Dzień 25

308 22 1
                                        

     Dzisiaj.Jest.Największy.Upał.W.Sydney! Leżę pod parasolką będąc w nadziei, że słońce jej nie przepali. Jęczę i stękam, gdy Mia przynosi szklankę coli z lodem. To znaczy lód był, jeszcze jak tutaj szła. Teraz widzę samą cole. 

     Przewracam się z boku na bok. Już wiem jak się czują biedne kraby, gdy je tak wkładają do wrzątku. Miałyśmy iść na plażę, ale gdy moja podeszwa dotknęła asfaltu podskoczyłam piszcząc. Parzył nawet przez podeszwę. Nawet nie wiem, czy jej nie przetopił!

Od Luke: Przyjechać do ciebie?

Do Luke: Jeżeli nie spłoniesz w swoim samochodzie to śmiało, ale po drodze kup worek lodu, lody wodne, lody śmietankowe (czekoladowe) i dwa litry wody! xxx

Od Luke: Chciałbym móc ci powiedzieć jak wpieprzanie takiej ilości lodów jest niezdrowe, ale dzisiaj sam bym wskoczył do basenu pełnego sorbetu :> xx

- Mia! Błogosław ten dzień!

- Czemu? Spadnie śnieg?!- zapytała z nutką nadziei w głosie. Prychnęłam, każdy by chciał.

- Lukey przywiezie nam górę lodów!

- Jeżeli on nie ugotuje się w samochodzie, a lody nie zamienią się w wodę- machnęłam na nią ręką. Zawsze trzeba być dobrej myśli. W tym momencie zazdroszczę ludziom, którzy żyją w Anglii, bądź gdzieś w tych rejonach. Aktualnie jest i nich dwadzieścia stopni. Zamknęłam oczy próbując uciec myślami daleko od tego gorąca. Zostało mi pięć dni, mam pięć dni, a w dalszym ciągu nie mam pojęcia co my zrobimy. W końcu ja tutaj nie będę mieszkać, a Luke ma swój zespół. Jestem cierpliwa i wierna, ufam sobie że bym to przetrwała, ale pewności nie mam iż blondyn wytrzyma do świąt bożego narodzenia. Tak, mam zamiar tutaj przyjechać wraz z rodzicami. Spędzimy miło dwa tygodnie razem z sylwestrem. To trzy miesiące. Damy radę, jeszcze mu tylko powiem o swoich planach. Z zamyślenia wyciągnął mnie jęk Mi.

- Matko Boska, przyjechał w kawałku!- spojrzałam na uśmiechniętego Luke'a, który stał bez koszulki, w krótkich szortach i okularach przeciwsłonecznych. W ręce trzymał dwie siatki, po które rzuciłam się jak wygłodniały wilk. Od razu wyciągnęłam lody na patyku, które o dziwo były całe. Natomiast worek z lodem zamienił się w litr wody. Chrzanić to, dzięki niemu moje lody są całe. 

- Jak ja cię kocham- powiedziałam podając swojego loda chłopakowi. Ten szybko go oblizał, a następnie pocałował mnie w usta. Poczułam smak swoich lodów. Mia dobrała się do czekoladowych lodów, a ja z Luke'iem jedliśmy te wodne. Była piętnasta, więc słońce powoli chyliło się ku zachodowi. Dobra, żartowałam. Wyglądało jakby dobrze bawiło się naszym kosztem.

- Może pójdziemy do łazienki i zrobimy sobie zimny prysznic?- rzucił do mnie Luke. Matko, ja naprawdę mam cudownego chłopaka! Wstałam szybko chwytając go za rękę.

- Nie chcę być szybko ciocią, więc bez igraszek!

- Jasne!- odpowiedziałam chichocząc. Oczywiście był to prysznic w ubraniach. Odkręciłam zimną wodę wbiegając w czarnym stroju kąpielowym. Luke zdjął swoje szorty, po czym dołączył do mnie. Przymknęłam oczy rozkoszując się zimnem. Hemmings objął mnie przyciągając do siebie. Jak romantycznie, zimny prysznic ze swoim chłopakiem. Poczułam jego usta na swoim czole.

- Zaraz stąd wyjdziemy, nie chcę żebyś była chora.

- Jak wyjdziemy na słońce to ta woda zacznie parować- zachichotałam, a chłopak mi zawtórował. Potem podniósł mój podbródek łącząc nasze usta w delikatnym pocałunku. Zaczęłam okręcać sobie wokół palców włosy chłopaka, które teraz oklapły. Wiedziałam, że coś poruszy tę grzywkę! On natomiast trzymał ręce na moich biodrach zataczając kciukami kółka. Woda spływa po naszych twarzach, a ja poczułam się jak wtedy, gdy po raz pierwszy pocałował mnie w deszczu. Na pewno była to jedna z tych magicznych chwil. Odkleiliśmy się od siebie by zabrać powietrze i wyjść spod strumienia zimnej wody. 

   Wieczorem wreszcie poczułam upragniony chłód. Leżałam na kocu, a moja głowa spoczywała na klatce piersiowej blondyna. Sięgnęłam po pamiętnik. Ufałam mu i wiedziałam, że nie spojrzy na to co piszę.

Drogi Pamiętniku!

Słońce dzisiaj nam dopiekło. Lecz mój cudowny chłopak wymyślił abyśmy weszli pod prysznic. Tam właśnie go pocałowałam. Przypomniał mi się pocałunek w deszczu. Było równie magicznie co na początku. Tylko, że tamten był nieśmiały i niedopracowany, gdyż nie miałam wprawy, a moje uczucia nadal błądziły. Jednak ten dzisiejszy był tym co kocham najbardziej. Zawsze kiedy nasze usta łączą się czuję takie dziwne uczucie. Jakby nasze ciała same pragnęły być cały czas przy sobie. Nie wiem jak to opisać. Po prostu to wszystko takie magiczne? 

- Spadająca gwiazda! Pomyślmy życzenia Hannah.

- Oczywiście- przymknęłam powieki , po czym wymyśliłam życzenie. Chcę aby to było na zawsze. 

 

Dobra, dzisiaj podjęłam decyzję co do drugiej części. Oczywiście, że jej nie napiszę.... nie no żart :D Dziękujcie temu rozdziałowi ,bo gdy go pisałam wpadłam na pomysł, że Hannah przyjedzie na święta. Czyż to nie będzie ekscytujące? xxx

30 days from you||L.H|| [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz