46.

134 10 0
                                    

Blondi aka Ryan:

Gdzie jesteś?!

Ja:

Wyluzuj już idę -.-

Odpisałam Ryanowi na smsa i zamknęłam moją szafkę w momencie gdy usłyszałam swoje imię z ust zarażonych rzeżączką.

-Czego Monic?-warkot sam opuścił moje usta zanim zdążyłam się obrócić.

-Chciałam ci tylko powiedzieć żebyś odwaliła się od Simona?

-Sorry ale to chyba nie twój interes z kim się zadaje? Nie byliście nawet parą?

-Myślisz, że jest z tobą z miłości. Raczej z litości. Jesteś kolejną naiwną dziwką.

-Dziwką jest ta, która się puszcza więc widać jakie masz zdanie o sobie.- powiedziałam i się odwróciłam.

-Ale ja jeszcze nie skończyłam, sierotko.- Powiedziała dziewczyna i pociągnęła mnie za ramie. Ja w odruchu zamachnęłam się lecz parę milimetrów od jej wtapetowanego ryja moja dłoń się zatrzymała.

-Ale ja tak, więc radzę ci się do mnie nie zbliżać, bo następnym razem się nie powstrzymam.- poprawiłam swoją torbę na ramieniu i przedzierając się przez tłum gapiów skierował się w stronę stołówki. W oddali słyszałam szybki stukot obcasów.

Gdy wkurzona od granic możliwość otworzyłam drzwi od pomieszczenia i zobaczyłam machających przyjaciół, wtargnęła do kolejki kupując sobie butelkę wody i wtedy usłyszałam jak z radiowęzła jak przesłodzonym głosem sekretarka wzywa mnie do gabinetu dyrektora. Zacisnęłam pięść tak, że na dłoniach odbiłam sobie paznokcie. Zdążyłam zarejestrować zdezorientowane twarze chłopaków po czym puszczając wiązankę przekleństw, które było słychać na cichej po komunikacie stołówce, wyszłam z pomieszczenia trzaskając drzwiami.

Skierowałam się do gabinetu pana Howarda. Zapukałam dwa razy i weszłam do pomieszczenia.

-Chciał mnie pan widzieć.- stwierdziłam ignorując zadowoloną z siebie Miller siedzącą na skórzanej sofie.

-Tak, Catharine.- powiedział poprawiając się na fotelu.- Panienka Monik poinformowała mię, że ja uderzyłaś.

Parsknęła śmiechem. Przez co zostałam spiorunowana wzrokiem.

-Nie zrobiłam tego.-powiedziałam pewnym siebie głosem.

-Mamy na to dowód.

-A czy mogę go zobaczyć?- Dyrektor pokiwał twierdząco głową i na monitorze komputera ukazało się zdjęcie moje i Monick w momencie gdy moja ręka zatrzymała się koło jej twarzy.

-To nie jest dowód.

-Ależ jest. Na tym zdjęciu wyraźnie widać, że podniosłaś na Monick rękę.

-Właśnie podniosłam rękę, ale nie uderzyłam. To zdjęcie nie jest dowodem. Prosze na nią spojrzeć ona nawet nie ma śladu na policzku, a o ile się nie mylę składanie fałszywych zeznań jest karane.- po moich słowach dyrektor odchrząknął i uratowały go tylko słowa sekretarki, która poinformowała, że pan Miller właśnie przyszedł i kieruje się do gabinetu. Po tych słowach 40 letni mężczyzna wparował do pomieszczenia, a blondynka wpadła w histerię. Czekaliśmy tylko na Eda

- Widać, że wychowujesz się bez rodziców.- ojciec, za przeproszeniem, puszczalskiej szmaty skierował swoje słowa do mię.- Ja bym jeszcze zrobił badania czy nie jest pod wpływem narkotyków, bo z takimi wyrzutkami nigdy nic nie wiadomo.

-A ja bym zrobiła panu córce badania na HIV, bo z jej zawodem to nigdy nic nie wiadomo.- powiedziałam przemiłym głosem, a w oczach faceta zapłonęła furia.

-Ty mała...- niestety nie zdążył dokończyć, bo Edgar wszedł do pomieszczenia.

- Dzień dobry panie dyrektorze. Przepraszam za spóźnienie, ale rozumie pan straszne korki.

-Dzień Dobry panie Terry. Co pan tu robi?- zapytał miłym głosem ojciec tej wywłoki.

-Moja córka została oskarżona o pobicie jak mniemam przez pana córkę.

-Oh to pana córka?

-Tak jakiś problem.

-Nie, nie zaraz wszystko wyjaśnimy niepotrzebnie się pan kłopotał to pewnie jakieś nie porozumienie.

Zaczęłam kaszleć i może przez przypadek powiedziałam dupoliz. Dyrektor pokazał zdjęcie naszym opiekunom.

-Nie widać żeby Cat ją uderzyła.- potwierdził moją wersję Edgar.

-Monic czy Cat cie uderzyła?- zapytał się pan Miller swojej córki.

-Tak.

-Moonic!

-Okej nie.

-To czemu tak powiedziałaś?- zapytał się dyrektor.

-Bo ona odbiła mi chłopaka.

-Ja nawet nie mam chłopaka.- odpowiedziałam rozbawiona.

-Ale...

-Zdaje mi się, że możemy to już zakończyć. O ile się nie mylę mamy zaraz spotkanie panie Miller odnośnie naszej fuzji.-powiedział Edgar, a mi się chciało śmiać, nie bronił córki, bo miał podpisać umowę z firmą mojego ojca. Opuściliśmy gabinet, a ja usłyszałam jeszcze od Eda, że pogadamy w domu. Na korytarzu czekał na mnie Ryan z Chrisem, którzy po swojej randce w restauracji całowali się i byłam z tego powodu mega szczęśliwa.

-O co chodzi?- zapytali jak tylko wyszłam i kiwnęli głową mojemu ojcu.

-Miałem pewne starcie z moją koleżanką, która oskarżyła mnie o pobicie.- uśmiechnęłam się do nich a za moimi plecami pan Miller opieprzał swoją córkę prowadząc do auta.

-Hej co jest? Matematyca nie chciała mnie wypuścić wcześniej.- usłyszałam głos Simona po czym poczułam jak przerzuca mi rękę przez ramie.

-Twoja psychiczna była oskarżyła mnie o pobicie.- powiedziałam rozbawiona spoglądając na niego.

-Kto?- zapytał zdziwiony przyglądając się mojej twarzy i zapewne szukając obrażeń.

-Monick.- odezwał się Chris.

-Ale ja z nią nigdy nie byłem.

-Ona twierdzi inaczej. Z resztą nie ważne. Nie wiem jak wy, ale ja nie jadłam lunchu i jestem głodna.- spojrzałam na zegarek, który wskazywał na 1:40pm podeszłam do mojej szafki i wyciągnęłam z niej kurtkę ubierając się.

-Fajna bluza.- usłyszałam szept koło ucha, a wzdłuż kręgosłupa przeszły mnie ciarki. Spojrzałam w dół. W pośpiechu zgarniałam pierwszą lepszą myśląc, że to moja jednak była na mię za duża i jak podejrzewam należała do Simona. Podniosłam głowę i spojrzałam mu w oczy.

-Też tak sądzę.

-Idziecie czy czekacie na zaproszenie.- zawołał nas Ryan stojący przy drzwiach i ruszyliśmy ramie w ramie do auta.

811 słów.

SZOK! 15,7 TYS. wyświetleń! JESTEŚCIE CU.DO.WNI!

Przepraszam za błędy.- Kinga xx

O.N.A. Mission: Impossible.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz