~25.

209 15 2
                                    

Po chwili znalazłam się przed jakimś wielkimi, białymi drzwiami. Spojrzałam na duży, zielony napis " ONKOLOGIA " i niepewnie popchnęłam drzwi wchodząc do pomieszczenia, a po chwili ujrzałam miejsce, które było... smutne i dołujące..
Na łóżkach leżeli smutne osoby i jakby bez życia, które nie miały włosów bądź mieli, krótkie fryzury, a oni sami wyglądali jakby wyssano z nich życie. Weszłam w głąb sali patrząc na smutne twarzy osób przez, których los ich chyba ukarał.. Pewnie przynajmniej część z nich była szczęśliwa. Mieli swoje drugie połowki i mieli wielkie plany, a choroba to niemożliwiła...
Nagle usłyszałam rozmowę pewnych dwóch kobiet i zainteresowana podeszłam bliżej:
- Jak czujesz? - zapytała kobieta mająca krótkie blond włosy w, ktorych naprawdę świetnie wyglądała.
- A w miarę... Dzisiaj mam wracać do domu - uśmiechnęła się kobieta mająca niebieską chustę na głowie, która podkreślała jej duże, niebieskie oczy
- Dzieci wiedzą? - kobieta w chuście kiwnęła głową
- I jak? - dopytywała druga
- Nawet dobrze. Boją się, ale wspierają jak mogą... A u Ciebie?
- Szkoda gadać. Mąż mnie zostawił, bo nie widzi sensu być z kobietą, która zaraz umrze, a tak wogóle to okazało się, że mnie zdradzał i był ze mną tylko dlatego, że mam pieniądze, a dzieci nie odzywają się do mnie.. - powiedziała smutnie kobieta, a ja miałam ochotę ją przytulić i powiedzieć, że będzie dobrze
- Nie martw się Gośka, będzie dobrze. Skoro mąż Ciebie zdradził to znaczy, że nie był Ciebie wart, a dzieci będą Ciebie wspierać i wogóle tylko muszą oswoić się z sytuacją.. - powiedziała ( jak się okazało ) do Gosi niebieskooka. A ja nie czekając dłużej podeszłam do niej i ją przytuliłam i szepnęłam ciche " Dasz radę. Nie poddawaj się. ", a kobieta tylko uśmiechnęła się w moją stronę i szepnęła " dziękuję ", a ja otworzyłam oczy w szoku.
Nie zdążyłam nic zrobić, bo nagle usłyszałam dziewczęcy głosik " Mama! ", a po chwili przy Małgosi znalazło się mała dziewczynka mająca może z szczęść lat, trochę starsza, która miała może z dwanaście i chłopaka - ok.szesnaście.
Krotkowłosa uśmiechnęła się witając ( jak się okazało ) swoimi dziećmi, a ja oddaliłam się patrząc na to z uśmiechem lecz za nim to całkowicie zrobiłam zauważyłam na niewielkiej szafce gazetę z wróżbami czy coś w tym stylu i jakieś talizmany itp.

Skierowałam się na drugą stronę oddziału - dla dzieci, gdzie tylko jak przekroczyłam próg oślepiło mnie ściany z różnymi bajkami Dysney'a, zabawki i wogóle najróżniejsze rzeczy, a samo miejsce tętniło życiem. Były tam dzieci, które w większości nie miało włosów, a przy sobie sobie jakieś urządzenia czy czym tam to jest, a zamiast tego były radosne. Uśmiechały się i bawiły i wyglądało jakby choroba ich nie iinteresowała. Cieszyły się chwilą po prostu. Uśmiechnęłam się i udałam się do kąta sali, gdzie miałam dobry widok na te wesołe twarze dzieci i by pomyśleć ...

***
Kurde wena mnie chyba za bardzo nie lubi, bo pisałam ten rozdział z dwa dni *-* ...

Mam nadzieję, że rozdział... emmm... ujdzie :)

Czekam na komy i votes, miśki! :^

~E.

Mimo Wszystko...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz