Te słowa były jak lodowaty dreszcz, który przebiegł przez całe moje ciało.
Przełknęłam ślinę, czując, jak dłonie zaczynają mi się pocić. Przewróciłam kilka stron, gorączkowo próbując zrozumieć, co tak naprawdę oznaczały te zapiski. Nie mogłam uwierzyć, że moje imię znajdowało się w czymś, co wyglądało jak dokumentacja eksperymentu. Podmiot wykazuje niezwykle wysoką tolerancję na eksperymentalne substancje X oraz Y. Organizm odpowiedział pozytywnie na genetyczne modyfikacje odpornościowe, ale zauważono efekty uboczne: halucynacje, tymczasowa utrata przytomności."
Czytałam dalej, a każde kolejne zdanie uderzało mnie niczym młot.
„Celem projektu Genesis jest stworzenie nowego standardu odporności genetycznej, który umożliwi przetrwanie w świecie po epidemii. Amy jest jednym z kluczowych obiektów badawczych." Zamknęłam zeszyt, czując, jak robi mi się niedobrze. Serce waliło mi jak oszalałe. To nie mogła być prawda. Mój ojciec nie mógł tego zrobić... prawda?
Ale głęboko w środku wiedziałam, że to wszystko miało sens. Suplementy, jego kontrola nad moim życiem, dziwne omdlenia, sny. Ja nie byłam „wyjątkowa" w pozytywnym sensie. Byłam obiektem badań.
Szybko schowałam zeszyt na miejsce i sięgnęłam po pendrive. Wsunęłam go do kieszeni, mając nadzieję, że zawiera więcej odpowiedzi. Zamknęłam szafkę i rozejrzałam się nerwowo. Korytarz był pusty, ale wiedziałam, że nie mogę zostać tutaj dłużej.
Ruszyłam z powrotem do swojego pokoju, starając się, by moje kroki były jak najcichsze. Każdy szum wentylacji, każde echo kroków w oddali sprawiały, że wstrzymywałam oddech.
Kiedy w końcu dotarłam do swojego pokoju, zamknęłam drzwi na klucz i usiadłam na łóżku, wyciągając pendrive z kieszeni. Tablet leżał obok mnie, więc podłączyłam urządzenie, modląc się, by ojciec nie miał go zdalnie pod kontrolą.
Na pendrivie znajdowało się kilka plików - głównie raporty i nagrania wideo. Kliknęłam na jeden z raportów oznaczony datą sprzed trzech lat.
"Test #04: Subiekt #07 (Amy). Zastosowanie modyfikacji genetycznej pozwoliło na znaczącą poprawę parametrów odpornościowych. Obiekt wykazuje zdolność do neutralizacji patogenów klasy X i Y, co potwierdza hipotezę, że jest kompatybilna z założeniami Projektu Genesis. Jednak reakcje neurologiczne pozostają problematyczne."
Miałam wrażenie, że zaraz zemdleję. To wszystko działo się od lat. A ja nawet nie wiedziałam, że byłam częścią jakiegoś chorego eksperymentu.
Kliknęłam na jedno z nagrań.
Na ekranie pojawiło się wnętrze laboratorium ojca, dokładnie takie, jakie widziałam każdego dnia. Kamera była ustawiona w rogu pomieszczenia, skierowana na centralny stół badawczy.
Na nagraniu widziałam siebie. Byłam młodsza, może miałam piętnaście lat. Leżałam na stole, a ojciec w białym fartuchach pochylał się nade mną. - Dawka podana - powiedział ojciec, spoglądając na jedno z urządzeń.
- Obiekt stabilny - odpowiedział ktoś inny.
Obiekt. Tak mnie nazywał
- Amy - odezwał się ojciec, pochylając się nade mną. Moje oczy były otwarte, ale wyglądałam na odrętwiałą. - Jak się czujesz?
- Wszystko jest... zamglone - odpowiedziałam na nagraniu, mój głos był słaby.
- To normalne. Zaraz poczujesz się lepiej - powiedział ojciec, a jego głos był ciepły, wręcz kojący. Kliknęłam stop, nie mogąc oglądać dalej. Łzy napłynęły mi do oczu. To wszystko było zbyt wiele. Nie pamiętam tego.
Siedziałam w pokoju, wpatrując się w ekran, gdy nagle usłyszałam kroki na korytarzu. Tym razem były szybkie i ciężkie. Wiedziałam, że to ojciec.
Rzuciłam pendrive na łóżko i wyłączyłam tablet, próbując wyglądać na spokojną. Drzwi otworzyły się gwałtownie, a ojciec wszedł do środka, patrząc na mnie z napięciem.
- Amy, musimy porozmawiać - powiedział stanowczo, zamykając drzwi za sobą.
Patrzyłam na niego, czując, jak gniew i strach walczą we mnie o dominację.
- O czym? O tym, że przez całe moje życie traktowałeś mnie jak obiekt badawczy? - rzuciłam, nie mogąc już dłużej tłumić emocji.
Jego twarz stężała.
- Więc wiesz - powiedział cicho.
- Wiem? - wybuchnęłam, podchodząc do niego. - Nie wiem wszystkiego, bo nigdy mi nie powiedziałeś! Wszystko, co wiem, to że jestem dla ciebie projektem, a nie córką!
- To nie tak, Amy - zaczął, ale przerwałam mu.
- To właśnie tak! - krzyknęłam. - Ty nie dbasz o mnie. Obchodząn cię tylko wyniki swoich eksperymentów. O to, żeby „Projekt Genesis" się powiódł! Ojciec westchnął i spojrzał na mnie, jakby chciał coś powiedzieć, ale nie wiedział, od czego zacząć.
- To, co zrobiłem, było konieczne - powiedział w końcu. - Ty jesteś jedyną szansą na odwrócenie tego, co stało się ze światem.
- A co, jeśli ja tego nie chcę? - zapytałam, patrząc mu prosto w oczy.
Zapadła cisza.
- Nie masz wyboru, Amy - powiedział w końcu. - Jeśli nie ty, to nikt.


















Black Mist Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz