Wróciłam!! Kto się cieszy? Wiem, że miałam to zakończyć w 2016, ale nie pykło.
Właśnie! Życzę wam wszystkiego dobrego w nowym roku. Mam nadzieję, że będzie lepszy od poprzedniego. :*
Piąty kwietnia nadszedł szybciej niż myślałam. Chciałam spędzić ten dzień w łóżku z niezdrowym jedzeniem, a później spędzić trochę czasu z chłopakami oglądając filmy i w wymiętolonych dresach zapierdzielać do MacDonald's czy Starbucks.
Niestety moje plany zostały pokrzyżowane przez Ryana, który o 9am zadzwonił do mnie z rozkazem wyjścia z łóżka i ogarnięcia się pod groźbą wylania na mnie wiadra zimnej wody.
Po prysznicu naciągnęłam jeansy boyfriend i koszulkę w paski. Termometr w końcu zaczął wskazywać liczby wyższe niż 59 stopni Fahrenheita, więc mogłam wyciągnąć z szafy moją kurtkę skórzaną.
O nadejściu blondyna poinformowało mnie trzaśnięcie drzwiami, no i jego krzyk. Zgarnęłam torebkę i portfel po czym zbiegłam na dół gdzie czekał na mnie Ryan rozwalony na kanapie nie zwróciłam na niego uwagi za to uśmiechnęłam się czule na widok papierowej torby z kawiarni z waniliową latte i pączkiem.
Mruknęłam cześć do przyjaciela który była bardzo zafascynowany nowym odcinkiem "Keeping up with the Kardashians." Kiedy skończyłam delektować się kawą i miałam sięgać po pączka została brutalnie zaatakowana.
Bones rzucił się na mnie wziął w płuca jak najwięcej powietrza i wypuścił je w mój brzuch co spowodowało odgłos puszczania bąka i połaskotało mnie. Powtórzył tą czynność kilka razy póki z moich oczu nie zaczęła lecieć łzy. Po uwolnieniu się zaczęłam pałaszować moje śniadanie. Już prawie kończąc spojrzałam w bok i by zobaczyć Ryana wpatrującego się prosto we mnie.
-Nawet nie podziękujesz.- odrzekł urażony odwracając się ode mnie. Wzięłam jeszcze jednego gryza i odwróciłam się do chłopaka.
-Dziękuje.- powiedziałam po czym przycisnęła usta do jego policzka i poruszyłam raz w prawo raz w lewo po czym z uśmiechem się odsunęłam.
-Ubrudziłaś mnie czekoladą prawda?- zapytał chociaż dobrze znał odpowiedź. Ze złowieszczym uśmiechem podniósł się z kanapy i i ruszył ku mnie. Zatrzymałam się parę centymetró przed schodami odwrócona twarzą do przyjaciela.
-Czy my czasem nie mieliśmy gdzieś iść?- zapytałam rozbawiona.
-To może poczekać. - gdy tylko to powiedział poczułam czyjąś rękę zaciskającą się na mojej tali automatyczne dłoń zaciśnięta w pięść chciała wykonać cios który trafił w powietrze, a ja zostałam podniesiona tak, że moje kolana zablokowane były na barkach przeciwnika moja głowa natomiast zwisała w dół.
- Nie jesteś za stary na takie zabawy, Jack? - zapytałam przymrużając oczy z irytacji.
-Nie, możemy zrobić jeszcze karuzelę.- powiedział podrzucając mną
-Zwariowałeś nie ma już 1,30m znając życie walnę w coś głową.- otworzyłam szeroko oczy w przerażeniu.
-będzie fajnie.- powiedział chcą mną zakręcić w ułamku sekundy podniosłam się i oplotłam rękami jego twarz. Co wywołało śmiech ludzi w pokoju.
-Wyglądasz jak małpka kapucynka. - odezwał się Simon stojący na schodach.
-Ha ha bardzo śmieszne. -skomentowałam schodząc z Jacka.
-Czy wy nie mieliście gdzieś iść?- zapytał najstarszy z brygady.
-Tak, a ty skąd o tym wiesz?- zapytałam.
CZYTASZ
O.N.A. Mission: Impossible.
Fiksi RemajaNAZWA: Catharine Violette Evita Black PSEUDONIM: Czarny Kot, Cat PŁEĆ:Kobieta DATA URODZENIA: 05.04.1998r. IMIONA RODZICÓW: Lilia i Maximiliano - oboje martwi POCHODZENIE OJCA: Hiszpan ADRES ZAMIESZKANIA: Long Acre 13 KOLOR OCZU: Niebieski STAN CYWI...