Rozdział 19

116 13 0
                                    

Następnego dnia na wychowawczej

-Dzień dobry dzieci. Niestety mam bardzo złą wiadomość. Nasz nowy kolega Kim Taehyung ... nie żyje. Nikt nie wie dlaczego. Pokażmy mu jak go szanujemy minutą ciszy. - powiedziała nauczycielka.
Zaraz zwymiotuje ... czyli to znaczy że go znaleźli ... Changjo mógł go nie zabijać, albo jego też mogliśmy wziąść do szpitala. Boziu jeszcze przez tego gnoja będę mieć wyrzuty sumienia ...
-A teraz przejdźmy do ...- i tu zaczął się monolog o naszym zachowaniu.
Za trzy dni idziemy z Sugą i Changjo nauczyć mnie posługiwać się pistoletem. Postanowili że jeszcze przez ok. 2 tygodnie będą mnie "pilnować". W poniedziałki i czwartki : Changjo, we wtorki i piątki : Baekhyun, a na każdej lekcji i w środy : Jungkook. Weekendów nie liczymy bo albo będę je spędzać z rodziną, albo z Sugą (to wtedy oni będą mnie pilnować) . W nocy będę miała cały czas przy sobie pistolet. Lecz Na razie gdy nie umiem się nim obsługiwać wymyśliłam plan bo oglądać filmy z siostrą a gdy ona zaśnie to ja nie będę miała serca jej budzić i będziemy spać razem.

Trzy dni później

Idziemy właśnie do jakiegoś szpitala. Najchętniej to bym uciekła ale co mi to da? Szybszą śmierć? Tak więc wchodzimy do środka. Usłyszałam kroki z dołu i jakiś zchrypniety męski głos.
-Czego chcesz młody? - zapytał.
-Nauczyć koleżankę strzelać. -odpowiedział Changjo.
- To po co ci ta trzecia osoba? - powiedział. Dla mnie to było dziwne bo nie zszedł jeszcze do końca na dół i nawet nie było go widać.
-Tak do towarzystwa, pomożesz mi?
-Zobaczymy... -powiedział i bez zawachania wyszedł nam na przeciw. Był przystojny. O wiele przystojniejszy niż Changjo. Ale też miał w sobie coś mrocznego. -Jak se nazywasz? - zwrócił się do mnie.
-Jessica Yang.
-Ok, strzelałaś już kiedyś?
-Nie.
-A miałaś kiedyś w rękach broń?
-Tak, ale jak mówiłam nikomu nic tą bronią nie zrobiłam.
-Dobra ... - rzucił mi pistolet po czym powiedział - strzel do mnie.
- Nie, dlaczego miałabym zrobić coś takiego?
-Chcesz się nauczyć używać broni, a nie możesz strzelić do mnie? Do kogoś kogo nie znasz?
- No, ja już chyba taka jestem.
-Strzel do mnie, albo ja strzelę do ciebie. - wycelował we mnie.
Dalej nie mogłam strzelić, przecież to nienormalne ...
On bez zawachania strzelił tak że kula przeszła mi zaraz obok głowy.
-Strzel.- rozkazał.
Strzeliłam, lecz mimo mojego zdziwienia pistolet nie był naładowany. Boże co za szczęście ...
-Ok, niby strzelałaś możemy przejść do pracowania nad celem. Chodźcie.
Przeszliśmy do innego pokoju. Był długi a na końcu miał ścianę a na niej trzy wiszące trupy. Resztki ciała zwisały z nich a one same kołysały się na wietrze wpadającym przez okno.
Między nimi były 2 tarcze.
-Strzelasz do lewej tarczy. Stąd. - powiedział i przesunął mnie tak że byłam chyba z 30 metrów od celu. Wzięłam pistolet wymierzyłam i ... Nagle ogromy huk przeszedł przez cały las. Trafiłam za 3 punkty (tarcza miała od 1 do 10).
-Za długo idzie ci wymierzanie celu a i tak idzie ci słabo. Musisz być szybsza i dokładniejsza. Wróg nie będzie czekał aż go zabijesz. On zrobi to pierwszy. Pamiętaj.
-Dobrze.
Po jakichś 3 godzinach szło mi coraz lepiej. Strzelałam juz 8 i działo się to tak że odwracałam się i jakieś 4 sekundy wymierzałam. Niestety JR dalej był niezadowolony i mówił że muszę być szybsza. A to nie takie łatwe jak mi się zdaje. Po kolejnych dwóch godzinach powiedział żebym przyszła jutro bo nie ma do mnie cierpliwości ... ponoć oprócz strzelania będę umiała perfekcyjnie rzucać nożami ...

Siemaneczko!
Zauważyłam że robi się z tego trochę taki dramat pomieszany z horrorem ...
A wy co myślicie? Nadaje się?
Trzymajcie się !Czeeeść!

Chcę Cię zrozumiećOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz