Siedziałam na łóżku, wpatrując się w ojca, którego słowa ciążyły na mnie jak niewidzialne kajdany. „Nie masz wyboru.” Powtarzał to, jakby nie rozumiał, że właśnie te słowa łamią mnie od środka. Cisza między nami była długa i gęsta. Ojciec w końcu spuścił wzrok, a jego twarz zdradzała zmęczenie, którego wcześniej nie widziałam. Wyglądał, jakby walczył sam ze sobą, próbując podjąć decyzję.
– Amy… – zaczął, ale urwał, biorąc głęboki oddech. – Co? – rzuciłam ostro, wciąż pełna gniewu.
Spojrzał na mnie z czymś na kształt troski, ale też determinacji.
– Muszę wyjść z bunkra na parę dni– powiedział nagle, a jego głos zabrzmiał dziwnie surowo. Zaniemówiłam. Kilka dni? To brzmiało jak coś niemożliwego. Zamrugałam, zaskoczona.
– Wyjść? Dokąd? – zapytałam, bo to było coś, czego nigdy się nie spodziewałam.
Ojciec nigdy nie opuszczał bunkra na więcej niż kilka godzin, a i to zdarzało się rzadko. Zawsze podkreślał, jak niebezpieczny jest świat zewnętrzny – epidemia, chaos, ludzie, którzy zrobiliby wszystko, by przetrwać. A teraz mówił mi, że zamierza wyjść?
– To nie jest coś, o czym musisz wiedzieć – odpowiedział, odwracając wzrok. – To sprawa, którą muszę załatwić osobiście.
– Co ty ukrywasz? – zapytałam, podnosząc głos
– Amy, nie teraz – przerwał mi stanowczo, jego ton nie pozostawiał miejsca na sprzeciw.
– Co ja mam robić, gdy cię nie będzie? – zapytałam, starając się ukryć w głosie nutę strachu. Ojciec spojrzał na mnie, a jego spojrzenie złagodniało.
– Zaopiekuj się Nicole – powiedział cicho. – To dla mnie najważniejsze.
– Nicole? – powtórzyłam, czując, jak w mojej głowie kłębią się kolejne pytania.
Ojciec kiwnął głową.
– Jesteś jej starszą siostrą Amy , po prostu się nią zajmij. I nikomu nie otwieraj drzwi. Jeśli cokolwiek dziwnego się wydarzy, skontaktuj się ze mną przez konsolę komunikacyjną – powiedział, jakby chciał zbyć moje pytania.
– Tyle? Po prostu „zaopiekuj się Nicole”? – zapytałam z niedowierzaniem. Ojciec spojrzał na mnie, a w jego oczach dostrzegłam coś, czego nigdy wcześniej nie widziałam – strach.
– Proszę, Amy. Musisz mi zaufać. Nie odpowiedziałam od razu. Słowa ojca pozostawiły mnie w stanie dziwnego odrętwienia. Patrzyłam na niego, próbując zrozumieć, co tak naprawdę się dzieje. Jego prośba, jego nagłe wyjście, a przede wszystkim to jedno uczucie, które prześlizgnęło się przez jego twarz – strach. On nigdy się nie bał. Nigdy nie pokazywał słabości. A teraz? Teraz wyglądał na człowieka, który sam nie wie, czy wszystko jeszcze ma pod kontrolą.
– Kiedy idziesz? – zapytałam w końcu, starając się zachować spokój w głosie.
– Jutro rano – odpowiedział. Wrócę najszybciej, jak to możliwe. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego mówił o tym wszystkim tak lakonicznie, jakby chodziło o zwykłą podróż służbową. Ale nic tu nie było zwykłe.
– A jeśli nie wrócisz? – wyrwało mi się, zanim zdążyłam się powstrzymać.
Ojciec zamarł na moment, a potem spojrzał na mnie twardym wzrokiem.
– Wrócę – powiedział z naciskiem, jakby próbował mnie przekonać. – Ale na wypadek gdyby coś poszło nie tak... w moim biurze są klucze i dokumenty. Zaufaj swojemu instynktowi. Zaufaj swojemu instynktowi. Te słowa brzmiały tak, jakby ojciec żegnał się na dłużej, niż chciał przyznać. Serce ścisnęło mi się na myśl, że mogę go już nie zobaczyć. Ale zanim zdążyłam coś powiedzieć, odwrócił się i wyszedł z pokoju, zostawiając mnie z moimi myślami.
Następnego ranka ojciec był gotowy do wyjścia. Nigdy wcześniej nie widziałam go w takim stanie – z dużym plecakiem, ubraniem przystosowanym do warunków zewnętrznych, maską i filtrami. Wyglądał jak ktoś, kto planuje coś znacznie poważniejszego niż zwykłą wycieczkę. Nicole stała obok mnie, wpatrując się w ojca z mieszanką niepokoju i smutku.
– Kiedy wrócisz? – zapytała cicho.
– Za trzy dni – odpowiedział ojciec, a potem spojrzał na mnie. – Pamiętaj, co ci powiedziałem. Nicole jest twoim priorytetem.
Nie odpowiedziałam. Nie chciałam mu dawać tej satysfakcji. Ojciec zbliżył się do drzwi wyjściowych bunkra, gdzie system zabezpieczeń skanował jego tożsamość. Gdy drzwi zaczęły się otwierać, czułam, jak napięcie w pomieszczeniu wzrasta.
– Wracaj szybko – powiedziała Nicole, a jej głos lekko zadrżał. Ojciec skinął głową, rzucił ostatnie spojrzenie w naszą stronę i zniknął w ciemnym tunelu prowadzącym na zewnątrz.
Kiedy drzwi zamknęły się z sykiem, zapadła ciężka cisza. Pierwszy dzień bez ojca wydawał się dziwnie spokojny. Nicole spędzała czas w swoim pokoju, a ja próbowałam zająć się czymś, co odciągnęłoby moje myśli od tego, co znalazłam w dokumentach w magazynie.
Ale cisza bunkra była nie do zniesienia. Zawsze czułam się tu zamknięta, jak w klatce, ale teraz, kiedy ojca nie było, to miejsce wydawało się puste w sposób, który mnie przerażał.
Wieczorem poszłam do Nicole, żeby sprawdzić, jak się trzyma. Siedziała na łóżku, z nogami podciągniętymi pod siebie, czytając coś na tablecie.
– Wszystko w porządku? – zapytałam, siadając obok niej.
Nicole skinęła głową, ale unikała mojego wzroku.
– Myślisz, że wróci na czas? – zapytała nagle, a w jej głosie było coś, co mnie zaniepokoiło.
– Oczywiście, że wróci – odpowiedziałam, choć sama nie byłam tego taka pewna. – On zawsze wie, co robi. Nicole spojrzała na mnie z czymś, co wyglądało na sceptycyzm.
– Wiesz, że nigdy wcześniej nie wychodził na tak długo – powiedziała cicho.
– Wiem – przyznałam.
– A jeśli nie wróci? – zapytała.
To pytanie zawisło między nami, a ja nie wiedziałam, co odpowiedzieć.
– Wróci – powiedziałam w końcu, bardziej do siebie niż do niej. Ale w głębi serca nie byłam tego taka pewna. Coś w zachowaniu ojca – jego tajemniczość, strach w jego oczach – mówiło mi, że te wyjście było czymś znacznie ważniejszym, niż chciał nam przyznać.
A my mogłyśmy jedynie czekać i mieć nadzieję, że wróci, zanim wydarzy się coś, co zburzy nasz świat na nowo. Czułam ciężar odpowiedzialności, jakiego nigdy wcześniej nie doświadczyłam. Nicole zachowywała się spokojnie, niemal zbyt spokojnie, ale jej oczy zdradzały napięcie. Byłam starsza, to na mnie spoczywała odpowiedzialność. To na mnie polegał ojciec.
Dzień trzeci minął w napięciu. Kiedy ojciec się nie pojawił, starałam się zachować spokój dla Nicole, ale w środku zaczynałam panikować. Zawsze wracał punktualnie, bez względu na okoliczności. Tym razem jednak cisza w komunikatorze była nie do zniesienia.
Siedziałam przy konsoli w centrum komunikacyjnym bunkra, wielokrotnie próbując nawiązać z nim kontakt. Każde moje wezwanie kończyło się tylko jednym dźwiękiem: sygnał niedostępny.
– Może coś go zatrzymało? – powiedziała Nicole, stając w drzwiach. Była bosa, a jej włosy były rozczochrane, jakby nie spała całą noc.
– Ojciec nie daje się zatrzymać – odpowiedziałam, nawet nie odwracając głowy. Wpatrywałam się w ekran, jakby samą siłą woli mogłam sprawić, żeby nagle się odezwał.
Nicole weszła do środka i usiadła na krześle obok mnie.
– Myślisz, że coś mu się stało? – zapytała cicho.
Zamilkłam, bo nie wiedziałam, co odpowiedzieć. W głębi serca czułam, że coś jest nie tak. Ojciec był zbyt ostrożny, by pozwolić sobie na taki brak kontaktu.
– Nie wiem – przyznałam w końcu, bo nie chciałam jej okłamywać.
Nicole spuściła wzrok, a jej ręce zaczęły nerwowo bawić się rękawem bluzy.
– Amy, co jeśli już nie wróci?
Zamknęłam oczy, próbując powstrzymać gniew i strach.
– Musimy być spokojne – powiedziałam. – On wróci. Na pewno wróci.
Kiedy minąły kolejne trzy dzień, nie mogłam już dłużej czekać. Coś we mnie mówiło, że ojciec nie wróci, jeśli nie zrobię czegoś sama.
Po raz pierwszy w życiu zaczęłam rozważać wyjście z bunkra.
Myśl o tym napawała mnie przerażeniem. Świat na zewnątrz był nieznany, pełen zagrożeń, o których słyszałam tylko w opowieściach ojca. Epidemia zmieniła wszystko – zniszczyła miasta, zabiła miliony ludzi, pozostawiając jedynie tych, którzy byli wystarczająco silni lub okrutni, by przetrwać.
A jednak coś mnie pchało do działania.
Tej nocy siedziałam na swoim łóżku, wpatrując się w zeszyt ojca, który wcześniej znalazłam w magazynie. „Projekt Genesis” – te słowa wciąż mnie prześladowały. Ojciec mówił, że jestem kluczem.
Nicole spała w swoim pokoju, a ja wiedziałam, że nie mogę jej zostawić. Jeśli wyjdę, ona zostanie tutaj sama, bez żadnej ochrony.
Wieczorem siedziałam na swoim łóżku, wpatrując się w plecak spakowany kilka godzin wcześniej. Przez cały dzień próbowałam przekonać samą siebie, że muszę wyjść z bunkra i szukać ojca. Ale im dłużej o tym myślałam, tym bardziej zdawałam sobie sprawę, jak bardzo to niemożliwe. Nie wiedziałam, gdzie mógł pójść. Ojciec nigdy nie mówił o swoich kontaktach, o miejscach, które mogły być dla niego ważne na zewnątrz. Zawsze trzymał swoje sprawy w tajemnicy, a ja... Ja byłam po prostu dzieckiem, które żyło w jego cieniu.
Spojrzałam na Nicole. Stała w drzwiach swojego pokoju, opierając się o framugę i wpatrując się we mnie z wyrazem ulgi, ale też niepokoju.
– Nie wyjdziesz, prawda? – zapytała cicho.
Pokręciłam głową.
– Nie wiem, gdzie miałabym go szukać – odpowiedziałam, odkładając plecak na ziemię. – Na zewnątrz... na zewnątrz jest zbyt niebezpiecznie. Nicole westchnęła i podeszła bliżej.
– Wiedziałam, że nie mogłabyś mnie zostawić – powiedziała, a jej głos był pełen ulgi. – Ojciec wróci. On zawsze wraca. Chciałam jej uwierzyć, naprawdę. Ale w głębi serca czułam, że tym razem było inaczej. Coś w jego zachowaniu przed wyjściem – te niespokojne spojrzenia, rozkazujące tony, jego nacisk, bym zaopiekowała się Nicole – wszystko to sprawiało, że miałam wrażenie, że nawet on nie był pewien, czy wróci.
– Musimy sobie poradzić – powiedziałam, bardziej do siebie niż do niej.
Nicole usiadła obok mnie na łóżku, milcząc. W końcu, po dłuższej chwili ciszy, spojrzała na mnie z determinacją.
– Cokolwiek się stanie, mamy siebie, Amy. Poradzimy sobie razem. Poczułam ciepło jej słów, ale jednocześnie ich ciężar. Odpowiedzialność za Nicole była teraz na moich barkach. Nie mogłam pozwolić sobie na strach czy panikę.
Kiedy minął już, tydzień , zaczęłam układać plan. Jeśli ojciec nie wróci, będziemy musiały przejąć kontrolę nad bunkrem i tym, co po sobie zostawił. Analizowałam zapasy, sprawdzałam systemy zabezpieczeń i próbowałam zrozumieć dokumenty, które wcześniej znalazłam w magazynie.
Nicole pomagała mi, jak mogła, ale widziałam, że coraz trudniej było jej zachować spokój. Każdego wieczoru siadała przy konsoli komunikacyjnej, wołając ojca. Zawsze kończyło się to tym samym – ciszą.
Czas w bunkrze płynął powoli, a każdy dzień bez wieści od ojca wydawał się dłuższy niż poprzedni. Życie w zamknięciu stało się naszą codziennością – wypełnioną rutyną, pracą i czekaniem. Mimo to, coś we mnie wciąż wierzyło, że ojciec wróci. Może nie dziś, może nie jutro, ale wróci.
A jeśli nie, to przynajmniej wiedziałam jedno: Nicole i ja miałyśmy siebie. I to musiało wystarczyć, by przetrwać.
CZYTASZ
Black Mist
Ciencia FicciónAmy i Nicole, dwie młode siostry, zostają uwięzione w bunkrze, który miał być dla nich schronieniem przed światem ogarniętym śmiertelną epidemią. Ich ojciec, wybitny naukowiec, obiecuje im bezpieczeństwo, zapewniając, że na zewnątrz czai się tylko ś...