3.1

4.4K 455 187
                                    

Remus powoli otworzył swoje zaspane oczy i od razu napotkał szary kolor tęczówek, które tak kochał. Poderwał się do pozycji siedzącej. Chciał wyjść z łóżka, ale zaplątał się w kołdrę i gdyby nie silne ramiona, które go przytrzymały na pewno obiłby swój kościsty tyłek.

-Woah, spokojnie Luniaczku -usłyszał śmiech swojego przyjaciela, który nadal trzymał jego ramię. Syriusz był bez koszulki, przez co Remus delikatnie się zarumienił. Po raz kolejny poczuł jego zapach. Wanilia i ziemia po deszczu, tym razem bez alkoholu. To była najprzyjemniejsza mieszanka, jaką w życiu miał okazje poczuć. Szybko otrząsnął się z "transu", po czym delikatnie odsunął się od Syriusza. Miał tylko nadzieję, że nie poruszy tematu wczorajszej nocy.

-Coś się stało? -zapytał niepewnie.

-Nie. Dzisiaj pełnia. Musimy się przygotować -Syriusz uśmiechnął się pokazując rząd białych zębów.

-Taa. Słuchaj Łapa, dzisiaj chciałbym przeżyć ją sam. Pójdę do zakazanego lasu, bez was. -mruknął chłopak nerwowo pocierając swój kark.

Syriusz patrzył na niego z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Po chwili przysiadł na krawędzi jego łóżka z poważną miną.

-Pójdę z tobą. -oznajmił pewnie.

-Syriusz, ja naprawdę chciałbym zostać sam. Jedną noc. Proszę? - spojrzał na niego. Chłopak miał nieugiętą minę, jednak po chwili ciszy skinął głową.

-Dobrze.

-Dziękuje. -odetchnął Lupin. Dziękował Merlinowi, że Syriusz nie poruszył tego tematu. Wstał z łóżka i poszedł do szafy. Wyciągnął jeden ze swoich ulubionych swetrów i czarne spodnie.

-Remusie? -usłyszał głos przyjaciela, kiedy chwycił za klamkę od łazienki. Odwrócił się w jego stronę. Poczuł skurcz w okolicy podbrzusza.
-Wczoraj.. Ja nie wiem, co we mnie wstąpiło.. Cholera, to przez alkohol. Ja.. Uh.. Przepraszam, jeżeli poczułeś się niezręcznie. To więcej się nie powtórzy. -usłyszał, a jego serce na moment stanęło. Zastanawiał się co odpowiedzieć.

Wcale nie czułem się niezręcznie. Czułem się cholernie dobrze. Ah. Nie musisz przepraszać, po prostu rób to częściej.

-Nic się nie stało -powiedział tylko ze ściśniętym gardłem po czym wszedł do łazienki.

xxx

Remus właśnie siedział na wielkiej polanie, otoczonej drzewami, kiedy poczuł cholernie mocny ból. Po chwili jego ciało zaczęło się nienaturalnie wyginać. Ciszę w zakazanym lesie przerwał rozdziarający krzyk. Po chwili bólu i męczarni, Lupin stracił świadomość.

xxx

Kiedy zaczął odzyskiwać świadomość, pierwsze co do niego dotarło to zapach. Wanilia i ziemia po deszczu. Tylko dlaczego czuje zapach Syriusza? Czyżby był już w niebie?
Zaraz po zapachu doszedł do niego dotyk. Był w pozycji siedzącej, a jego plecy opierały się o coś twardego. Poczuł też, że coś go oplata. Powoli otworzył oczy i pierwsze co zobaczył to zachmurzone niebo, przez które przebijały się promienie słońca. Odetchnął głęboko, świeżym, wilgotnym powietrzem. Poczuł ból w klatce piersiowej, jednak zignorował go. Przeniósł wzrok na swój korpus i zauważył, że naprawdę oplatają go ramiona.

-Syriusz? -mruknął cicho.

-Remusie -usłyszał zachrypnięty głos swojego przyjaciela, przez co poczuł dreszcz przechodzący wzdłuż jego pleców. Łapa delikatnie się od niego odsunął. Remus powoli zaczął się prostować, jednak każdy ruch wywoływał u niego palący ból. Zauważył, że ma całe dłonie w ranach, zupełnie jakby uderzył z pięści w coś twardego. Kiedy w końcu w miarę się rozciągnął, z powrotem usiadł na mokrej od rosy trawy i spojrzał na Syriusza. Przyjaciel wyglądał na nieźle zmęczonego. Cienie pod oczami i blada skóra nie były dobrymi oznakami, jednakże nawet w takim stanie wyglądał cholernie dobrze.

-Powiedziałeś, że będę mógł zostać sam - powiedział Remus oskarżycielskim tonem. Chłopak przeniósł na niego swoje zmęczone spojrzenie.

-Nie wiedziałem, że będziesz takim idiotą, żeby nie wziąć eliksiru tojadowego. Ty kretynie, wiesz, że mogłeś sobie zrobić krzywdę? -Remus zarumienił się na słowa Łapy. Chłopak miał rację.

-Zapomniałem -powiedział pocierając kark.

-Po to masz przyjaciół Remusie, zrozum. -westchnął Black.

-Dziękuje. -powiedział po chwili Lunatyk, patrząc na swoje obolałe knykcie.

-Ubierz koszulę i spodnie, które ci przyniosłem i wracamy do zamku. Trzeba się zająć tymi ranami - Syriusz skrzywił się patrząc na dłonie chłopaka.
Remus szybko zarzucił na siebie koszule i wciągnął spodnie.

Ruszyli w stronę zamku. Lupin kulał i nadal był obolały, przez co szedł w tyle za Syriuszem. Wiedział, że przyjaciel jest zdenerwowany przez to, że zachował się nieodpowiedzialnie. Co jakiś czas z jego ust wydobywał się jęk bólu. Łapa widocznie zdenerwowany przykucnął przed nim tyłem.

-Wchodź. -mruknął. Remus rozrzeszył oczy.

-Ja.. Ja jestem ciężki -powiedział szybko, na co Syriusz wybuchł śmiechem, przypominającym szczeknięcie psa.

-Nie żartuj, jakoś przeżyje. A teraz wskakuj póki się nie rozmyślę.

Remus chcąc nie chcąc delikatnie wszedł na plecy Syriusza. Ten przytrzymał jego nogi. Chłopak objął jego szyje. Znowu poczuł dobrze znany mu zapach. Delikatnie przymknął oczy, przytulając się do umięśnionych pleców przyjaciela.

Kiedy doszli do zamku, chłopak był zmuszony zejść z ciemnowłosego, co zrobił z wielką niechęcią. Teraz szli, ramie w ramię. Zważając na wczesną porę, na szczęście nie spotkali żadnego z uczniów.
Po chwili byli już w dormitorium. Lupin usiadł na łóżku i przyglądał się poczynaniom Syriusza, który szukał czegoś w łazience. Po chwili wrócił z małym słoiczkiem w dłoni.

-Ściągnij koszulę. -usłyszał rozkazujący ton Blacka.


library // the maraudersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz