Rozdział 21

498 26 3
                                    

#Caroline

Ocknęłam się w nieznanym sobie miejscu. Moje ręce i nogi przywiązane były do krzesła stojącego po środku pomieszczenia. Pokój był ciasny i ciemny. Farba odpadała z szarych zagrzybionych ścian. Jedyne światło, które oświetlało izbę wpadało przez małe, brudne okno. Zapach stęchlizny uderzał w moje nozdrza. Zaczęłam szarpać rękami i nogami, aby się uwolnić, ale były związane zbyt ciasno i mocno. Ktoś mnie porwał, a ja podświadomie wiedziałam kto. Chciałam krzyczeć, żeby ktoś mnie usłyszał i być może pomógł, ale usta miałam zaklejone taśmą. Przypomniał mi się Harry, który mówił żebym nie wysiadała z auta. Czemu go nie posłuchałam? Czemu opuściłam auto? Czemu weszłam w tą głupią uliczkę? Zaczęłam się zastanawiać czy ktoś mnie szuka. Czy Harry zawiadomił już jednostkę i powiedział im, że zniknęłam? A może pomyślał, że od niego uciekłam tak jak kiedyś jego rodzice. Miałam nadzieję, że uwierzył w moją miłość do niego i że będzie mnie szukał.

Usłyszałam jak ktoś otwiera metalowe drzwi od pomieszczenia, w którym byłam przetrzymywana. Podniosłam głowę do góry i zobaczyłam jego... Malika. Uświadomiłam sobie, że to nie skończy się dobrze. Mulat chciał się zemścić i z pewnością nie zawaha się przed zabiciem mnie. To mogły być ostatnie godziny mojego życia.

- Witaj blondi – Malik wszedł do środka i powoli zrobił okrążenia dookoła krzesła, na którym siedziałam.

Kucnął przede mną i przejechał palcami po moim policzku. Przekręciłam głowę w bok, by na niego nie patrzeć. Złapał mnie za podbródek i siłą przekręcił moją głowę w jego stronę, tak bym spojrzała na niego. Nie miałam zamiaru patrzeć na jego znienawidzoną przez siebie twarz.

- Trochę sobie porozmawiamy – rzucił Malik i zerwał mi z buzi taśmę.

- Pierdol się! – krzyknęłam, a on uderzył mnie w twarz.

Miejsce, w które mnie spoliczkował zapiekło. Pewnie został mi na policzku czerwony ślad po jego uderzeniu.

- Bądź grzeczna – powiedział Malik – Chyba wiesz czemu tu jesteś?

Nie odpowiedziałam. Nie zamierzałam się wdawać w jego głupią gierkę.

- Wyjaśnijmy sobie coś blondi. Musisz zapłacić za to co mi zrobiłaś

- Wal się! – rzuciłam.

Malik po raz kolejny uderzył mnie w twarz. Skrzywiłam się lekko, ale nie zamierzałam dać mu satysfakcji.

- Tutaj nikt Cię nie obroni. Styles Cię nie zasłoni. Nawet jeśli przyjdzie, by Cię uratować, ty będziesz już martwa – oznajmił Malik.

- Więc mnie zabij i miejmy to z głowy – powiedziałam.

- Nie tak szybko, Złotowłosa – spojrzałam z nienawiścią na bruneta – Oops. Chyba Styles tak na Ciebie mówi, żałosne

- Zrób mi co chcesz, ale Harry'ego zostaw w spokoju – warknęłam.

- Ty go kochasz.....jakie to wzruszające – zaśmiał się Malik – Ktoś pokochał tego chuja

- Ciebie nikt nigdy nie pokocha – odgryzłam się.

Znów zostałam spoliczkowana. Nie mogłam się obronić, bo wszystkie moje kończyny były spętane.

- Już nigdy więcej go nie zobaczysz – rzucił Malik – Czas się z tym pogodzić

Nie dopuszczałam do siebie myśli, że już nigdy nie spotkam Harry'ego. Miałam gdzieś to co mówi Malik. Wierzyłam w to, że Harry po mnie przyjdzie i uratuje. Szanse na to, by mój chłopak mnie znalazł były małe, ale sama myśl dawała mi nadzieję.

Darkness - Harry Styles ✔Where stories live. Discover now