9.

683 50 0
                                    

*Tydzień później*

Zegarek wskazywał 3:40, gdy  obudził mnie mężczyzna w kominiarce. Wiedziałam kto to.
Wygrzebałam się z łóżka i poszłam do łazienki. Tam ubrałam szorty i stanik, a oczy zakropiłam specjalny płynem. Policzek pomalowałam lekko czerwonawym cieniem do powiek. Opóściłam pomieszczenie, na korytarzu slychać było krzyki. Oczy powoli zaczęły zachodzić mi wyżej wspomnianym płynem. Facet wziął mnie za ręce i wyniósł z pokoju. Po policzku ciekła mi przeźroczysta ciecz złudnie przypominająca łzy.
- O widze, że znalazłeś tą małą dziwke- kolejny facet w kominiarce. Podszedł i złapał mnie za policzki.Z nam ich.
-Nie dotykaj jej. - na Simona tważy malowało się przerażenie. Bidulek. Był przytrzymywany przez kolejnych facetów kominiarkach.
-Grzeczniej! - powiedział ten co trzymał moje policzki.
-Stary jest martwy.- odezwał się lekko zachrypły głos.
- I fajnie...- chciałam wytrzec twarz, ale ręce miałam przytrzymywane.- Hmm... możecie się nią zająć, a jego...przytrzymajcie jak skończycie to zabijcie jak reszte.
Grubszy mężczyzna zszedł po schodach. Zaśmiał się glos z chyrpką i podszedł do mnie.
-Nie, prosze nie. -szeptałam udając przestraszoną.
-Słyszałeś! Nie! - Simon znowu się drze.
-Spokojnie, zobaczycie się w niebie. - facet uśmiechnął się jadowicie. Następnie podszedł do mnie i zdarł koszulke na co zaczęłam się szamotać.
-Nie dotykaj jej! - Simona szczęka jest zaciśnięta tak mocno, że zastanawiam się czy nie pęknie. Mężczyzna w kominiarce zaczoł się śmiać cała reszta za nim. Ja też parsknęłam.
-Dobra chłopaki koniec przedstawienia, puść mnie.- zaczęłam  się śmiać jeszcze głośniej, a chłopcy ze mną.
-Czyli to wszystko to... jakiś piepszony żart!
-Wiesz, my to nazywamy chrztem. -uśmiechnęłam się i zalożyłam ręce na piersiach. Chłopcy zadjeli już kominiarki. Ten co zdarł moją koszulke to Jack. Simona trzymali Ben i David,a mnie Marck. Edgar już zszedł na dół i pewnie śpi.
-Dobra pośmialiśmy się, a teraz spać dzieciarnio.- David zaczoł wymachwać rękami i nas popędzac. Zaśmialiśmy się (prócz Simona on nadal był obrażony co mnie cieszyło), ale dwa razyvnie trzeba było powtarzać i już po paru minutach w domu zapanowała błoga cisza.
________________________________
Przepraszam za błędy~Kinga

O.N.A. Mission: Impossible.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz