16

3.1K 294 154
                                    

Przez następne miesiące Zakon walczył z Czarnym Panem najlepiej jak umiał. Voldemort zdołał zebrać silną armie Śmierciożerców. Z dnia na dzień ginęło coraz więcej osób nieczystej krwi. Gwałcili mugolskie kobiety, brutalnie zabijali ludzi. Ministerstwo Magii nie mogło dać sobie rady z tak silnym przeciwnikiem.

Peter nie pojawił się w Hogwarcie, zupełnie jakby słuch o nim zaginął. Remus i Syriusz szukali go dniami i nocami aż w końcu znaleźli go w lesie w okropnym stanie. Peter twierdził że nie pamięta jak się tam znalazł, a Zakon przestał drążyć temat. Mieli ważniejsze rzeczy na głowie.

W ciągu przykrych zdarzeń, grupka przyjaciół nie miała wielu powodów do uśmiechu. Prawdziwy powód pojawił się dopiero 31.07.1980 roku kiedy odbył się poród. Lily urodziła zdrowego chłopca, który dostał imię Harry. Syriusz został jego ojcem chrzestnym. Harry miał ciemne włoski na głowie jak James i zielone oczy Lily.

Remus podejrzewał, że to Harry może być Wybrańcem, jednak bał się powiedzieć o tym głośno. Wyparł tą myśl z głowy. Powtarzał sobie, że Harry nie mógł być Wybrańcem, jednak sam nie umiał siebie przekonać.

Dumbledore widocznie miał podobne obawy. Poradził Potterom rzucić czar chroniący dom. Długo dyskutowali kto miałby zostać Strażnikiem Tajemnicy, aż w końcu wybrali Petera.

Miesiąc później Remus obudził się w swoim łóżku w środku nocy z uczuciem niepokoju. Nie sypiał ostatnio zbyt dobrze, ciągle nawiedzały go koszmary. Otworzył oczy i pierwsze co zobaczył to Syriusz siedzący na łóżku obok. Miał załzawione oczy a z jego ust wydobywały się jęki rozpaczy.

-Syriusz? Syriusz co się stało. -Remus spojrzał ze strachem w oczach na przyjaciela. Ten podniósł na niego swój wzrok.

-Lily i James.. Oni.. V-Voldemort chciał zabić Harrego... O-On ich... On... -Syriusz wybuchł głośnym płaczem a Remus w ciszy podszedł do niego i przytulił go najmocniej jak umiał. Łapa zacisnął swoje pięści na materiale koszulki Lupina. Z oczu Remusa zaczęły płynąć pojedyncze łzy. Po chwili łzy zamieniły się w potok. Wydobył z siebie jęk rozpaczy.

Jego przyjaciele nie żyją. Lily. Wiecznie wesoła Lily, jego rudowłosa przyjaciółka w której zawsze znajdował oparcie..

Pobiegł do wyjścia z zamku. Po chwili znalazł się na błoniach. Była późna jesień, więc na dworze było naprawdę chłodno. Chłopak opadł na plecy przed jednym z drzew. Patrzył na zachmurzone niebo oddychając głęboko. Chciał płakać. Chciał krzyczeć. Chciał zrobić cokolwiek, aby pozbyć się wszystkich emocji. Po chwili poczuł pierwsze krople deszczu na swoim czole. Przymknął powoli oczy, rozkoszując się ciszą, która wokół niego panowała.

-Tutaj jesteś! -usłyszał dobrze znany mu głos. Zacisnął powieki.
-Remus? Wszystko okej?

-Nic nie jest okej, Lily - mruknął.

-Co się stało? -usłyszał zatroskany głos Rudej. Powoli podniósł się do pozycji siedzącej i otworzył oczy.

-Mogę mieć do ciebie jedną prośbę?

-Jasne. -uśmiechnęła się i skinęła głową.

-Pocałuj mnie. -powiedział szybko.

-C-Co? -spojrzała na niego zbita z tropu.

Przytulił Syriusza jeszcze mocniej. Ona nie żyje. Ona nie żyje.

-Po prostu mnie pocałuj Lily.

Dziewczyna przez chwile się wahała, ale po chwili nachyliła się nad nim i złączyła ich usta w pocałunku. Chłopak próbował oddać pocałunek, jednak szybko się od niej odsunął. Ta spojrzała na niego zdziwiona.

-Kurwa -mruknął chowając twarz w dłoniach.

-Remusie o co chodzi?

-Teraz jestem już tego pewny! Na brodę Merlina. Co się ze mną stało.

-Lupin! -krzyknęła dziewczyna.
-O co chodzi? -dodała po chwili spokojniej.

-Jestem gejem, Lily.

Napływające wspomnienia powodowały u niego coraz większą panikę, nad którą nie mógł zapanować.

James, największy kawalarz Hogwartu, jego przyjaciel, Rogacz.. Do Remusa nie docierało to, że już nigdy go nie zobaczy.

-Łapa jesteś gotooo... -chłopak przerwał w połowie widząc dwójkę przyjaciół. Remus bez koszulki, cały w ranach. Syriusz trzymający jego podbródek z wargami przy jego ustach. Chłopcy szybko od siebie odskoczyli. Jakby zostali wyrwani z jakiegoś transu. Na usta Jamesa wpłynął uśmiech.

-Może przełożymy to wyjście, hm? -zapytał a jego brwi uniosły się nieznacznie. Na policzki Remusa wpłynął wielki, dorodny rumieniec.

-Pójdę do biblioteki -mruknął i ruszył w stronę wyjścia.

-Bez koszulki? -zapytał Rogacz powstrzymując śmiech. Policzki Lupina stały się jeszcze bardziej czerwone, jeżeli jest to w ogóle możliwe.

-Taa, chyba już pójdziemy Rogacz. -powiedział Syriusz i złapał Pottera pod ramię.

-Nie chcesz najpierw pożegnać się ze swoją narzeczoną? -zaczął James poruszając sugestywnie brwiami.

-Zamknij się kretynie! -warknął Syriusz po czym wyszedł z pokoju.

-Cześć Luniaczku! -James pomachał Remusowi po czym wyszedł z pokoju za Łapą.

On już nigdy ich nie zobaczy. Nigdy. Odsunął się od wciąż drżącego Syriusza.

-Musimy się wziąć w garść. Dla Lily i dla Jamesa. Musimy ich pomścić. -powiedział cicho patrząc w zapłakane oczy Syriusza. Ten skinął głową. Chłopak przestał się trząść jednak do jego oczu wciąż napływały nowe łzy.
-Co się stało z Voldemortem? Co z Harrym? -Remus patrzył w zapłakane oczy Blacka.

-Zaklęcie w jakiś sposób odbiło się od Harrego i ugodziło Voldemorta. Harry żyje, ale ciągle płacze, jakby wiedział co się stało. -chłopak pociągnął nosem.
-Remus.. Remus co teraz będzie? -zapytał drżącym głosem. Lunatyk spojrzał na niego i zobaczył przerażonego chłopca.

-Nie wiem Syriusz. Nie mam pojęcia. -odpowiedział zgodnie z prawdą po czym ponownie przytulił chłopaka.

* * *

Wiem, że zmieniłam daty. W książce Potterowie giną 31 października 1981, jednak u mnie giną, kiedy Harry miał jedynie miesiąc, mam nadzieje, że nie sprawi wam to większego problemu x

library // the maraudersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz