X

2.1K 142 20
                                    




- Ugh...- westchnęła Lily.- Dopiero wyszedłeś ze skrzydła i już coś kombinujecie?

Przysiadła na kanapie w Pokoju Wspólnym i położyła płócienną torbę na kolana.

- A co? Martwisz się o naszego Jelonka...?- zapytał rozbawiony Syriusz.

- Martwię się o was wszystkich. Narobicie sobie kłopotów, a jutro wyjście do Hogsmade.

- Och jakaś ty troskliwa...- mruknął Łapa.

Dziewczyna wzruszyła ramionami i odparła:

- Może na mnie spadnie kara przebywania z wami na szlabanie.

- Doprawdy uracza kobieta James- odezwał się z wyższością Black.- Będzie świetną żoną...

Lily posłała mu karcące spojrzenie i powoli odeszła w stronę dormitorium.

- To co... Kiedy pełnia Luniak?- zapytał Syriusz i włożył sobie dłonie do kieszeni spodni.

- Za dwa dni...- odparł i potarł skronie.

- Już? Fajnie...- szeroko się uśmiechnął.

- Zależy dla kogo...- mruknął Remus.

- Nie przejmuj się Remek...- poklepał przyjaciela po plecach James.- Będziemy tam z tobą.

- Chłopaki... Jestem wam strasznie wdzięczny, ale po zakończeniu Hogwartu gdy będziecie mieli żony i może dzieci nie będziecie mogli tak ryzykować. Już teraz nie powinniście tego robić...

- Luniek...- zaczął Łapa, ale przerwała mu Miley.

- Cześć. O czym gadacie?- spytała dziewczyna.

- O niczym takim...- burknęli na raz.

- Nie chcecie mówić to nie- mruknęła i wyminęła ich z pełną godności miną.

- Ej no nie obrażaj się...!- krzyknął długowłosy na co ona prychnęła, ale wrzawa pomieszczenia skutecznie je zakłóciła.

***

Młoda gryfonka otworzyła powoli oczy. Jasne promienie słońce przyjemnie łaskotały jej twarz. Rudo- kasztanowe włosy leżały rozrzucone kaskadami na poduszce. Jej szmaragdowe oczy wesoło błyskały. Wyciągnęła ręce za siebie i mocno się rozciągnęła, po czym opuściła ramiona na buzię. Nieprzyjemnie mruknęła i spuściła nogi na podłogę. Gdy wstała sprawdziła zegarek, który wskazywał szóstą trzydzieści. Jej twarz przyozdobił grymas. Każda z jej współlokatorek słodko sobie chrapała w łóżeczku . Wzięła czarne spodnie i swój ulubiony sweter w kolorze oczu z szafy i udała się do łazienki. Rozczesała pokołtunione włosy i umyła zęby. Opłukała swoją twarz zimną wodą z mydłem i nałożyła bezbarwną pomadkę. Makijaż stosowała tylko na jakieś specjalne okazje. Całe życie uważała, że chodzenie w makijażu jest jak nakładanie maski. Naciągnęła pospiesznie ubrania i zerknęła w lustro krytycznie. Jej włosy w końcu przestały mieć intensywnie pomarańczowy kolor i przybrały barwę lekko wpadającą w brąz. Nadal jednak pozostawała usiana piegami twarz. Jedyne co zawsze ceniła sobie jako atut to oczy. Prawie cała rodzina ma pospolity zielony odcień tęczówek, ale ona po ojcu odziedziczyła odcień kamienia szlachetnego. Westchnęła głęboko. Po chwili przygotowana wyszła z pomieszczenia. Założyła zielone buty na obcasie pasujące do górnej garderoby. Chwyciła leżącą przy łóżku torbę i wyjęła książkę zabraną wczoraj z biblioteki. Pogładziła ręką tytuł i ruszyła ku wyjściu. Wzięła jednak jeszcze różdżkę i dotknęła nią zegarka. Równo o dziewiątej jeśli dziewczyny się nie obudzą zrobi to owy przedmiot. Nie mogła pozwolić by spóźniły się do Hogsmeade.

Evans umówisz się ze mną?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz