Kiedy z powrotem odzyskałem przytomność obudziłem się na krześle. Sznur którym zostałem związany wbijał mi się w żebra. Otworzyłem oczy. Ku mojemu boku siedział Sasuke. Miał głowę spuszczoną w dół. Oprócz nas nikogo chyba nie było. Postanowiłem coś powiedzieć.
- Sasuke?
Spojrzał się na mnie. O. Mój. Boże. Miał podbite prawe oko. Z jego wargi leciała krew. Miał rozciętą brodę. Wyglądał tragicznie.
- Zabiję tego Itachiego, przysięgam. Jak mogłem dopuścić żeby on cię tak urządził.
- Spokojnie Naruto. To nic wielkiego.
- Sasuke, wyglądasz okropnie. Kiedy to się stało? Kiedy on nas zaatakował? Nic nie kojarzę.
- Pamiętasz kiedy poszedłem zobaczyć czy nikt nas nie śledził? Kiedy wskoczyłem na jedno z drzew od razu mnie zaatakował. Nie miałem szans. Pojawił się jego wspołpracownik. Dostałem czymś w głowę i straciłem przytomność. Obudziłem się tutaj. Prawdopodobnie mój brat użył techniki klonowania ciała i po prostu wyszedł do ciebie jako ja.
- Jak mogłem nie zauważyć, że rozmawiam z innym Sasuke. Tak bardzo mi wstyd. Nie wiem co powiedzieć. Przepraszam..
- Przecież to nie twoja wina. Byłem lekkomyślny wskakując w ten las. I na dodatek jesteś w to wmieszany, razem ze mną, tak bardzo chciałem tego uniknąć. Gorzej być chyba nie mogło.
- Spokojnie coś wymyślimy.Drzwi do domku się otworzyły a w nich stanął nikt inny jak Itachi Uchiha.
- Widzę, że moje dwa gołąbeczki się obudziły. Sadziłem że przez te wszystkie lata, które się nie widzieliśmy coś jednak potrafisz. A tobie tylko ten frajer w głowie.
Wskazał na mnie.
- Stul pysk.
Popatrzyłem na młodszego Uchihe. Patrzał się na brata z nienawiścią w oczach.
- Nie mów tak do mnie bo tego pożałujesz. Zapomniałeś już jaką mam siłe prawda?
Włączył Sharingana. Ten był inny niż Sasuke. Przyjrzałem mu się dokładniej kiedy nagle usłyszałem daleko za sobą jakiś głos.
-Naruto, nie patrz mu w oczy!
Było za późno. Czas zatrzymał się w miejscu. Itachi znajdował się naprzeciwko Sasuke, a ja stałem koło nich. Nie mogłem się ruszać.
- Witaj Naruto w mojej iluzji. Mam nadzieje, że ci się spodoba.
- Co do cholery.Członek Akatsuki wyjął spod płaszcza katane i dźgnął swojego młodszego brata prosto w serce. Sasuke jęknął przerażajaco ale nie podnosił głowy.
- Teraz bedziesz widział jak twój wybranek cierpi przez 24 godziny. Miłego seansu.
- Ty skurwielu!Myślałem że utknąłem tu na zawsze. Nie mogłem patrzeć jak Itachi wbija w niego miecz a potem wyciąga, tak w kółko. Każdy jęk powoli zabijał mnie od środka, a ja nie mogłem nic zrobić. Zdawałem sobie sprawę, że w równoległym świecie to wszystko trwa marne sekundy. Nie mogłem się złamać, choć moje serce czuło taki sam ból jaki przeżywał Sasuke w tej iluzji.
*~*~*
Umarłem. Umarłem psychicznie. Nie wiem co się teraz dzieje. Nic nie czuje, nic nie widze, nic nie słyszę. Próbuje coś zrozumieć z słów które słychać w pomieszczeniu. Zrozumiałem jedno jedyne zdanie.
Twój Naruto umarł, teraz twoja kolej.
Nie.
Nie pozwolę żeby taki ktoś jak on zwyciężył. Poczułem narastającą moc. Moc kyuubi'ego. Paliły się moje wnętrzności siłą chakry która ze mnie wypływała. Otworzyłem oczy. Itachi przyglądał mi się uważnie.
- On jest zdrowy?
Powiedział.
Nie mogłem patrzeć na jego głupi wyraz twarzy, rzuciłem się na niego. Wszystko działo się tak szybko. W moją stronę leciały kunaie, shurikeny. Na marne. Próbował uciec. Na marne. Złapałem go za nogę rozcinając całą łydkę. Wszędzie była krew. Nagle ściana została rozwalona. Przez dziurę przeszło dwoje ludzi. Czy to.. niemożliwe.
Sakura?
Kakashi?
________Przepraszam za słaby rozdział, starałam się, ale humor mi nie dopisywał i wyszło jak wyszło. Mam nadzieje, że nie jest tak zły jak myśle i da się go z przymkniętym okiem przeczytać.
xxx
CZYTASZ
Naruto ~ SasuNaru
FanfictionOpowiadanie jest już skończone. Dwójka przyjaciół, dużo przygód.