15.2

3.1K 301 149
                                    

Zaraz po ślubie przenieśli się do zaczarowanego namiotu w którym miało się odbyć wesele. Każdy był w wyśmienitym nastroju. Lily i James wznieśli toast za dziecko, które niedługo miało przyjść na świat. James wypił swojego szampana duszkiem po czym zbił kieliszek. Lily jedynie upiła łyk soku z dyni, ze względu na ciążę. Następnie para młoda zatańczyła pierwszy taniec. James był okropnym tancerzem i ciągle deptał rudowłosej po butach po czym zakłopotany przepraszał. Panna Evans, a raczej już pani Potter nie mogła powstrzymać wybuchów śmiechu. Czuła się wyśmienicie i doszła do wniosku, że to najlepszy dzień w jej życiu. Odszukała wzrokiem Remusa a jej uśmiech powiększył się jeszcze bardziej. Lunatyk siedział przy stole wraz z Syriuszem i jakgdyby nigdy nic rozmawiali. Widziała zmartwienie na twarzy Remusa i coś w rodzaju niepokoju na twarzy Blacka, jednak postanowiła to zignorować. Cieszyła się tym, że w końcu rozmawiają.

xxx

-Remus uspokój się -mruknął cicho Syriusz widząc zmartwienie na twarzy przyjaciela.

-Łapa do cholery, czuje, że coś jest nie tak rozumiesz? Intuicja wilkołaka nigdy nie zawodzi...

-Ale co może być nie tak? Spójrz wszyscy się świetnie bawią, jesteśmy w gronie przyjaciół i...

-W gronie przyjaciół.. No tak! -Remus klepnął się otwartą dłonią w czoło i poderwał się z miejsca.

-Jesteś pewny, że dobrze się czujesz? Zaczynam się martwić o twoje zdrowie psychiczne -zaśmiał się Syriusz ale widząc powagę na twarzy Remusa od razu zmarszczył czoło.

-Black, wysil mózgownice. Jesteśmy w gronie przyjaciół, jesteś pewny, że nikogo nie brakuje?

-No tak, przecież jesteś, ty, ja, Evans to znaczy Potter i James i....

-I? -ponaglił go Remus.

-O cholera. -powiedział nagle blady jak ściana Syriusz.

-Dokładnie. Peter. - Lunatyk dokończył jego myśl.

-Ten twój cały wilkołaczy niepokój... Myślisz, że Peter jest w niebezpieczeństwie?

-Mam nadzieje, że nie i że tym razem to tylko pomyłka.

-Sam mówiłeś, że wilkołaczy instynkt...

-Wiem co mówiłem! Próbuje to jakoś sensownie poukładać -mruknął Remus i zaczął niespokojnie dreptać od jednego krzesła do drugiego.
-Peter od dłuższego czasu zachowywał się... dziwnie. Jakby miał jakiś sekret.. Był blady.. Chyba nawet schudł.

-Przecież jesteśmy jego przyjaciółmi, powiedziałby nam.. -mruknął Syriusz.
-Niepotrzebnie się nakręcasz, może poznał jakąś dziewczyne i....

-Łapa to mi śmierdzi czarną magią. -Remus zatrzymał się i spojrzał na swojego przyjaciela.

-Dramaty... -Syriusz nie dokończył słowa, bo w całym namiocie rozległ się kobiecy krzyk. Chłopak szybko poderwał się z miejsca i stanął obok Remusa. Na środku namiotu unosiła się kobieca postać. Znał ją. To nauczycielka wróżbiarstwa. Lewitowała jakieś 5 metrów nad ziemią, jej ciało było nienaturalnie wygięte a zamiast oczu miała same białka. Nagle z jej ust wydobył się mocny głos.

- OTO NADCHODZI TEN, KTÓRY MA MOC POKONANIA CZARNEGO PANA... ZRODZONY Z TYCH, KTÓRZY TRZYKROTNIE MU SIĘ OPARLI, A NARODZI SIĘ, GDY SIÓDMY MIESIĄC DOBIEGNIE KOŃCA... A CHOĆ CZARNY PAN NAZNACZY GO JAKO RÓWNEGO SOBIE, BĘDZIE ON MIAŁ MOC, JAKIEJ CZARNY PAN NIE ZNA... I JEDEN Z NICH MUSI ZGINAĆ Z RĘKI DRUGIEGO, BO ŻADEN NIE MOŻE ŻYĆ, GDY DRUGI PRZEŻYJE... TEN, KTÓRY MA MOC POKONANIA CZARNEGO PANA, NARODZI SIĘ, GDY SIÓDMY MIESIĄC DOBIEGNIE KOŃCA... -nagle ciało kobiety opadło z hukiem na ziemie.

Remus spojrzał w stronę Dumbledore'a a ten skinął głową. Parę tygodni temu rozmawiali o obawach Albusa. Czarodziej słyszał pogłoski o silnym czarodzieju, który będzie chciał zniewolić świat magii. Na początku podchodził do tego sceptycznie, jednak znalazł dowody na to, że te przypuszczenia są prawdą. Remus dostał propozycje uczestniczenia w tajnych spotkaniach grupy osób, które staną do walki. Nadano im nazwę Zakon Feniksa. Jego zadaniem jest pokonanie Czarnego Pana kimkolwiek on jest.

Remus odetchnął głęboko, kiedy poczuł silną dłoń oplatającą jego palce. Wiedział, że to jego przyjaciel próbuje dodać mu otuchy. Spojrzał na jego twarz. Pomimo okropnej sytuacji, Syriusz uśmiechał się. Remus również się do niego uśmiechnął i ścisnął jego dłoń.

Podczas całego zamieszania nikt nie zauważył, że pewien czarnowłosy czarodziej o zgarbionej postawie opuścił namiot z wielkim uśmiechem na twarzy..

x x x

W tym opowiadaniu wydarzenia są zmienione, nie do końca pokrywają się z książka także spokojnie, taki był zamiar:)

library // the maraudersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz