Powoli otworzyłam dziwnie ociężałe powieki i zdezorientowana zamrugałam.
Byłam w wodzie, ale intensywne, wręcz rażące światło nie wskazywało, jakbym była w oceanie. Nadal dziwnie się czując, zmrużyłam oczy i gdy w końcu wzrok przyzwyczaił się do jasności i się wyostrzył, ujrzałam człowieka. A raczej kilku ludzi przyglądających się mi, ubranych od stóp po szyję w białe ubrania.
Rozejrzałam się.
Z każdej strony miałam przezroczystą, szklaną ścianę. Wyglądało to trochę jak akwarium, choć to określenie wydawało się niemal groteskowe w tej sytuacji. Szklana klatka była zimna i perfekcyjnie przezroczysta, jakby wykonana z najczystszego kryształu.
Woda w zbiorniku była krystalicznie czysta, lecz chłodna – zbyt chłodna, bym mogła czuć się w niej swobodnie. Czułam, jak zimno przenikało przez moje ciało, przypominając mi o sytuacji, w jakiej się znalazłam. Wokół mnie unosiły się drobne bąbelki powietrza, na wzór naturalnego środowiska. Niestety było to dalekie od domu.
Ruchy w wodzie były ograniczone – zbiornik był na tyle wysoki, że nie mogłam sięgnąć jego wierzchu, a na tyle wąski, że ledwo mogłam wyprostować ręce na boki. Co gorsza, mój ogon przepasany był grubym łańcuchem, przymocowanym do dna klatki, a dwie rurki wbite w moje ciało z każdym nawet najmniejszym ruchem, dawały o sobie znać. Na dodatek na twarzy miałam maskę zakrywającą usta.
Zmarszczyłam brwi i zdezorientowana chcąc ją zerwać, momentalnie poczułam przeraźliwy i nie do opisania ból, który przeszedł po całym moim ciele.
Ogarnęła mnie złość, ale gdy próbowałam dotknąć ścian, natychmiast poczułam niewielki, ale wyraźny impuls – to musiało być jakieś pole magnetyczne lub elektryczne, które miało mnie zniechęcić do ucieczki.
Parsknęłam śmiechem. Jakbym jakkolwiek miała stąd uciec. Czułam się osaczona a każde moje próby zerwania maski czy łańcucha, odbierały mi siłę, przyprawiały o ból i przypominały, jak daleko jestem od wolności.
Czy ktokolwiek wiedział, gdzie jestem? Czy Lotus przeżył? Myśli kłębiły się w mojej głowie, a jednocześnie próbowałam zachować spokój. Musiałam znaleźć sposób, pomyślałam, próbując ignorować strach, który czaił się w mojej piersi jak drapieżnik gotowy do ataku.
*
Ponownie otworzyłam oczy.
Spojrzałam w dół na dwie rurki wbite w moje ciało. Coś musieli mi przez nie podawać, bo nieustannie traciłam przytomność. Nie było to przyjemne, bo za każdym razem potrzebowałam chwili, aby wszystko sobie przypomnieć.
Najgorsza niestety była niewiedza. Kiedy mnie wypuszczą? Czy wiedzą o klątwie i wyjmą mnie z wody przed upływem ostatniego dnia miesiąca? Jeśli nie, czy stanę się potworem? Czy stracę rozum? A co z Lotusem? Czy on... żyje? Natłok myśli nie dawał o sobie zapomnieć. Nie mając, co innego robić - czekałam i czekałam, a gdy traciłam przytomność śniłam...
Śniłam o Lotusie, o rodzinie, o mojej krainie. Nie żałowałam uratowania mojego brata, nie mogłam przecież pozwolić, żeby go zabrali. Wiedziałam, że takim zachowaniem naraziłam na to moje królestwo, ponieważ jestem pierworodną i kiedyś przecież zostanę podwodną królową. Ale sama myśl, że miałam zostawić brata w rękach ludzi, napawała mnie odrazą do samej siebie. Nie potrafiłabym.
Gdy byłam świadoma, obserwowałam ludzi, kręcących się wokół klatki, wpisujących dane do monitorów. Tak mi się przynajmniej wydawało, że to były monitory, bo wyglądały jak w książkach, które studiowałam, w domu.
Międzyczasie próbowałam obmyśleć plan.
Bo wiedziałam, że gdy tylko stąd wyjdę, zniszczę wszystko i nie będzie już odwrotu.
**********************
Jeżeli spodobał Ci się rozdział - skomentuj, daj gwiazdkę - na pewno będzie mi miło :)
Z góry dziękuję!
KOLEJNY ROZDZIAŁ ZA TYDZIEŃ (19.12) W CZWARTEK

CZYTASZ
Dwie Korony
FantasyLotta uratowała swojego młodszego brata przed schwytaniem przez ludzi. Oddała siebie za niego. Teraz przetrzymywana jest w szklanym zbiorniku. Nie może się wydostać, często traci przytomność a gdy się budzi, widzi jego, tajemniczego mężczyznę o cza...