Wybuch

40 6 12
                                    

***Krystian***


To może dziwne, ale o ile Julię znam dosłownie całe życie, nie mogę tego samego powiedzieć w stosunku do jej brata. Nie wiem o nim zbyt wiele i jeżeli już mam okazję się z nim widzieć, nie bardzo wiem, o czym mam z nim rozmawiać. Raczej nie o Julii, bo jej temat wydaje mi się solą w jego oku. Owszem, mówi się, że inteligentni ludzie zawsze znajdą temat do rozmów. Problem polega na tym, że czuję  się czasem za głupi, by prowadzić konwersację  z uniwersyteckim profesorem biegle władającym chyba czterema językami, pomijając oczywiście ojczysty. Czemu mało o nim wiem, skoro wychowałem się z jego siostrą? Cóż, jako dzieciaka, o wiele bardziej interesowała mnie Julia. On był o pięć lat starszy, więc chyba jasnym jest,  że nie interesowały nas te same rzeczy. Później wyjechał studiować lingwistykę stosowaną do Gdańska. I tam został, do Torunia wpadając tylko parę razy w roku. Przez rok mieszkał we Florencji, później przenosząc się do Alicante. Tam spędził z kolei około trzy lata. Tę swoją włosko- hiszpańską przygodę zakończył ślubem na Lanzarote. 


Kiedy prawie osiemnaście lat temu urodził się jego syn, Julia wybór imienia skomentowała: ,,Karol? Tak po prostu? Nie żaden Giorgio, Armani czy  inny Versace?". Pamiętam, że ten drobny przytyk mocno wkurzył Aleksandra. Rzucił jej w odpowiedzi : ,,Pogadamy, jak ty będziesz miała dziecko. O ile znajdzie się kiedykolwiek ktoś, kto znosiłby cię na tyle, żeby ci je zrobić". 


Przez lata odnosiłem wrażenie, że wręcz się nienawidzą. Plują w siebie wzajemnie jadem, jakby w czymś miało im to pomagać. Kiedy już tu przyjeżdżał i widywał się z Juliett, wolałem nie zostawiać ich w jednym pokoju samych w obawie, że samą atmosferą, która ich  spotkaniom towarzyszyła, mogliby coś roznieść. 


Dopiero niedawno partnerka zdecydowała się wyłuszczyć mi całą tę historię i powód, dla którego jedno odpala się przy drugim jak dynamit. Ze strony Julii chodziło o pełną sprawność, jaką ma Aleksander. Jemu z kolei przyświecała...uwaga rodziców, której nie ma w sumie do tej pory. Czasem myślę sobie, że te wszystkie jego tytuły naukowe stanowią swoisty krzyk: ,,Patrzcie na mnie, jestem profesorem!". I nie ma to nic wspólnego ze zblazowaniem. On chciał być widziany i słyszany. Chciał świecić własnym światłem, a nie tym odbitym od Julii. Myślę, że - jakkolwiek dziwnie to nie brzmi- Alek zdążył przez te wszystkie lata  oswoić się z tym, że dla rodziców zawsze już będzie ,,tylko" profesorem, podczas kiedy moja partnerka będzie wznoszona na piedestał.


***


Przyjemnie mi patrzeć na Julię rozmawiającą  z bratem bez żadnych problemów. To pewne novum, biorąc pod uwagę to, że wcześniej odzywali się do siebie wyłącznie z konieczności.


- Na pewno nic nie chcesz?- patrzy sugestywnie na stojącą przed Aleksandrem szklankę wody z cytryną i lodem. 


- Dzięki. Nie piję. 


- No tak... zapomniałam, że ty byle sikacza się nie napijesz. Ale spoko, gdzieś w lodówce mam chyba trochę prosecco, więc aperol mógłby mi z tego wyjść. 


- Nie o to chodzi. Gdyby sytuacja była inna, pewnie bym skorzystał, ale w tej... nie mogę. Nie boję się, że czegoś mi dosypiesz. Po prostu nie mogę. 

Immunitet przyjacielskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz