Po raz kolejny patrzę na swoje odbicie i mam ochotę zwymiotować. Nie dlatego, że wyglądam brzydko- co jest prawdą- tylko dlatego, że strasznie się stresuje. Jak wspominałam... nie umawiałam się na randki. Nie mam porządnego doświadczenia tak jak moja ulubiona kuzynka. Po raz setny poprawiam swój makijaż i rozczesuje włosy. Lekko je polokowałam przez co nabrały objętości. Założyłam białą bokserkę, a na to dżinsową kamizelkę. Czarne szorty to jedyne spodenki, które mogę założyć bez wyrzutów. Nie odsłaniają pół dupska tak jak u Mi.
W końcu dostaje sms'a co znaczy, że tutaj jest. Zbiegam po schodach na dół zakładając fioletowe conversy.
- Idziesz, gdzieś młoda?
- Na spotkanie z kolegą.
- Tak, kolegą... dziecka sobie nie zróbcie!- chichoczę, a ja wywracam oczami. Przepraszam, ale nie jestem taką suką jak ty. Luke stoi przy czarnym audi, którym ostatnio wyciągnął mnie z tarapatów. Idę w jego stronę lekko spięta. Gdy podchodzę przytulamy się na powitanie i wsiadamy do samochodu.
- Gdzie zmierzamy?
- Poznasz uroki Sydney Hannah. Moje w sumie też.
- Mam nadzieję- chłopak ukazuję rząd białych zębów, a ja czochram jego włosy. Są takie miękkie, cholernie miękkie. Dobra, wiem już o co chodzi z tym słodzeniem. W mojej głowie właśnie w tym momencie co najmniej sto razy na minutę pojawiło się słowo 'słodziak'. W jego głowie pewnie rozbrzmiewa głos 'bzyknij'. Strasznie się różnimy, ach strasznie.
Luke rusza przed siebie, a ja spoglądam na widok za oknem. W radiu leci spokojna muzyka dodając uroku całej atmosferze. Jest prawie wieczór i słońce powoli chowa swoją tarczę w morzu. Jedziemy przez las gęstych drzew, póki blondyn nie skręca na leśną ścieżkę. Rzucam mu spojrzenie w stylu ' gwałt?', a on oczywiście wybucha śmiechem i kręci przecząco głową. Zatrzymujemy się kilka minut później. Już z daleka słyszę krzyki mew oraz czuję słoną wodę. Zabrał mnie na plażę? Mogliśmy pojechać gdziekolwiek, ale musi mieć dobry powód żeby zabrać mnie akurat tutaj.
- Skąd jesteś?- pyta, gdy idziemy prosto w stronę morza.
- Teksas.
- Mogłaś pojechać do Nowego Yorku, czy coś takiego.
- Wiem, ale rodzice uparli się żebym przyjechała do Mii i teraz jestem.
- Widzisz... kolejny powód naszego spotkania.
- Jaki znowu powód?- zaczynam chichotać, a on przyjmuję minę i pozę mądrego naukowca.
- Mogłaś wszcząć bunt jak typowa nastolatka, ale przyjechałaś i mnie poznałaś.
- Tak Luke, to bardzo poważny argument- kiwam głową idąc koło niego ślad w ślad. W końcu wychodzimy na plażę, gdzie jest zupełnie pusto. Kilka palm rośnie sobie spokojnie nie przeszkadzając nikomu. Podchodzę bliżej brzegu spoglądając na niesamowity zachód słońca. Tarcza łączy się z taflą wody. Wygląda jakby była ogromną grzałką, która podgrzewa morze. Chłopak staję koło mnie,a ręce chowa w kieszeń.
- Pięknie tutaj. Nie sądziłam, że jesteś takim romantykiem.
- Widzisz ty jeszcze dużo rzeczy o mnie nie wiesz- gdy odwraca głowę w moją stronę na twarz wkrada się głupawy rumieniec przez co spłoszona spuszczam wzrok na buty. Kucam i rozwiązuję sznurówki, po czym odkładam conversy najdalej od wody. Zamaczam stopy w ciepłej wodzie. Kucam po śliczne muszelki, które zabiorę sobie na pamiątkę. Nagle Luke nachyla się tak, że teraz szepcze wprost do mojego ucha.
- Ja ci mówię, że to przeznaczenie- przez moje ciało przechodzi fala przyjemnych dreszczy. Nagle jego ręce oplatają się wokół mojego pasa i przerzucają sobie przez ramię. Zauważam, że zdjął buty i dobrze wiem co chcę zrobić.
- Luke, nie! Nawet się nie waż- zaczynam protestować i okładać go pięściami po plecach jednak nic sobie z tego nie robi ponieważ jest niesamowicie umięśniony.
- Hannah, przecież wiesz, że cię lubię. A co to? Jesteś chyba brudna i przydała by ci się kąpiel- nagle ląduje w jego rękach jak panna młoda by po chwili zanurzyć się całkowicie w wodzie. Gdy wypływam koszulka Luke'a przylega do jego torsu tak samo jak moja. Idę na głębszą wodę by nie było nic widać. Potem chlapie chłopaka i zaczynamy bitwę. Śmieje się po raz pierwszy tak szczerze i głośno. Przy nim zaczynam ubarwiać swój świat, na dodatek myślę, że mogę znaleźć przyjaciół. Chłopak nurkuję, a ja zaczynam go szukać. Gdy wypływa jest za mną. Jego ręce lądują na moich biodrach delikatnie ciągnąc mnie w swoją stronę.
- Jesteś inna wiesz?
- Jak co?
- Dziewczyny, z którymi byłem dawno strzeliłyby focha bo wrzuciłem je do wody, a ty... cieszysz się.
- Jestem inna.
- Zauważyłem- odwraca mnie w swoją stronę i patrzy prosto w moje oczy. Zaczynam chichotać i pstrykam go w nos. Ponieważ słońce schowało się za taflą wody postanawiamy wrócić. Chłopak podaję mi koc i włącza ogrzewanie co wcale nie jest potrzebne. Jego obecność powoduję, że czuję niesamowite ciepło.
Podjeżdżamy pod mój dom. Żegnam się z Luke'iem zapewniając, że był to wspaniały wypad. Chłopak oznajmia, iż jutro również się zobaczymy. Chcę mnie komuś przedstawić.
Wchodzę na górę po cichu aby nie zwrócić na siebie uwagi. Pierwszym co robię, gdy przekraczam próg pokoju jest złapanie pamiętnika. Czas na wpis z dzisiaj.
Drogi Pamiętniku!
Luke zabrał mnie dzisiaj na plażę. Mój wybawiciel jest zabawny i romantyczny o co nigdy bym go nie podejrzewała. Dzięki niemu moje życie zaczyna się ubarwiać. Trzeci dzień... jeszcze dwadzieścia siedem dni i opuszczam Sydney. Prawdę mówiąc zaczynam przekonywać się do tego miasta. Może, gdyby nie obecność Mii. Blodnwłosy wybawiciel pokazuję swoje argumenty co do naszego rzekomego przeznaczenia. Zaczynam mu wierzyć, ale musi pokazać coś lepszego. Przestaję być tą samotną, nieśmiałą Hannah, która boi się poznać i zakochać. Każda ta cecha zmienia się w swoje przeciwieństwo dzięki jednej osobie.
![](https://img.wattpad.com/cover/45377017-288-k149453.jpg)
CZYTASZ
30 days from you||L.H|| [Zakończone]
FanfictionHannah to osiemnastoletnia dziewczyna, która zmuszona zostaję na spędzenie wakacji w Sydney. Jej kuzynka Mia wiedzie tam beztroskie życie co dziewczynie, w ogólnie się nie podoba. Na okres trzydziestu dni zabiera ze sobą pamiętnik by spisywać w nim...