Siedziałam w pokoju pomału rozmyślając nad tym, co tak naprawdę mnie wkurza, ale nie potrafiłam pojąć mojego zachowania. Siedziałam w rogu, gdy do pokoju wszedł Danny. Nic nie powiedział, tylko spoglądał na lekki bałagan zrobiony z kartek. Spojrzałam na niego mrożącym wzrokiem, a świecące oczy jeszcze bardziej mroziły, niż samo spojrzenie. Po chwili stania i rozglądania się podszedł, i usiadł obok. Bez słowa mijały minuty, a w pokoju odbijało się echo ciszy. Kątem oka dostrzegłam, że ma zamknięte oczy i ledwo mogłam dosłyszeć jego oddech i bicie serca. Podniosłam głowę trochę wyżej, by mu się przyjrzeć. Tym razem przyszedł jako normalny chłopak, a nie jakiś super bohater. Znów spuściłam wzrok i poczułam na ramieniu ciepłą dłoń. Nie spojrzałam na niego, nie mogłam nikomu spojrzeć w oczy, coś mi nie dawało.
- Jak mogę ci pomóc?- spytał spokojnym i cichym głosem
- Na to nie ma sposobu, to...- odpowiedziałam, ale ugryzłam się w język
Puścił moje ramię. Chyba zrozumiał, że nie mogę o tym rozmawiać.
- Ta cisza jest piękna, ale ten stwór chce z tobą porozmawiać.- dodał po chwili
Kiwnęłam mu głową bez słowa, wstałam i wyszłam. Gdy byłam już nie daleko tego pokoju, w którym był, Danny się przyłączył do marszu. Znów bez słowa, jak wcześniej. Stwór był zamknięty za żelaznymi, lub metalowymi drzwiami, a w środku ściany były szare, a okna miały kraty. Weszłam sama i byłam tam sama, nie liczą stwora. Spokojnie, bez nerwów usiadłam na krześle.
- Chciałeś mnie widzieć?- spytałam
Coś usiadło na przeciw mnie, na podłodze pod ścianą. Cisze zakłócał jedynie ciężki oddech.
- Jestem Cohite.- dodałam bardzo pomału
- Ja, ja jestem Sag.- powiedział przyciszonym głosem swoje imię
Ręce zaczęły mi się trząść, a łzy cisnęły d oczu. W myślach miałam tysiąc myśli na sekundę, zrobiło mi się bardzo gorąco, a słowa uciekały, gdy chciałam coś powiedzieć.
- Sag...- powtórzyłam szeptem jego imię
Wyglądał jakby się uśmiechnął. Wydawało mi się, że to tylko sen.
- Potrzebuje pomocy, od ciebie i... Braci.- szepnął pomału się zbliżając
- Co się z tobą stało, Sag?- spytałam próbując powstrzymać łzy
- Nic strasznego.- powiedział jeszcze ciszej- Pomożesz mi?
- T-tak.- odpowiedziałam
Nagle mnie przytulił. Jedna łza za drugą ciekły po moich policzkach, mimo, że próbowałam to powstrzymać. Sag pomału zaczął luzować uścisk, aż w końcu mnie puścił.
- Powiedz mi, co się z tobą stało?- spytałam lekko ciekawa wycierając łzy
- Nic ciekawego. Gdy wyruszyłem na wędrówkę, coś mnie złapało, a potem uwięziło i robiło na mnie eksperymenty, przez to tak wyglądam.- powiedział- Te blizny zrobiłem sobie sam, to znak, że nie jestem niewolnikiem, lub królikiem doświadczalnym. Potem uciekłem w poszukiwaniu ciebie, ale to nie było takie proste. Twoja energia jest zadziwiająca, dlatego jesteś taka żywa.
- Ostatnio przyhamowałam.- powiedziałam szybko
Ucichł. Promienie światła padały na jego kawałek ust, nosa i oczy. Mocno zielone, wężowe oczy przyglądały się moim.
- Odpocznij.- powiedział nagle- Dobrze ci radzę.
Przytaknęłam i wyszłam, znów wracając do pokoju i rozkoszując się ciszą. Jednak ta cisza nie trwała wiecznie. Po dziesięciu, piętnastu minutach Sag przyszedł do mnie. Już nie miał kaptura na głowie, teraz wyglądał lepiej. Jego włosy były czarne i spięte w mały kucyk. Trochę przypominał elfa z tym kucykiem i lekko szpiczastymi uszami. Pomału podszedł i usiadł obok mnie.
- Jak ty to robisz?- spytał
- Ale co ja robię?- odpowiedziałam trochę niepewnie
- Ja też chciał bym być jak H.E.R.O.- powiedział
Lekko się uśmiechnęłam i dotknęłam jego blizn na policzku.
- To nie jest trudne, po prostu trzeba bronić słabszych.- powiedziałam
Oparł się o ścianę i przysnął, zresztą jak ja.
CZYTASZ
Ja - Biały Tygrys
De Todo18-letnia Cohite Tirblagrenco mieszkała w mieście, jak większość ludzi, ale nie była w domu, lecz z dala od niego. Jej piątka braci ukrywała ją, aż do stworzenia bazy (szkoły) pod powierzchnią Trójkąta Bermudzkiego. To dziwne i tajemnicze miejsce k...