***Julia***
Co najbardziej lubię w swojej pracy? Na to pytanie nie mam jednoznacznej odpowiedzi. Przez pierwsze miesiące napędzało mnie głównie poczucie, że wszystko zależy ode mnie. Po tym, jak przez pół życia wszystko załatwiałam rękami rodziców, brata i innych członków rodziny, było to pewne novum. Czułam się jak Temida ze świadomością, że to w mojej gestii leży to, czy człowiek siedzący na ławie oskarżonych wyjdzie do domu, czy do więzienia. To przyjemne uczucie, wiedzieć, że twoja sprawczość nie sprowadza się tylko (choć w moim przypadku aż) do kontrolowania swojego ciała i umysłu. Co zatem obecnie stanowi źródło mojego samozadowolenia? Chyba to, że sama sobie pokazałam, że mogę.
Że też jestem w stanie robić coś społecznie znaczącego, co poza swoją ważnością będzie mi też sprawiało przyjemność. Pod koniec studiów miałam okazję poznać jednego z sędziów TK, pana Mariusza (pozwolił mi mówić do siebie po imieniu, ale się nie zgodziłam, mając na względzie jego znaczącą wyższość nade mną). On również ma córkę z porażeniem, tyle że w stanie dużo gorszym ode mnie. Dziewczyna nie chodzi, nie mówi, nie je samodzielnie. Wtedy była nastolatką, dziś ma chyba nieco ponad dwadzieścia lat.
Powiedział mi pewnego razu: ,,Wiem, może się wściekniesz, ale...ty naprawdę nie masz źle. Uwierz, że byłbym w stanie oddać wszystko, żeby moja córka funkcjonowała jak ty. Tobie jest potrzebna pomoc tylko przy wejściu na schody, kiedy nie masz czego się chwycić, a Roża nawet nie jest i nigdy nie będzie w stanie sama się wysikać. Idź tam, gdzie idziesz i się nie odwracaj. Dojdziesz daleko. Schody nie prowadzą donikąd, a coraz wyżej. Tego się trzymaj".
Wtedy wydawało mi się to wręcz żałosne. Że facet nie może zdzierżyć, że ma w domu leżącego dzieciaka, z którym zostawiła go żona i musi się pocieszyć, że ktoś ma odrobinę lepiej. Myślałam, tak, dopóki nie zobaczyłam tej dziewczynki. Takiej powykręcanej spastyką, śliniącej się, której jedynym sposobem na komunikację ze światem są specyficzne, dla niektórych może nawet trudne do wytrzymania dźwięki. Przy niej faktycznie byłam i w sumie nadal jestem pieprzonym okazem zdrowia i sprawności.
***
Poza tatuażem obiecałam dać Karolowi Kodeks karny, ale stwierdziłam, że wyborem bardziej osobistym będzie podarowanie mu napisanego przeze mnie opracowania dotyczącego skarg kasacyjnych. Chociaż...rodzice woleliby pewnie, bym ograniczyła się tylko do tego.
- Hej - uśmiecham się, kiedy brat otwiera mi drzwi domu rodziców.- Przyjechałam zdemoralizować ci dziecko.
- Naprawdę musicie to robić? Ten jego kolczyk w brwi jeszcze przeżyję, bo da się wyciągnąć. Ale tatuaż...
- Oluś, kiedy ty się zrobiłeś taki konserwatywny, co? Nie poznaję cię. Mam opowiedzieć młodemu historię o tym, jak jego tatuś w liceum zjarał się marychą na osiemnastce kolegi z ławki? Myślę, że go to zainteresuje...
- Tylko spróbuj.
- Żebyś wiedział, że spróbuję.
Wykorzystując chwilę jego milczenia, podchodzę bliżej i staję na palcach, żeby go przytulić.

CZYTASZ
Immunitet przyjacielski
Teen FictionJulia i Krystian- z zawodu kolejno: sędzia i radca prawny, para cieszących się uznaniem wśród toruńskiej palestry jurystów. Prywatnie- przyjaciele od zawsze i na zawsze i niepełnosprawność Julii nie ma wpływu na ich relację. A co jeśli...któreś z n...