Harry
- Szybko ci poszło uwarzenie tego eliksiru, Severusie... - zamyśliła się profesor McGonagall. - Coś mi się wydaje, że za szybko...
Snape spojrzał na nią spode łba.
- Ponieważ, moja droga Minerwo, proszek z muszli to ostatni składnik. Zacząłem warzyć ten eliksir już dwa miesiące temu, ale dopiero teraz mogłem go dokończyć - powiedział, po czym spojrzał na nią jadowicie. - A tak poza tym , to chyba powinnaś się cieszyć, że nie musimy czekać dwóch miesięcy, ha? Moim zdaniem to szczęście... - powiedział i odwrócił wzrok od kobiety, skupiając uwagę z powrotem na eliksirze.
- Czy możecie się nie kłócić o takie bzdury? - zapytałem. - Nie wierze, że to mówię, ale profesor ma racje. Trzeba się cieszyć z tego co się ma oraz myśleć o tym jak sprowadzić dzieci... - powiedziałem stanowczo, ale przy wzmiance o dzieciakach głos mi się załamał. Draco podszedł do mnie i mocno mnie przytulił.
- To jak Severusie? Jak my się tam dostaniemy? - zapytał blondyn. Snape podał nam dwie fiolki eliksiru wielosokowego. Bez słowa dolał trochę jeszcze ciepłego eliksiru własnej receptury, po czym wrzucił do obu fiolek po puklu włosów. Już poczułem jakbym miał zwymiotować.
- Do dna chłopcy! - zakrzyknął profesor. Wychyliłem mój napój, mentalnie przygotowany na najgorszy smak świata (w końcu już kiedyś się piło eliksir wielosokowy), ale o dziwo po moim podniebieniu rozlał się smak moich ukochanych lodów czekoladowo-miętowych. Zmrużyłem oczy z przyjemności.
- Tak, to jest ta dobra strona tego eliksiru... - mruknął Snape. Poczułem jak moja twarz nabiera nowego kształtu. Zrobiło mi się dziwnie i zaraz po tym w lustrze na przeciwko nie było już Harry'ego Potter'a tylko jakiś wysoki, barczysty mężczyzna z brązowymi oczami i łysą głową. Błeee. Natomiast na miejscu Draco stał młody mężczyzna o ślicznych zielonych oczach i czarnych włosach z czerwonymi pasemkami. Snape specjalnie dał mi włosy tego brzydala? Zaraz, zaraz... Skoro pan Brzydki jest łysy... TO SKĄD SNAPE MIAŁ TE WŁOSY?! Znów musiałem powstrzymywać odruchy wymiotne. - A teraz wracając do waszej strategii... - pokazał nam mapę rezydencji Voldemorta. - Wejdziecie głównym wejściem dla Śmierciożerców. Potem będziecie musieli przejść obok sali tronowej Czarnego Pana. Na końcu pójdziecie schodami na końcu korytarza na samą górę. Trzecie drzwi po lewej to pokój gdzie jest Ajden i Rose. - Mówiąc to wskazywał kolejne miejsca na mapie. Merlinie daj nam siłę.
- No dobra... To się zbieramy... - powiedziałem i za chwilę zrobiło się ciemno. Gdy otworzyłem oczy zobaczyłem ścianę z dużych, czarnych kamieni. Rozejrzałem się Draco w swoim "przebraniu" był cały czas obok mnie. Podnieśliśmy się z podłogi (wylądowaliśmy na kolanach, co nie było zbyt przyjemne) i udaliśmy się według wskazówek Mistrza Eliksirów. Ruszyliśmy prosto przed siebie. Powoli do naszych uszu dochodziły strzępki rozmów i urywane śmiechy. Poszliśmy jeszcze trochę i stanęliśmy w drzwiach Sali Tronowej. Voldemort siedział na wielkim czarnym tronie zdobionym przez połamane różczki swych wrogów.
- A kiedy nie będą już potrzebne to... - zaczął właśnie mówić Czarny Pan. Nie dokończył jednak, ponieważ zauważył nas. - Brus, Ethan, skąd wy się tu wzięliście? Przecież was aresztowano!
Oczy wszystkich powędrowały do nas, a my staliśmy jak sparaliżowani. W końcu przemówiła moja Gryfońska odwaga.
- Ach... panie my uciekliśmy... - powiedziałem kłaniając się lekko. Voldemort wydawał się jeszcze bardziej wstrząśnięty.
- Brus... co oni ci zrobili?! Ty nigdy się mi nie kłaniałeś!!! Musieli im zrobić pranie mózgu! - krzyczał.
- Panie to po prostu przez to dobro, które od nich emanuje. Te głupie dobre maniery...
- Mhm... - zamyślił się. - Tak więc... miło, że wróciliście. Na pewno jesteście zmęczeni. Idźcie do swoich pokoi, pogadam z wami jutro...
Pośpiesznie wyszliśmy z Sali i schowaliśmy się za najbliższym rogiem.
- Mało brakowało... - szepnął Draco. Przytaknąłem.
- Teraz tylko znaleźć dzieci... - powiedziałem i ruszyliśmy dalej.
CZYTASZ
Niechciane małżeństwo.
FanfictionZauważyłam, że mało tu drarry. Ja znalazłam tylko jedno, więc uzałam, że napiszę swoje. Zapraszam do czytania i komentowania.