- James?- dziewczyna uchyliła lekko drzwi od sali, w której zastała czarnowłosego chłopaka.
- Po co przyszłaś?- warknął Potter.
Po chwili się zreflektował.
-Przepraszam...
Okularnik oparł się na krześle i wpatrywał się tępo w obraz za oknem. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, jedynie jego oczy lekko przeszklone były przez łzy co zdradzało jak wielki ból sprawiło mu wydarzenie.
- Nie ma za co- Evans odparła i podsunęła sobie siedzenie obok niego.- Wiem w końcu co czujesz...- ścisnęła wargi w wąską linie i poprawiła nerwowo włosy.
Po chwili milczenia rudowłosa odważyła się wykonać pierwszy ruch i złapała jego dłoń splatając razem ich palce. James podniósł na nią wzrok i posłał jej uśmiech przepełniony smutkiem, ale i wdzięcznością.
- Twoi rodzice...- zaczęła.
-Proszę nie...- przerwał jej.
- Chciałam tylko powiedzieć, że są bohaterami- wzruszyła ramionami.
- Byli- zacisnął mocno usta i z powrotem wbił wzrok w pustą przestrzeń.
- Nie prawda, są...- uśmiechnęła się do siebie.
Po dłuższej chwili milczenia dziewczyna wstała i położyła dłoni na udach nachylajac się do okularnika.
- Idziemy? Wszyscy się martwią.
- Taaak...- odparł leniwie, ale nie ruszył się z miejsca.- Lily, czemu to ty tu przyszłaś?
- Nie wiem. Po prostu... Ty przy mnie byłeś jak rodzice... No wiesz.
- Dziękuję- uśmiechnął się do niej i wstał powoli.- Lils...
-Tak?- przekręciła głowę stając w drzwiach.
- Może nie teraz, ale tak pomyślałem... Może wybrałabyś się ze mną kiedyś do Hogsmeade?- potargał swoją czuprynę.
Lily spojrzała na niego z mieszaniną współczucia i troski i odparła:
- Jasne, może kiedyś...
Oboje wyszli z sali kierując się w stronę Wieży Gryffindoru.***
- Syriuszu...- zaczęła Dorcas siadając obok chłopaka, zakładając mu nogi na kolana i przytulając się do niego.
Łapa mruknął z niezadowoleniem i poprawił jej ramiona, aby były dalej od jego szyi. Siedział właśnie w pokoju wspólnym męcząc się nad ostatnim zadaniem z transmutacji i towarzystwo Meadows było idealnym pretekstem do zaprzestania pracy zadanej mu przez Mcgonagall. Choć co prawda robił je tylko dlatego, że Remus zagroził mu pochowaniem szlabanem za każde, nawet najmniejsze przewinienie niezgodne z regulaminem Hogwartu.
- O co chodzi?- odłożył pióro na stół i oplótł ramionami talię dziewczyny.
- Wiesz, przez to co spotkało Jamesa...- zająkała się.- Chyba zostajecie w zamku, nie?
- Tak...- przedłużył Łapa.- Wczoraj to zgłosiliśmy, zapomniałem ci powiedzieć.
- Rozmawiałeś z Rogaczem?
- Yhm... Zniósł to całkiem dobrze, chociaż to tylko maska- spojrzał beznamiętnie przed siebie, a po chwili milczenia westchnął.- Od małego uczyli go, że rodzice mogą nie wrócić na kolację.
- Jest dzielny- złapała jego twarz w dłonie i pocałowała go lekko w usta, na co on mruknął z przyjemnością.
Obraz Grubej Damy uchylił się znacznie i weszła do niego wysoka opiekunka Gryffindoru. Szybkim krokiem podeszła do pary i sztywno powiedziała:
- Panie Black, panno Meadows proszę przestać się miziać. Panie Black czy ty i Pan Potter zostaniecie w zamku na święta?
- Tak, Pani profesor- odpowiedział Syriusz, a dziewczyna oblała się rumieńcem.- Remus Lupin, również zostanie, ale Pettigrew wyjeżdża do matki.
- Dobrze...- mruknęła kobieta i zapisała coś w brulionie, który do tej pory trzymała pod ręką.
Gwałtownie odwróciła się i pomaszerowała przed siebie. Po kilku metrach zatrzymała się i donośnym głosem oznajmiła:
- Następnym razem proszę wybierać bardziej ustronne miejsce na okazywanie swoich uczuć.
Gdy opuściła pokój wspólny Łapa spojrzał na Dorcas i głośno się zaśmiał. Ona za to klepnęła go lekko w głowę i zaczerwieniła się jeszcze bardziej.
-Jest straszna- zaśmiała się.***
Na korytarzu słychać było stukot obcasów obijających o posadzkę. Wysoka dziewczyna szła dumnym krokiem, a gęste, brązowo-czarne włosy związane w wysoki kucyk podskakiwały za każdym razem gdy jej but uderzył o posadzkę.
Usta miała pomalowane mocno czerwoną pomadką, a na rzęsach miała grubą warstwę tuszu. Jej twarz chodź ładna i zadbana, odstraszała chłodną miną i zarysowanymi kośćmi policzkowymi. Ubrana była w czarną szatę Hogwartu, ale nie miała ona wstawek w kolorze żadnego z domów. Jej niebieskie oczy przeszywały wskroś i zdawałoby się, że świecą własną, jaskrawą barwą. Z ramienia zwisała swobodnie szmaciana torba popisana różnokolorowymi pisakami, a na jej uchu zacisnęła drobną dłoń, na której miała wiele materiałowych bransoletek.
Zauważyła kilka metrów przed sobą dwie postacie i podbiegła do nich, jednak jej tempo nie było bardzo szybkie.
- No hej- mruknęła, a wyraz jej twarzy nie zmienił się, a znudzone spojrzenie przeskakiwało od jednej osoby do drugiej.
- No hej- mruknął przedrzeźniając dziewczynę Mark Gaunt.
Czarnowłosa zmrużyła oczy i spod przymkniętych powiek spoglądała gniewnie na wuja.
- Rozumiem, że jesteś na mnie zła bo cię wyrwałem z Liverpoolu, ale nie możesz wiecznie siedzieć w domu. Spójrz na swojego brata- klepnął lekko chłopaka stojącego obok w pierś.- On nie narzeka na nową szkołę.
Wspomniany młodzieniec spojrzał na swoją siostrę nie mogli mieć mniej niż 16 lat. Byli do siebie podobni. On również miał ciemne włosy, które wymagały strzyżenia bo kosmyki znacznie wychodziły za linie fryzury. Szczękę miał lekko zaznaczoną, a budowę dość mocną.
- Bo on tu kogoś zna- prychnęła i założyła rękę na rękę.
- Posłuchaj młoda... Wiem, że jest Ci ciężko, uczyłaś się w domu i miałaś mnóstwo swoich mugolskich koleżaneczek, ale po śmierci waszej matki, ja zostałem waszym opiekunem i decyduję o waszej edukacji i nie mogę pozwolić zostać Ci samej w domu.
- A czemu przeniosłeś go skoro i tak chodził do Durmstrangu?
- Bo uważam, że potrzebujecie się nawzajem. Zresztą biorąc pod uwagę wasze spokrewnienie ze mną nie będziecie bezpieczni poza murami tej szkoły. Dumbledore to szaleniec, ale inteligentny i przebiegły.- Poprawił brązowy krawat.- Zresztą mam tu kilka spraw do załatwienia, więc będę mieć was na oku.
Złapał oboje żartobliwie za karki.
- Więc smrodasy starajcie się tu przystosować bo zostajecie tu do końca szkoły. Zaklimatyzujcie się i nauczcie się czegoś.
Wuj opuścił wzrok i potarł brodę.
- Pójdziemy teraz do wicedyrektorki i zobaczymy do jakich domów was przydzielą.
Pchnął dzieciaki lekko w plecy i wyprzedził ich dając znak, żeby podążyli za nim.
- Ej- zaczął cicho chłopak i trącił dziewczynę łokciem.
- Co?- warknęła.
- Myślisz, że mnie poznają?- zapytał z powątpiewaniem.
- Nie wiem, mam to gdzieś- burknęła i zaczęła miętosić sznureczek na nadgarstku.- Sory, jestem po prostu zdenerwowana.
- Mi też jest trudno odzwyczaić się od starej szkoły- westchnął i podrapał się nerwowo po karku.
-Ty przynajmniej miałeś kiedyś do czynienia z czarodziejami innymi niż ciotka Mindy- przekręciła oczami.
-Nie lamentuj...-Trącił ją łokciem.- Najwyżej zamkniesz się w dormitorium od razu po lekcjach i będziesz non-stop oglądała „Gwiezdne Wojny" dopóki nie nakręcą następnej części. – Nastolatek puknął ją w nos, a ona jęknęła.
-No, ale Han Solo...-zaczęła, ale on jej przerwał.
-Jest taki słodki!- przedrzeźnił brunetkę i dostał ponownego kuksańca.
Jest po prostu najlepszą postacią. Jest odważny i zabawny i bezczelny i powinien być z Leią.
-Jesteś taka głupia- potargał jej włosy.
-A ty jesteś lalusiowaty i co?- założyła ramię na ramię.
- Jestem dżentelmenem.
-Fajnie, że dla wszystkich oprócz mnie- mruknęła i pchnęła brata w ramię, aby skręcił za wujem.
-Jesteś moją siostrą. Ciesz się, że w ogóle z tobą rozmawiam.- Odwrócił twarz w jej stronę i uśmiechnął się.
-Czemu te wszystkie puste lalki lecą na to jaki jesteś miły?
Prychnęła i rozpuściła swoje włosy, poprawiając je po chwili.
-Bo dla nich jestem miły i uroczy, a dla ciebie jestem kochany i pomocny- zarzucił jej ramię na szyję i przytulił lekko do boku.
-Dzięki, że pokazałeś mi to kilka razy kiedy nie byłeś w swojej szkole, albo z tym durnym zespołem.
-Nie jesteśmy durni... Beatlesi też tak zaczynali.
Dziewczyna zepchnęła jego rękę i odpowiedziała:
-Błagam, nie porównuj swojego rzępolenia do legend.
-Mógłbym być George'm Harrison'em-założył sobie splecione w koszyczek dłonie na pierś i uśmiechnął się błogo.
-Całe szczęście nie bo by, straciła ze sto moich ulubionych piosenek gdyby na ciebie padło.
-Nie znałabyś mnie, mogłabyś za mną szaleć- wzruszył ramionami.
-Proszę cię-zakręciła oczami.-Wystarczy mi spojrzeć na twoją obrzydliwą mordę.
Chłopak się zaśmiał i zatrzymał za Gaunt'em.
-Możecie się przymknąć?-zapytał mężczyzna.-Jesteśmy przed jej gabinetem. Wchodźcie.
Otworzył drzwi i wpuścił ich przed siebie. Oczom dzieci ukazał się przestronny pokój. Po lewej stronie stał zdobny kominek oraz duży, zapewnie wygodny czerwony fotel oraz stoliczek do kawy. Z prawej natomiast ciągnęła się komoda oraz regał z mnóstwem woluminów oraz ksiąg. Podłogę ścielił piękny perski dywan, a na środku przy oknie, stało duże biurko wraz z krzesłem, na którym siedziała profesorka.
-Dzień dobry-przywitało się rodzeństwo.
-Dzień dobry-odpowiedziała kobieta i poprawiła okulary na nosie.
Wstała i spokojnym krokiem podeszła do dzieci.
-Jestem Minerwa Mcgonagall i nauczam transmutacji. Oprócz tego jestem także zastępczynią dyrektora oraz opiekunką gryfonów i zamierzam przydzielić was do jednego z czterech domów: Gryffindoru, Ravenclawu, Hufflepuffu lub Slytherinu. Wiecie czym się cechują te domy?
Gdy potwierdzili głowami z rogu wyjęła stołek i postawiła go na środku pokoju. Z komody zaś wyciągnęła starą, obszarpaną, brązową tiarę i stanęła z nią obok siedzenia.
-Kto pierwszy? Alfabetycznie.
Brunet usiadł na wskazanym miejscu,a na jego głowę nauczycielka nałożyła czapkę.
-No proszę, proszę... Inteligentny, piekielnie mądry, dżentelmen... Tak, tak... Mam już takiego ucznia. Pasowałby ci Ravenclaw, ale odwaga, czyste serce. Robi to z ciebie gryfona. Lubisz się rzucać w oczy, ale do walki znowu sam z siebie się nie pchasz. Hm...
-RAVENCLAW!
Minerwa skrzywiła się na wrzask Tiary, ale pogratulowała mu przydziału i wskazała stołek dziewczynce.
-Hm...-usłyszała głos tiary.-Znowu nowa uczennica na siódmy rok... Z wyglądu jesteś trochę ślizgońska. Sprytna, krętacka, ale nie... Slytherin zdecydowanie odpada. Jesteś wesoła i przyjacielska jak puchon, chociaż teraz przy twoim" fochu" tego nie widać, ale jesteś na to trochę zbyt ambitna. Oczywiście nie uprzedzaj się do nich, wspaniali ludzie. W Ravenclawie też bym cię raczej nie zostawiał. Mądra dama z ciebie, ale roztropna i nierozsądna. Gryffindor... Może... Odważna, bystra, cięty język, ale i pomocna. Waleczne serce. Chociaż u nich w dormitorium jest już przeludnienie.
Z cierpliwością czekała na ostateczną decyzję, ale Tiara wciąż się zastanawiała.
-No nic zburzy się jakąś ścianę i się wciśniesz.
-GRYFFINDOR!
CZYTASZ
Evans umówisz się ze mną?
FanfictionHistoria Lily Evans i Jamesa Pottera. Akcja dzieje się na siódmym roku w Hogwarcie- szkole magii i czarodziejstwa. Wraz z przyjaciółmi przeżywają niespodziewane przygody jak i te dnia codziennego. Dołącz i zagłębiaj się w opowieści o zmiennych uczuc...