I cz.3

4K 301 20
                                    


- Ja... Czy mogłabyś powtórzyć pytanie? - zapytał James próbując grać na zwłokę.
- Co czujesz do Miley? A tak przy okazji to mógłbyś słuchać- powtórzyła Dor robiąc obrażoną minę.
Chłopak kompletnie nie wiedział co zrobić. Nie mógł przecież powiedzieć, że trakruje ją jak przyjaciółkę. Napotkał wyczekujacę spojrzenie Remusa i Lily...
"Lily...- pomyślał- I tak nic do mnie nie czuje..."- zaraz po tym przemówił:
- Jesteś wyjątkowa i naprawdę do żadnej dziewczyny nie czułem czegoś takiego jak do ciebie- odpowiedział. Była to prawda,  ale mimo wszystko zaniepokojony spojrzał na fałszoskop, który ku jego uldze milczał jak zaklęty.

      Zerknął w stronę rudowłosej. Przez moment wydawało mu się,  że przez jej twarz przebiegł cień smutku,  ale widząc jak szczerze się śmieje gdy Peter stara się włożyć sobie do ust sześć ciastek na raz, zniknął. To zdecydowanie najpiękniejszy widok jaki może być... Chodzi oczywiście o Lily, a nie obżerającego sie Pettigrew. Długo by tak dumał gdyby nie głos Blacka:
- Stary my rozumiemy, że Lily jest bardzo atrakcyjna,  ale mógłbyś już kręcić- posłał mu mordercze spojrzenie i chwycił za butelkę.
- Lunio prawda czy wyzwanie?
-Wyzwanie.
- Zaproś dziewczynę z tego przedziału,  która ci się podoba na najbliższe wyjście do Hogsmade- powiedział uśmiechając się chytrze. Wiedział,  że zaprosi Lorence.
- Ann czy chciałabyś pójść ze mną do Hogsmade?- na jego słowa wszyscy się głupkowato uśmiechneli.
- Chętnie- odpowiedziała i zarumieniła się chyba poraz setny tego dnia.
Remus jeszcze chwilę patrzył na dziewczynę,  ale otrząsnął się i zakręcił butelką. Wypadło na Dorcas.
- Prawda czy wyzwanie? - zapytał.
- Prawda.
-  Kiedy wagarowałaś po raz pierwszy?
- Pierwszego dnia szkoły. Cóż to teraz ja kręcę- uśmiechnęła się podstępnie i zaczęła. Wypadło na jej chłopaka.
- Oj nie...- jęknął Black i ułożył się wygodniej.
- Oj tak - odpowiedziała śmiejąc się. - Prawda czy wyzwanie?
-Prawda.
- Ile dziewczyn miałeś przede mną? - zapytała.
- Wyzwanie.
- Ok twoje wyzwanie: odpowiedz na pytanie- powiedziała stanowczo i założyła rękę o rękę.
- Z sześć...- chłopcy zaczęli się śmiać gdy fałszoskop zapiszczał- ... dziesiąt...- gdy mechanizm nie przestał dodał:
- Nie wiem, ale Doruś to nie jest ważne- przybliżył się do niej i ją objął. - Ważne jest to,  że ty jesteś dla mnie najważniejsza.
- Masło maślane- powiedziała Lily.- A teraz kręć Black bo czas ucieka, a tylko ja z Peterem nie byliśmy wylosowani...
- Już... No to teraz na twoje życzenie Evans prawda czy wyzwanie?
- Wyzwanie.
- Zjedz żółto-czerwoną fasolkę.
- Nie...
- Tak...
- Ma ktoś fasolki wszystkich smaków?- gdy się spytała dostała opakowanie cukierków od Remusa i zaczęła je przeszukiwać. Gdy w końcu znalazła odpowiednią odezwała się:
-Muszę...?
- Musisz- odpowiedziała za niego Ala.
Lilka wygrzebała przysmak i zaczęła go oglądać. Bardzo dobrze znała ten smak...Jeszcze raz spojrzała na przyjaciółkę, ale zamiast błagać odpowiedziała tylko:
- Jesteś okrutna...
Ugryzła kawałek, odrazu go wypluła i pobiegła do łazienki. Widząc to Alicja i Syriusz zaczeli się śmiać. Patrząc na miny swoich przyjaciół wciąż płacząc ze śmiechu wydusili z siebie:
- Kiedyś jak tylko we trójkę zostaliśmy w Hogwarcie - zaczął Black, ale zastopował mając kolejny napad śmiechu.- Też w to graliśmy. Alicja wybrała jej 5 fasolek i... i...
- I jedna z nich była  o smaku wymiocin! - tym razem wszyscy się śmiali.
- Bardzo zabawne... Normalnie "porzygam się ze śmiechu"- odparła ironicznie Lily, która właśnie weszła do przedziału.- Muszę iść teraz po mróżki, żeby nie czuć było tego smaku... i zapachu...

- Nie musisz mam tu pare...- powiedziała Ann i podała je Evans. Ta jednym razem wzieła je wszystkie i zamknęła buzię, czując, że język jej przymarza.
Grali jeszcze z pół godziny, zanim przebrali się i wyszli z pociągu zmierzając ku Hogwartowi.

***

      Grupa przyjaciół siedziała już przy stole Gryffindoru. Z niecierpliwością czekali na werdykt. Obawiali się, że przyjaciółka nie trafi do ich domu. Czy nadal będą się kolegować..? Może wybierze jakąś grupkę krukonów zamiast nich?
- Simon,  Miley!- krzyknęła Mcgonagall. Nastolatka usiadła na niskim stołku, gdy profesorka nołożyła jej na głowę starą, poszarpaną tiarę. Dłuższą chwilę nic się nie działo co spowodowało zmartwienie u przyjaciół. Po chwili na sali rozniosło się głośne:
- GRYFFINDOR!

Evans umówisz się ze mną?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz