Rozdział 18.

7K 1K 209
                                    

ARIELLE

Dłonie trzęsły mi się tak, jakbym kompletnie straciła nad nimi kontrolę, a serce waliło mi w piersi, przypominając o tym, że wciąż żyłam. Zerkałam na dom, starą, rozpadającą się chatę z kilkoma schodkami.

Kiedyś miałam ładny dom. Ogromny, ceglany, z dużymi oknami od podłogi aż po sufit, na piętrze znajdował się balkon, z którego można było przemieszczać się z pokoju do pokoju. Gdy byłam mała, bawiłam się w ten sposób w chowanego. Uciekałam na zewnątrz, siadałam przy ścianie i kuliłam się tak, jakby to miało sprawić, że stałabym się nie widzialna. Ogród tętnił zielenią, a huśtawka, którą zbudował tata, stanowiła ulubiony element zabawy w samotności.

A później to wszystko zniknęło.

Dom... huśtawka... tata... a z czasem i kobieta, którą uważałam za matkę.

Ponownie zerknęłam na ruinę przede mną. W dzieciństwie unikałam takich miejsc jak ognia, bo tata ostrzegał, że w takich miejscach zazwyczaj dzieje się coś złego. A teraz w takim mieszkałam. Ojciec miał rację... to miejsce okazało się otchłanią niekończącej się rozpaczy.

Ledwie byłam w stanie unieść nogę, by pokonać stopień, później kolejny i jeszcze jeden, zanim pchnęłam drzwi. W powietrzu unosił się stęchły zapach przeplatany dymem papierosowym i alkoholem. Obdarte tapety zwisały z popękanych ścian. Przeszłam przez wąski korytarz, a podłoga zaskrzypiała pod moimi butami. Zsunęłam je ze stóp, choć ten ruch zdawał się kosztować mnie wiele wysiłku.

– Wróciłaś?

Chrapliwy głos przeciął ciszę jak nóż. W domu ponownie zapadła cisza, nie licząc dźwięków płynących z telewizora. Poświata światła migotała w pokoju, stanowiąc jedyne źródło jasności. Matka siedziała w starym fotelu ze złuszczonym obiciem. Miałam widok na jej potargane włosy, postawę żywego trupa i wciąż tlącego się papierosa między jej palcami.

Chciałam na nią ryknąć, wydrzeć się za wszystkie czasy, chwycić za ramiona i potrząsnąć, by wydusić z niej informacje, jednak przystanęłam jak sparaliżowana pod ciężarem tego wszystkiego. Gula w gardle utrudniała mi wydobycie z siebie chociażby słowa. Złość rozdrapywała mnie od zewnątrz pazurami, szukając uwolnienia jak szczur zamknięty w pudełku bez wyjścia.

Moje milczenie zmusiło ją do odwrócenia głowy. Zlustrowała mnie wzrokiem pełnym obrzydzenia, jakbym nie była jej córką, a kimś obcym, który nieproszony wtargnął na jej posesję.

– Będziesz tak stała jak idiotka? – bąknęła, nim zaciągnęła się dymem.

Zwinęłam palce w pięści, aż paznokcie wbiły mi się w skórę.

– Dlaczego? – To jedyne, co mogłam z siebie wykrztusić.

Zmarszczyła brwi, wykrzywiając usta w zniesmaczeniu.

– Co dlaczego?

– Dlaczego przyszłaś do klubu? – zapytałam nieco ostrzej.

Zwęziła oczy, a konsternację na jej twarzy szybko zastąpiła znana mi chłodna obojętność. Odchyliła się wygodnie w fotelu, ponownie zaciągając się papierosem. Cisza między nami trwała jeszcze przez krótki czas, do momentu, w którym dym wydostał się z jej ust.

– Mogę robić co chcę i nie muszę ci się z tego tłumaczyć.

Zaskakując samą siebie, okrążyłam fotel i stanęłam tuż przed kobietą, zasłaniając jej widok na telewizor z nadzieją, że w ten sposób zmuszę ją do rozmowy.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: 2 days ago ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

White Lies +18Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz